Blisko ludziFerie spędzają w zamknięciu. Konsekwencje są opłakane

Ferie spędzają w zamknięciu. Konsekwencje są opłakane

Wiele polskich dzieci spędzi ferie w domu.
Wiele polskich dzieci spędzi ferie w domu.
Źródło zdjęć: © Pexels
Katarzyna Pawlicka
09.01.2021 11:09, aktualizacja: 03.03.2022 04:20

Z badań Ariadny przeprowadzonych dla WP Kobieta wynika, że łącznie aż 64 proc. zapytanych rodziców dzieci w wieku szkolnym, nie zaplanowało urlopu na ferie. – Przed pandemią ciągle gdzieś wychodziliśmy i jeździliśmy, dzieci były szczęśliwe, a teraz większość prób wyjścia z domu kończy się płaczem – mówi Magdalena, mama cztero- i siedmiolatka.

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że ogromny wpływ na decyzję Polaków o pozostaniu w domach mają obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Zamknięte pozostają m.in. hotele, pensjonaty, stoki narciarskie, baseny czy domy kultury. Ale oczywisty i jedyny z pozoru powód okazuje się wierzchołkiem góry lodowej.

Na ekonomiczny aspekt rezygnacji z urlopów uwagę zwraca Joanna Żółkiewska, psycholog i psychoterapeuta. – Pamiętajmy, że wiele zakładów pracy miało obowiązkowe przestoje, a pracownicy muszą teraz to nadrobić. Dla dużej grupy ludzi urlop wiąże się z automatycznym obniżeniem dochodu, a przecież pandemia dała się finansowo we znaki większości z nas. Spotykam wielu zatroskanych swoją sytuacją zawodową i finansową rodziców – mówi.

– Moje dziecko, które chodzi do przedszkola, przed świętami było na kwarantannie po raz trzeci, co automatycznie wyłączyło mnie z pracy na dwa tygodnie. Inni rodzice też są przecież w takiej sytuacji, więc urlop, który chcieliby teraz wziąć, jest już kolejną nieobecnością. Nie mają pewności, jak zareaguje pracodawca, też często znajdujący się w trudnej sytuacji. Dlatego nie istnieje jedna, prosta odpowiedź na pytanie, dlaczego tak niewiele osób wzięło wolne w ferie – dodaje.

Żadnych ferii nie będzie

Na relacje między rodzicami i dziećmi oraz atmosferę podczas wolnych dni wpływ mają miesiące home office'u i nauki zdalnej. Historie naszych rozmówców pokazują, że ograniczenie kontaktów społecznych ma długofalowe skutki w postaci ciągłego zmęczenia, frustracji, zamknięcia na rówieśników i wyjazdy.

– W tym roku nie wyjeżdżamy na ferie. Mąż nie bierze urlopu, a ja wciąż jestem na urlopie wychowawczym z dwuletnim dzieckiem – mówi Marta, mama dwóch dziewczynek. – Nie planowaliśmy wyjazdu z oczywistych przyczyn, starsza córka, która jest czwartoklasistką, tydzień ferii spędzi na wsi u babci. W kolejnym tygodniu liczymy na trochę śniegu i koleżanki. Trwa pandemia i być może Lena nie powinna spotykać się z innymi dziećmi, ale wiem, że gdybym zakazała jej kontaktów z rówieśnikami, wolne dni spędziłaby przed ekranem smartfona i komputera.

Kobieta cieszy się, że córce wróciła ochota na wyjścia z domu. Jak sama przyznaje, w pewnym momencie była przerażona, że Lena nie ma w ogóle ochoty na powrót do szkoły i spotkania z koleżankami. Dodaje też, że choć starają się być z mężem kreatywnymi rodzicami i proponują dzieciom gry czy zadania plastyczne, zaczynają popadać w marazm.

– Na początku pandemii moja dziewięciolatka szalała – po wypełnieniu szkolnych kart pracy godzinami jeździła po mieszkaniu na rolkach, domagała się wyjść. Jednak po tylu miesiącach spędzonych w mieszkaniu potrzeby socjalizacji czy robienia nowych rzeczy maleją – przyznaje kobieta.

