Blisko ludziGdy rózga nie wystarcza, pojawia się Krampus. O przedświątecznym zwyczaju zastraszania niegrzecznych dzieci

Gdy rózga nie wystarcza, pojawia się Krampus. O przedświątecznym zwyczaju zastraszania niegrzecznych dzieci

Gdy rózga nie wystarcza, pojawia się Krampus. O przedświątecznym zwyczaju zastraszania niegrzecznych dzieci
Źródło zdjęć: © Graz Tourismus | Harry Schiffer
20.12.2019 14:18, aktualizacja: 20.12.2019 20:16

Przychodzi z Mikołajem. Ma kopyta, rogi i wielki kosz na niegrzeczne dzieci. O tym, czym jest Krampus, dowiedziałam się po kilku miesiącach mieszkania w Austrii. Wówczas szybko zrozumiałam, że rózga, którą straszy się w Polsce niegrzeczne dzieci, wcale nie jest taką złą karą.

Okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia już od dziecka kojarzył mi się bardzo pozytywnie. Grudzień przynosił ze sobą pewną magiczną aurę. Pamiętam skrzypiący pod nogami śnieg, zapach choinki, smak lukrowanych pierników i pisanie listu do świętego Mikołaja, który błyskawicznie znikał (jak odkryłam po latach) w teczkach moich rodziców. W rolę Mikołaja na przemian wcielali się wujowie, którzy przepytywali mnie i kuzynostwo ze znajomości kolęd. Dociekali też, czy byliśmy grzeczni.

A rózga była? Może dwa razy pojawiła się pod choinką. Oczywiście nikt jej jednak nie użył. Była to forma niewinnego żartu, bo przecież prezent i tak był, dodatkowo. Nie byłam świadoma, jak beztroskie podejście do świąt Bożego Narodzenia mają polscy rodzice. Wszystko zmienił mój wyjazd do Austrii.

Krampus – mroczny towarzysz świętego Mikołaja

Klagenfurt to miasto położone w południowej części Austrii i stolica kraju związkowego Karyntia. To właśnie tam spędziłam sześć miesięcy, które pozwoliły mi poznać bliżej wiele miejscowych zwyczajów. Już pod koniec listopada czuć było świąteczną atmosferę. W centrum miasta znajdował się pięknie przystrojony jarmark świąteczny, gdzie na licznych straganach sprzedawano kubki aromatycznego, grzanego wina. Moją uwagę przykuły jednak stoiska ze słodyczami w miejscowych marketach, na których obok czekoladowych św. Mikołajów i bałwanków dostrzegłam zupełnie nową postać. Była to sylwetka diabła z pazurami i długim językiem, która w żaden sposób nie pasowała do znanych mi świątecznych dobrodusznych bohaterów.

Zainteresowana diabłem postanowiłam zapytać o niego lokalnych mieszkańców. Znajomi Austriacy oznajmili, że to Krampus i zaproponowali, abym wraz z nimi poszła na tzw. Krampuslauf, czyli "Bieg Krampusów". Jak wyjaśnili, zgodnie z legendą diabeł przychodzi wraz ze świętym Mikołajem, a obszerny kosz na jego plecach służy do porywania niegrzecznych dzieci. Pochód Krampusów miał być wydarzeniem, podczas którego diabły wychodzą z piekieł, aby zaprezentować swoją siłę. Już po samym opisie tradycja wydała mi się wyjątkowo upiorna.

Krampuslauf w podalpejskich miasteczkach

Pochód Krampusów odbywał się wieczorem w centrum miasta. Na miejscu zgromadzone były tłumy, którym straż miejska nakazała ustawić się za metalowymi barierkami. Pusta przestrzeń miała pełnić funkcję wybiegu na diabłów. Wokół mnie stali nie tylko ludzie dorośli, ale również kilkuletnie dzieci. "Bieg diabłów" poprzedzała głośna i upiorna muzyka.

Na plac kolejno wybiegały grupy osób, które, krzycząc, wieszały się na barierkach i wyciągały zakończone ostrymi pazurami łapy ku zgromadzonej publice. Przebierańcy nieśli pochodnie lub pchali wielkie klatki, w których znajdowały się kukły dzieci. Wszystkie diabły miały upiorne maski z wykrzywionymi, zdeformowanymi twarzami, podświetlonymi oczami i gigantycznymi rogami. Ich stroje przypominały charakteryzacje wyjęte z filmów grozy. Zadbano nawet o takie detale jak zakrwawione kły. Krampusy poruszały się na sztucznych kopytach, wymachując miotłami w stronę stojących za barierkami dzieci. Ich sylwetki dodatkowo oświetlano czerwonym światłem, a gęsty dym imitował piekielne opary. Byłam zaskoczona, jak realistycznie wyglądały te postacie. Od razu pomyślałam, że mizerna rózga, która pojawiła się niegdyś pod moją choinką, była niczym w porównaniu ze stworami z piekieł.

Obraz
© Graz Tourismus | Harry Schiffer
Obraz
© Christkindlmarkt | Neumayr

– Tradycja sama w sobie nie jest do końca austriacka. Raczej nie znajdziemy jej w Wiedniu, częściej te wydarzenia odbywają się w alpejskich miasteczkach. Krampus według tradycji odwiedza dzieci, które były niegrzeczne i karze je za niewłaściwie zachowania. Następnego dnia za to przychodzi Mikołaj lub też Mikołaj przybywa wspólnie z Krampusami i wybiera dzieci, które nie sprawiały trudności. Krampusy zwykle przedstawiane są jak potwory i demony, by odwieść od czynienia zła w kolejnym roku – wyjaśnia Urszula Kalinowska z portalu austria.info.

Obraz
© Österreich Werbung | Gregor Semrad

Psycholog dziecięcy o Krampusie i świętym Mikołaju

Psycholog dziecięca Aleksandra Piotrowska w rozmowie z WP Kobieta podkreśliła, że straszenie dzieci pełniło niegdyś ważną funkcję wychowawczą.

– Śledząc tego typu tradycje, które w takiej czy innej formie są do dziś obecne w wielu krajach i właściwie na wszystkich kontynentach, możemy zobaczyć, jak bardzo zmieniło się podejście do wychowania. Przecież u podłoża zarówno tradycji z Krampusem w roli głównej, jak i naszej rózgi leży przeświadczenie, że wychowywać znaczy straszyć, karać, a przynajmniej stawiać przed dzieckiem groźbę kary. Takie podejście uznawano za jedyny, jeżeli nie główny sposób wychowania człowieka – zapewnia. – Przez wychowywanie oczywiście rozumiano czynienie posłusznym i działającym tak, jak życzyli sobie tego jego dorośli opiekunowie – dodała.

Aleksandra Piotrowska zwraca jednak uwagę, że w miarę upływu czasu gromadzimy coraz większą wiedzę na temat rozwoju człowieka i coraz częściej odrzucamy takie podejście.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl