Blisko ludziNarkotyk zombie wcale nie dotarł do Polski dopiero teraz. Był tu dużo wcześniej

Narkotyk zombie wcale nie dotarł do Polski dopiero teraz. Był tu dużo wcześniej

Narkotyk zombie wcale nie dotarł do Polski dopiero teraz. Był tu dużo wcześniej
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Marianna Fijewska
10.07.2018 15:43, aktualizacja: 10.07.2018 17:25

"Siedziałem na autobusowym fotelu, nawalając nogami i stukając palcami o szybę, trzepiąc głową we wszystkie strony jak... nafukany" - tak jeden z internautów opisywał swoje przeżycia po zażyciu tzw. narkotyku zombie, który w Polsce dostępny jest co najmniej od 2013 roku.

Film ze Świnoujścia obiegł polski internet. Widać na nim, jak mężczyzna stoi pod drzewem, "chyba chce się wysikać, ale nie może" - słychać komentarz nagrywającego. W końcu rusza przed siebie, trochę chwiejnie, ale szybko. Jest pobudzony, macha rękami. Nagle... rzuca się na nadjeżdżający z naprzeciwka samochód, jakby próbował go staranować. Upada, staje na głowie, podnosi się, rusza dalej. Tu nagranie się urywa. Kilkadziesiąt minut później zostanie obezwładniony przez policjantów i zakuty w kajdanki. Zaraz po tym umrze w karetce, pomimo reanimacji, najprawdopodobniej z powodu zatrzymania akcji serca.

Wideo zawiera wulgaryzmy

Tragiczna historia ze Świnoujścia, którą opisywaliśmy w poniedziałek, wywoła panikę. Według ustaleń magazynu "Alarm!" TVP, za śmierć mężczyzny odpowiada tzw. narkotyk zombie, czyli substancja alfa-PVP. Dziennikarze ustalili, że narkotyk dotarł do Polski, a widoczny na filmie mężczyzna to jedna z pierwszych ofiar substancji. Prawda jest jednak taka, że alfa-PVP pojawiła się w naszym kraju wiele lat temu, a historii takich jak ta ze Świnoujścia jest znacznie więcej.

"Nie mogę zasnąć, mimo że nie śpię od prawie 40 godzin"

Pierwsze wpisy na internetowych forach dotyczące narkotyku zombie pojawiły się już w 2013 roku. Polscy internauci potocznie nazywali go "PV-ką" i dzielili się przeżyciami po zażyciu taniego i śmierdzącego proszku. Niektórzy robili to w trakcie działania narkotyku, więc ich relacje są bezsensowną plątaniną liter. Inni opisywali swoje przeżycia kilka dni później, kiedy doszli już do siebie. Tak zrobiła internautka o nicku Blackeagle, która PV-kę wciągnęła nosem. Dziewczyna opisywała, co po kolei działo się z jej ciałem - wytrzeszcz oczu, nerwowe tiki, mimowolne skurcze mięśni, szczególnie ud i bicepsów, i niepohamowana potrzeba rozmawiania z drugim człowiekiem. Oprócz tego całkowity brak łaknienia i pragnienia, mimo potwornej suchości w gardle, oraz łomotanie serca i pobudzenie. "Po upływie 24 godzin od zażycia PV-ki, ciągle nie mogę zasnąć, mimo że nie śpię od prawie 40 godzin" - czytamy we wpisie internautki.

"Siedziałem na autobusowym fotelu, nawalając nogami"

W przypadku internauty o nicku MrPriOriify pobudzenie było znacznie większe. Prócz słowotoku, szczękościsku i niezwykłej suchości w gardle pojawiła się chęć "dorzutki", czyli przyjęcia kolejnej dawki. MrPriOriify uległ pokusie.
"O tym, co ja najlepszego wyprawiam, zorientowałem się dopiero po jakichś 5-10 minutach, gdy pewna pani zaczęła się na mnie gapić z mieszanym wyrazem oburzenia i politowania. W końcu siedziałem na autobusowym fotelu, nawalając nogami i stukając palcami o szybę, trzepiąc głową we wszystkie strony jak... nafukany. Tak. Roztrzepanie było bardzo, bardzo zauważalne. Euforia odeszła praktycznie całkowicie. Empatia chwilowo także. Potem zaczęło być jeszcze dziwniej, mięśnie same się napinały, a na całym ciele czułem specyficzne mrowienie. Później zdrętwiałem, nie potrafiłem samodzielnie zgiąć palców u rąk. Dziwnie mi się mówiło, bo miałem spięte mięśnie twarzy. Nie wspominam już o tym, jak ciężko mi było dojść z przystanku do domu znajomego" - pisze chłopak.

Narkotyk zombie to nie tylko alfa PVP

- Substancje zombie można interpretować dwojako – z jednej strony mogą to być syntetyczne pochodne marihuany, tak mocne, że ludzie śpią stojąc na ulicy, z drugiej strony mogą to być substancje podobne do mefedronu, które powodują nadpobudliwość – tłumaczy Jerzy Afanasjew ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki. Zdaniem Afanasjewa nie ma sensu zgadywać, co wziął mężczyzna ze Świnoujścia. – Podejrzewam, że to mogło być straszne badziewie. Kupił biały woreczek, w którym mógł mieć mieszaninę wielu narkotyków i zażył je kompletnie nie wiedząc, jak dawkować. To mogła być pochodna alfy lub tzw. hexen, w przypadku tych substancji początkowo odczuwa się euforię, jak po kokainie. Później przez nawet 10 godzin pozostaje tylko silne pobudzenie. Człowiek szybko chce wrócić do tego stanu początkowego i ma ochotę na kolejne "dorzutki", wtedy efekty uboczne się nakładają i kończy jak ten nieszczęśnik – tłumaczy. Afanasjew dodaje, że narkotyki z rodziny PVP kuszą niską ceną. - Za kilogram sprowadzanych z Chin substancji płaci się około 1 tys. dolarów. Koszt 1 g, czyli kilkunastu porcji, to w Polsce 50 zł. Jeśli ktoś zrobi minimum wysiłku i sprowadzi sobie alfę samemu, to zapłaci zaledwie kilka złotych.

Nawet nie wiedzą, co kupują

Obecnie trwa proces nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Prawo przewiduje kary za wprowadzenie do obrotu pochodnych alfy, jednak nie przewiduje kar za ich posiadanie. W tej chwili można spokojnie sprowadzić substancję psychoaktywną z zagranicy lub kupić w sklepie internetowym. – Ludzie w Polsce używają na dopalacze określenia kryształ, co doskonale ilustruje, że nawet nie wiedzą, co jest w środku - zauważa nasz rozmówca. - Często dostają narkotyki od sąsiada czy kolegi. Niektórzy nawet nie wiedzą, co kupują i jak to dawkować, żeby nie umrzeć. Ostatnio próbowałem się dowiedzieć, ile osób trafia do szpitala po zażyciu tzw. nowych substancji i czy ograniczenie dostępu do dopalaczy miało na to jakikolwiek wpływ. Okazuje się, że nie. Statystyki są dokładnie takie same, jakie były. Takie sytuacje, jak ta w Świnoujściu, zdarzają się cały czas, ale po prostu się o tym nie mówi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta