GwiazdyDlaczego boimy się przepraszać?

Dlaczego boimy się przepraszać?

34-letnia Beata dorastała w domu zdominowanym przez ojca. Ona i jej siostra nieraz patrzyły, jak rodzice się kłócą, a raczej jak matka zbiera cięgi. Potem ojciec nie tylko się uspokajał, ale przestawał się odzywać w ogóle.

Dlaczego boimy się przepraszać?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

20.03.2012 | aktual.: 21.03.2012 12:52

34-letnia Beata dorastała w domu zdominowanym przez ojca. Ona i jej siostra nieraz patrzyły, jak rodzice się kłócą, a raczej jak matka zbiera cięgi. Potem ojciec nie tylko się uspokajał, ale przestawał się odzywać w ogóle. Potrafił nawet na kilka dni. A matka się przed nim kajała, przepraszała, mimo że w kłótni nie było jej winy albo leżała po obu stronach. „Nie, ojciec nie pił – mówi Beata, uprzedzając moje pytanie. – Był po prostu cholerykiem i bardzo despotyczną osobą. Wszystkich musiał sobie podporządkować. Nie lubił, gdy ktoś miał odmienne zdanie lub zrobił coś bez jego aprobaty.”

Beata wspomina, jak po którejś kłótni rodziców, płaczu i wielokrotnym przepraszaniu ze strony matki, postanowiła sobie, że w jej życiu nigdy tak nie będzie. Nie zamierzała kajać się przed mężczyzną, choćby to był jej najukochańszy. Postanowienia dotrzymała. Jest w związku od siedmiu lat, trzy lata po ślubie. Kłótnie się im zdarzają, ale nigdy jeszcze nie przeprosiła, nie przyznała się do swojego błędu. Od męża nie wymaga, żeby przepraszał ją, jeśli to nie jego wina, ale sama też tego nie robi, tylko zaczyna z nim rozmawiać i zachowywać się tak, jakby nigdy nic.

„Część osób uznaje, że słowo przepraszam świadczy o poniżeniu się – mówi psycholog, Iwona Michalak-Jędrzejczak. - Warto też przyjrzeć się korzeniom, przypomnieć sobie, jak było w naszych domach, bo to rodzice, przez umiejętność przepraszania, uczą tego samego swoje dzieci. Uczymy się m.in. przez naśladowanie.”

Jak jednak widać na przykładzie Beaty, może być zupełnie odwrotnie. Dorastając, wybieramy sobie modele, osoby, które chcemy naśladować. Tak samo określamy, jakich ról nie chcemy przejmować. Potem, w dorosłym życiu, zachowujemy się dokładnie na opak.

Są też kobiety, dla których słowo przepraszam wcale nie jest trudne do wypowiedzenia, ale nie towarzyszą mu żadne emocje, jakie powinny się z nim wiązać. Nie czują się winne, nie żałują, nie zamierzają w przyszłości poprawić swojego zachowania. Przepraszają, bo chcą się pogodzić, zacząć z daną osobą, normalnie rozmawiać albo robią to dla świętego spokoju, żeby minęła zła atmosfera.

Patrycja często rzuca przepraszam, kiedy widzi, że wymaga tego sytuacja, że drugiej osobie ulży, kiedy to powie. Ale nie ma to dla niej żadnego znaczenia. „Nie traktuję tego, jak przyznanie się do błędu. Jeśli to, że powiem to słowo ma poprawić moje relacje z drugą osobą, to czemu mam tego nie zrobić?” Patrycja nie rozumie, dlaczego przeprosiny są tak istotne dla tylu osób. Uważa, że znacznie ważniejsze jest to, żeby poprawić swoje zachowanie w przyszłości, żeby nie dochodziło do sytuacji, za które potem trzeba przepraszać.

Dla 33-letniej Edyty odwrotnie – słowo przepraszam jest tak samo trudne do wypowiedzenia, jak kocham cię. Uważa, że powinno się wyrażać uczucia i że słowne przeprosiny bardzo wiele znaczą. Problem w tym, że rzadko przechodzą jej przez usta. „Nawet kiedy wiem, że wina leży całkowicie po mojej stronie, unikam przepraszania w cztery oczy. O wiele łatwiej napisać mi smsa albo zostawić karteczkę na kuchennym stole” – wyznaje.

Edyta twierdzi, że nie chodzi o to, że nie umie się przyznać do błędu, bo owszem, umie, nigdy nie próbowała zwalać winy na kogoś innego. W jej przypadku problem tkwi raczej w formie wyrażania. „Po prostu nie potrafię spojrzeć komuś prosto w oczy i powiedzieć: przepraszam. Nie wiem, dlaczego. Może boję się reakcji drugiej osoby, jakiegoś zakłopotania albo tego, że to sprowokuje dalszą kłótnię?” Sms czy kartka na stole wykluczają dalszą interakcję, zamykają w prosty sposób sprawę. To jasny, czysty przekaz. Zawiniłam, przepraszam. Nie prowokują rozmowy, użalania się albo rozgrzebywania, analizowania.

Kłopoty z przepraszaniem mają często osoby, które silnie odczuwają strach przed porażką. Nie lubią, nawet same przed sobą, przyznawać się do błędu. Ola (28 lat) jest jedynaczką. Od kiedy pamięta, rodzice mieli wobec mniej ogromne oczekiwania. W szkole najlepiej, żeby ze wszystkich przedmiotów były piątki i szóstki, po lekcjach – zajęcia prywatne: z języków obcych i gry na pianinie. Nagradzali ją solennie za każdy sukces.

Z czasem zrodziło to w niej potrzebę ciągłego ich zadowalania, chciała, aby byli z niej dumni. Teraz już z nimi nie mieszka. Kupiła mieszkanie w innym mieście i czuje się znacznie lepiej, choć często ma wrażenie, że nie uwolniła się od nich zupełnie. Niedawno rozpadł się jej związek, po ponad roku. „Robert stwierdził, że jestem zbyt dumna i jeśli coś idzie nie po mojej myśli, robię się nieprzyjemna – opowiada. – Byłam wściekła, kiedy to usłyszałam, ale chyba muszę przyznać, że miał rację. Taka jestem. Rodzice nie przygotowali mnie na porażki. Żyłam ciągle w świecie sukcesów, wypieszczona, wychuchana. Nie umiem z honorem przyjmować niepowodzeń. Nie umiem też przepraszać. Kiedy się kłóciliśmy, to on wyciągał rękę. A ja udawałam, że nic się nie stało albo zwalałam winę na niego.”

„Kiedy traktujemy słowo przepraszam jako własną porażkę, to będziemy go unikać jak ognia. Inaczej gdy pomyślimy, że jego wypowiedzenie świadczy o naszej dojrzałości i daje szansę na poprawę relacji” – tłumaczy psycholog, Iwona Michalak-Jędrzejczak.

Oli nie udało się ocalić związku z Robertem. Obiecała sobie wtedy, że się zmieni, ale nie było łatwo. Zapisała się nawet na szkolenie dotyczące komunikacji międzyludzkiej i ma wrażenie, że pomogło. Wciąż jednak czeka, aby to sprawdzić, bo od rozstania z Robertem nie udało jej się stworzyć nowego związku.

Czasami w polepszeniu relacji z drugą osobą, a tym samym – umiejętnego radzenia sobie w kłótniach, pomagają tzw. pozycje percepcyjne. Warto, podczas każdego konfliktu spojrzeć na dany problem ze strony drugiej osoby, a potem jeszcze – z perspektywy obserwatora. Szczególnie ta ostatnia pozycja może zupełnie zmienić nasz sposób myślenia o danej sytuacji. Wtedy też znacznie łatwiej przepraszać. Kiedy zdystansujemy się do danej sprawy, wypowiedzenie słowa przepraszam staje się mniej trudne, nie znaczy to jednak wcale, że mniej znaczy.

(ios/sr)

POLECAMY:

emocjerelacjepsychologia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)