Aż 64% rodziców nie zamierza brać urlopu w ferie.
Aż 64% rodziców nie zamierza brać urlopu w ferie.© Materiały WP

Czy to oznacza, że nie umiemy kreatywnie i jakościowo spędzać razem czasu w domu? Psycholog Joanna Żółkiewska przestrzega przed generalizacją i pochopnym wyciąganiem wniosków.

– Rzeczywiście są osoby, które nie potrafią lub nie chcą spędzać w domu czasu z dziećmi. Ale proszę pomyśleć, że wielu rodziców towarzyszy dzieciom przez długie miesiące edukacji zdalnej. To niesamowicie obciążające! Dlatego zadziwiają mnie hejterskie komentarze w stylu: "zdecydowałaś się na dzieci, więc się nimi zajmuj". Przecież nie jestem ich nauczycielem – jako rodzic nie mam obowiązku znać metod nauczania. Czasem wyjście do pracy jest formą odpoczynku i, choć brzmi to nieco brutalnie, nie powinniśmy oceniać czy osądzać ludzi, którzy tak podchodzą do sprawy – zaznacza ekspertka.

– Rodzice od dłuższego czasu nie mają w ogóle czasu dla siebie, a moim zdaniem, żeby być fajnym rodzicem, trzeba mieć jakiś świat poza dziećmi. Kluczowa jest równowaga. Poza tym, choć nie mówimy o tym głośno, są rodzice, których zabawy, szczególnie z młodszymi dziećmi, nudzą. Dopiero gdy dzieci stają się partnerami do rozmowy czy bardziej skomplikowanej gry, chcą i mogą się nimi zajmować. Strasznie lukrujemy rodzicielstwo, a przecież doskonale wiemy, że to ogromne wyzwanie, do którego potrzebujemy niespożytych pokładów energii i zaangażowania. Wielu z nas spełnia się w roli rodziców, robi to chętnie, co nie znaczy, że zajmowanie się dziećmi nie jest obciążające – podkreśla.

Jak zmotywować nastolatka?

Na zmęczenie całej rodziny narzeka też Magdalena, mama dwójki małych dzieci, która jest w trzeciej ciąży.

– Przed pandemią byliśmy bardzo aktywną rodziną: nie brakowało wyjazdów, codziennie wychodziliśmy na zewnątrz. Mój starszy syn uczy się zdalnie od marca, po jakimś czasie stracił zainteresowanie spacerami i kreatywnymi zabawami. Moi synowie potrafią powiedzieć, że potrzebują odpocząć od siebie i od nas i mają ochotę pojechać do cioci na noc. Myślę, że to nie wina rodziców, a systemu, w który przy okazji pandemii wszyscy zostaliśmy uwikłani – stwierdza.

Z problemami związanymi z wielomiesięczną izolacją mierzą się także rodzice nastolatków. Agnieszka, mama córki i syna w wieku 12 i 17 lat, podkreśla, że starszym dzieciom zdecydowanie trudniej zrekompensować siedzenie w domu, zmobilizować je do aktywności. – Od początku pandemii ściśle trzymamy się ograniczeń i z nikim nie spotykamy, w związku z czym nie wyjeżdżamy nigdzie na ferie. Zawsze wyruszaliśmy zimą na narty, w tym roku zostajemy w domu. Jestem przerażona tym, jak długa przerwa w nauce stacjonarnej wpłynęła na rytm dnia moich dzieci – przyznaje.

Choć obie szkoły – prywatna, do której chodzi córka i liceum syna – stanęły na wysokości zadania i świetnie zorganizowały naukę zdalną, rodzina Agnieszki z konsekwencjami izolacji od rówieśników mierzy się cały czas. Mieszkają 10 km od Poznania, w dużym domu pod lasem. – Dzieci nie mają znajomych na miejscu, z przyjaciółmi kontaktują się wyłącznie przez media społecznościowe i telefon. Niestety, od ponad miesiąca, gdy mają wolne przez święta i ferie, chodzą spać o 2.00 lub 3.00 w nocy i nie wstają do 13.00 – zdradza.

– Zamknięcie ma wpływ na układ hormonalny, melatoninę i cały organizm. Choć zawsze mieliśmy świetny kontakt, teraz właściwie nie wychodzą z pokojów. Staram się wyciągać ich na spacery, żeby chociaż się dotlenili. Jestem bardzo wyczulona na wszelkie aspekty zdrowego życia, więc szukam rozwiązania – mówi kobieta. – Syn prosi mnie o skuteczne budzenie i wsparcie, córka utrzymuje, że wszystko jest w porządku. Wiem, że oboje powinni pójść do okulisty. Zdałam też sobie sprawę, że nastolatki potrzebują stałego kontaktu z rówieśnikami i nieprzerwanej aktywności – teraz nie potrafią zmobilizować się do uprawiania sportu, coraz trudniej oderwać ich od elektroniki – dodaje.

Jak w takim razie radzić sobie z negatywnymi emocjami w rodzinie: marazmem, zmęczeniem i frustracją, gdy jesteśmy skazani na wspólne spędzanie czasu w jednym domu czy mieszkaniu?

Poszukajmy rozwiązania

– Bardzo dużym problemem jest brak przestrzeni, w której możemy przez chwilę pobyć sami. Nie mamy szansy zatęsknić za członkami naszych rodzin, bo cały czas siedzimy sobie na głowie. Zwłaszcza gdy pracujemy i uczymy się zdalnie. Konieczność przemieszczenia się, zmiany kontekstu, otoczenia, przestrzeni, a nawet budynku, jest istotną potrzebą i jeśli ktoś mówi "nie narzekaj", nie powinniśmy brać sobie tego do serca. Gdy coś uwiera, informujmy o problemie - to nie jest narzekanie, a poszukiwanie rozwiązania – komentuje Joanna Żółkiewska.

– Jestem za tym, żeby budować sobie sieć wsparcia. W momencie, gdy przestaliśmy żyć w wielopokoleniowych rodzinach i zaczęliśmy grodzić osiedla, utraciliśmy szerokie relacje społeczne. Dla sąsiadów jesteśmy anonimowi, nie możemy liczyć na ich pomoc. Kiedyś było tak, że znajomi i rodzina opiekowali się młodszymi dziećmi, a teraz wynajmujemy opiekunki. Absolutnie nie oceniam, bo tego wsparcia pozbyliśmy się przez zmiany społeczne i ekonomiczne – mówi.

– Ale jestem zdania, że powinniśmy próbować je odzyskać. Tak, żebyśmy mieli się do kogo zwrócić, jeśli chcemy zostawić dzieci na godzinę i nie być przy okazji ocenianym. Często mówimy, że jesteśmy zdenerwowani. To słowo-wytrych, za którym może kryć się strach, lęk, wściekłość, różne emocje… Zachęcam, żeby z uwagą przyglądać się sobie, odkrywać, co czujemy i czego potrzebujemy oraz szukać tych, którzy są gotowi nam pomóc. I, choć sama jestem psychologiem, nie uważam, że ze wszystkim trzeba od razu iść do specjalisty. Pomyślmy, co możemy zrobić, żeby mieć na podorędziu bliskie osoby, niekoniecznie tylko te z najbliższej rodziny – kwituje specjalistka.

Wg danych Mondial Assistance, w 2019 r. 44,3 proc. rodziców deklarowało, że weźmie urlop zimowy, by spędzić czas z dziećmi. 55,7 proc. przyznało, że nie skorzystają z takiej możliwości.

Badanie dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna. Próba ogólnopolska licząca N=1090 osób w wieku od 18 lat wzwyż. Struktura próby dobrana wg reprezentacji w populacji dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Metoda: CAWI.

Termin realizacji 1-5 stycznia 2021 roku.

Źródło artykułu:WP Kobieta