"Bo rak dostanie powietrza". Ginekolog mówi o strachu Polek

Elegancki gabinet i uprzejmi lekarze to tylko pewien wycinek polskiej ginekologii. Wiele kobiet zderza się z zupełnie inną rzeczywistością. - Widzę wśród pacjentek trzy "grupy strachu" - mówi Wirtualnej Polsce ginekolog Maciej Socha. Z powodu obaw wizytę zdarzyło się odwołać co drugiej młodej Polce.

W Polsce z ginekologią jest problem W Polsce z ginekologią jest problem
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, Instagram nagi_ginekolog
Aleksandra Zaprutko-Janicka

Zgodnie z zaleceniami publikowanymi przez Ministerstwo Zdrowia, dorastająca dziewczynka powinna odbyć swoją pierwszą wizytę u ginekologa między 11. a 13. rokiem życia, czyli w przybliżeniu w okresie, gdy rozpoczyna miesiączkowanie. Już 16-latka ma prawo usłyszeć od lekarza informacje o swoim stanie zdrowia.

Mimo to trzy miliony Polek zaglądają do gabinetu rzadziej niż raz w roku. Zamykane są porodówki, a część kobiet pojawia się u lekarza po raz pierwszy dopiero gdy zajdzie w ciążę.

Zgodnie z informacjami zawartymi w raporcie "Bezwstydne zdrowie", opublikowanym pod koniec pierwszego kwartału 2025 r., na zlecenie Santandera przez IBRiS, aż 83 proc. Polek w wieku 18-29 lat ma utrudniony dostęp do badań ginekologicznych. Prawie co piąta Polka w ciągu ostatnich trzech lat nie wykonała cytologii, a 9 proc. kobiet nie wykonało jej nigdy. Nie to jest jednak najgorsze. 5 procent kobiet mówi wprost, że z powodu strachu o wyniki często odkłada wizytę u ginekologa, a aż 32 proc. odwołało wizytę z powodu strachu. Ta obawa jest największa w grupie 18-29 lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego Polki nie chodzą do ginekologa? Wyniki badań

"To niedorzeczne, ale niestety ma miejsce"

- Widzę wśród pacjentek trzy "grupy strachu" - mówi Wirtualnej Polsce prof. Maciej Socha, specjalista w zakresie położnictwa i ginekologii, ginekologii onkologicznej, perinatologii. - Do pierwszej z nich zaliczają się kobiety odczuwające niezidentyfikowany strach wynikający ze skrępowania, wstydu przed samym badaniem. Część kobiet w jakiś magiczny sposób, przez to, że się rozbierają, próbuje wiązać wizytę u ginekologa z czymś na równi intymnego zbliżenia. I to je bardzo krępuje - przyznaje lekarz.

- Dzięki mojemu szkoleniu specjalizacyjnemu z seksuologii próbuję odczarować badanie i w chłodny sposób wyjaśniam, czym jest badania lekarskie. Kiedy wchodzimy w to głębiej, okazuje się, że pacjentki mają po prostu luki w elementarnej edukacji zdrowotnej i seksualnej. Dlatego seksualizują wizytę u ginekologa, szczególnie jeśli lekarzem jest mężczyzna. To niedorzeczne, ale niestety ma miejsce – dodaje.

"Zwyczajnie odzieranie kobiety z godności"

Nie jest to jedyny problem związany ze strachem. Polska rzeczywistość, jeśli chodzi o ginekologię, jest bardzo zróżnicowana. Z jednej strony mamy mnóstwo gabinetów prywatnych o różnym standardzie, z drugiej placówki z umowami z NFZ. Nietrudno znaleźć się w miejscu, które daleko odbiega od wymarzonego standardu. Często to, na co trafi pacjentka za drzwiami poradni, jest niczym loteria.

- Druga grupa pacjentek obawia się, w jakich warunkach odbędzie się badanie. Mój gabinet jest skonstruowany tak, że pomieszczenie, w którym rozmawiam z pacjentką, połączone jest z drugim pomieszczeniem, gdzie pacjentka jest badana. Z jednego do drugiego przechodzi się przez taką "śluzę", podzieloną na dwie części. Pierwsza służy do rozebrania się, druga jest toaletą. W pierwszej części pacjentka rozbiera się od pasa w dół i zakłada jednorazową spódniczkę. Niektóre gabinety są niestety ustawione tak, że pacjentka musi się rozebrać przed lekarzem, jest tylko kotara. Myślę, że to jest zwyczajnie odzieranie kobiety z godności i jest krępujące nie tylko dla niej, ale i dla lekarza - mówi Socha.

Dlaczego przyszła pani tak późno?

- Jest wreszcie trzecia grupa pacjentek – kobiety, które w sposób irracjonalny obawiają się ewentualnej niekorzystnej diagnozy. Często niestety jako ginekolog-onkolog, przyjmując pacjentki, wprost pytam "dlaczego pani zgłosiła się tak późno"? Przecież ta zmiana musiała rosnąć dużo dłużej. Pacjentka mówi "bo ja się bałam, że pan powie, że to jest rak". No i ja w tym momencie faktycznie mówię "proszę pani, to jest rak" - opowiada ginekolog.

- To znowu pokłosie ubytków w edukacji prozdrowotnej. Już nie tylko edukacji z zakresu rozrodczości i zdrowia seksualnego, ale szerzej - właśnie prozdrowotnej. Słyszę później od pacjentki "wie pan, panie profesorze, bo ja słyszałam, że może trzeba będzie operować, a jak trzeba będzie operować, to wie pan, jak rak dostanie powietrza, to już wtedy się rozsieje" - dodaje.

- Pojawiają się głupie mity i fałszywe przekonania dotyczące metod diagnostycznych i leczniczych. Jest też wysyp antyszczepionkowców i osób, które stosują jakieś niepotwierdzone naukowo terapie. Do tego Polacy łykają mnóstwo parafarmaceutyków, które mają niby poprawić kondycję organizmu. Jest też wreszcie pełno wszelkiej maści szarlatanów, którzy mają dość dużą swobodę wypowiadania się w mediach. My, jako lekarze, nie możemy się reklamować, ale możemy edukować. Ci ludzie mają wolną rękę i niestety pacjentki do nich trafiają, co opóźnia wdrożenie leczenia.

"Ja się szczepić nie zamierzam"

Maciej Socha zwraca uwagę na to, że wielu przypadków raka można uniknąć. Zgodnie z wynikami raportu tylko 7 proc. badanych Polek zaszczepiło się przeciwko HPV, a aż 64 proc. deklaruje, że nigdy tego nie zrobi. Najsmutniejsze, że jeśli spojrzymy na wyszczepialność w grupach dzieci, które miały zaoferowane szczepienia, to w niektórych rejonach przyjmuje szczepionkę około 25-30 procent dzieci - mówi Wirtualnej Polsce Maciej Socha.

Ginekolog zwraca uwagę na to, że edukacja prozdrowotna w Polsce jest na fatalnym poziomie. Pacjentki mają mnóstwo fałszywych przekonań. Do tego Polska jest na ostatnim miejscu w Europie, jeśli chodzi o odsetek kobiet stosujących antykoncepcję hormonalną. 

- W naszym kraju z antykoncepcją jest najgorzej. Śmiem przypuszczać, że jedną z przyczyn jest to, że kobiety różne rzeczy słyszały, że te całe hormony to zło. Z drugiej strony są też zabobony, przekonania związane z płciowością i nagością. Niestety smutne jest to, że przedstawiciele kościoła rzymskokatolickiego w Polsce nie są wsparciem - podkreśla Maciej Socha.

System nie sprzyja kobietom

Nawet jeśli Polka chce iść do ginekologa i się zbadać, to często i tak ma z tym problem. Według raportu "Bezwstydne zdrowie", 30 proc. Polek deklaruje, że ma utrudniony dostęp do badań ginekologicznych. 39 proc. badanych twierdzi, że ten dostęp nie jest łatwy.

- Nie jest żadną tajemnicą, że pacjentki w polskim systemie ochrony zdrowia bardzo często korzystają z porad ginekologicznych prywatnie. Ja pracuję w szpitalu, który jest placówką świadczącą usługi finansowane przez NFZ, ale nigdzie nie przyjmuję ambulatoryjnie "na NFZ". Kiedy rozmawiam z pacjentkami, które są pod moją opieką prywatnie, słyszę, że poza tym, że chcą być moimi pacjentkami, bo mnie cenią, to dostanie się do ginekologa "poradnianego" jest po prostu trudne. Do tego kiedy trafia się na kolejną wizytę, to zwykle przeprowadza ją inna osoba. Ten system nie sprzyja kobietom.

Wykluczenie ekonomiczne

Ciemny korytarz, niewygodne krzesła, które pamiętają jeszcze upadek komuny, wyblakłe plakaty i nieprzyjemny zapach. Przychodnia NFZ w gminie wiejskiej, gdzie wszyscy się znają i podejrzliwie patrzą na to, czego kobieta szuka w gabinecie. Tak wygląda rzeczywistość wielu kobiet. Żeby wybrać się do lekarza, często muszą przejechać kilkadziesiąt kilometrów, a na wizytę prywatną w domowym budżecie nie ma miejsca.

- Jest mnóstwo sytuacji urągających godności. Nie jestem pewien, czy mi wypada, bo wizyty u mnie są drogie, ale to jest trochę śmiech przez łzy, bo wykluczenie ekonomiczne jest czymś bardzo trudnym. Gdzie ma pójść młoda dziewczyna, jeśli nie stać jej na wizytę u takiego Sochy? Właśnie do zwykłej poradni, gdzie ktoś będzie miał dla niej raptem pięć minut. Nie będzie chciał jej wyedukować, bo nie będzie miał na to czasu.

- Mentalnie dajemy sobie przyzwolenie na pewną rzecz. Moi koledzy i koleżanki, którzy mają podpisane umowy z NFZ, dostają od funduszu naprawdę dobre pieniądze za jednorazową wizytę pacjentki. Tyle, ile zwykle ktoś bierze za wizytę prywatną. Tylko że my, jako pacjenci, mamy w sobie przyzwolenie i akceptację na to, że lekarz na NFZ jest nieuprzejmy, przyjmuje w brzydkich wnętrzach, ma na sobie fartuch jak rzeźnik i ma dla nas tylko pięć minut. Problemy są na wielu płaszczyznach, ale wniosek jest jeden. Wyniki badania kompletnie mnie nie dziwią.

Aleksandra Zaprutko-Janicka, Wirtualna Polska

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Kończy 91 lat. Tak wygląda dziś Brigitte Bardot
Kończy 91 lat. Tak wygląda dziś Brigitte Bardot
Została żoną. Wiadomo, kto zaprojektował jej suknię ślubną
Została żoną. Wiadomo, kto zaprojektował jej suknię ślubną