Kobiety astronautki na podbój Marsa? One nie mogą się tego doczekać
Jessica Meir od zawsze marzyła o kosmicznych podróżach. Gdy miała 5 lat nauczyciel poprosił, by namalowała kim chciałaby zostać w przyszłości. Jej rysunek astronautki nie różni się od tego, jak wygląda dziś jej życie. Razem z trzema innymi kobietami znalazła się w elitarnym gronie kosmonautów, którzy za kilkanaście lat jako pierwsi postawią nogę na Marsie.
25.01.2016 | aktual.: 24.10.2016 15:22
Jessica Meir od zawsze marzyła o kosmicznych podróżach. Gdy miała 5 lat nauczyciel poprosił, by namalowała kim chciałaby zostać w przyszłości. Jej rysunek astronautki nie różni się od tego, jak wygląda dziś jej życie. Razem z trzema innymi kobietami znalazła się w elitarnym gronie kosmonautów, którzy za kilkanaście lat jako pierwsi postawią nogę na Marsie.
Dla Meir to spełnienie marzeń. W 2013 roku NASA wyłoniło ją spośród blisko 6 tysięcy kandydatów na członka załogi nowej ekspedycji. Na dwuletni kurs zakwalifikowano w sumie 8 osób, z czego 4 to kobiety. To pierwszy taki przypadek w historii amerykańskiej kosmonautyki. Obok Meir w kursie uczestniczyły także Anne McClain, Christina Hammock Koch i Nicole Aunapu Mann. Każda z nich ma swoją konkretną specjalizację.
Meir jest biologiem. Do tej pory studiowała życie zwierząt, a szczególnie to, jak przystosowują się do ekstremalnych warunków. Na Antarktyce nurkowała z pingwinami, by zobaczyć jak radzą sobie bez tlenu, w Himalajach obserwowała gęsi tybetańskie. Teraz będzie miała okazję przyjrzeć się innym drapieżnikom – ludziom w kosmosie.
Nicole Aunapu Mann ma 38 lat i w przeciwieństwie do Meir nie marzyła o byciu astronautką, a żołnierką. Po szkole wstąpiła do marines, walczyła na misji w Iraku. Latając na myśliwcach wpadła na pomysł, że to właśnie kosmos stanowiłby dla niej największe wyzwanie. Wojsko porzuciła więc dla lotów kosmicznych. Podobnie Anne McClain, która swoją karierę zaczęła także od armii. To było dla niej niewystarczające. Jak przyznaje, w czasach wojen i wszechobecnych konfliktów, kosmos daje nadzieję na lepszą przyszłość. – Tam nie liczy się narodowość czy religia, jesteśmy częścią jednej załogi zwanej „Ludzkość” – mówi. Christina Hammock Koch o kosmosie marzyła od dziecka. Jej pokój obwieszony był plakatami gwiazd i planet. Ukończyła kurs pilotażu, nurkowania, spędziła rok na biegunie południowym. Dla NASA była idealną kandydatką.
Podczas kursu latały ponaddźwiękowymi odrzutowcami T-38, brały udział w misjach wojskowych, spędziły kilka wyczerpujących tygodni w laboratoriach, które mają przygotować je do funkcjonowania w stanie nieważkości. Uczą się inżynierii i języków obcych, szczególnie rosyjskiego, dzięki czemu będą mogły porozumieć się z rosyjskimi astronautami przebywającymi na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
- To będzie najdłuższa, najcięższa i najbardziej ambitna misja w historii światowej astronautyki - mówi Dava Newman z NASA w wywiadzie dla amerykańskiego „Glamour”.
Marzenie o Marsie
Specjaliści nie potrafią powiedzieć, kiedy dokładnie taki lot wystartuje. Wstępne szacunki wskazują, że może być to za minimum 15 lat i nie będzie to proste. W Chinach, Rosji czy Europie realizuje się plany wysłania kolejnych robotów, za to prywatne filmy do spółki z NASA myślą o załogowej ekspedycji. To nie tylko wyzwanie dla ciała, ale też psychiki. Dotarcie na miejsce zajmie około 9 miesięcy, na Marsie mają spędzić z kolei 2-3 lata.
- Na pewno będę tęskniła za mężem. W podróż na biegun południowy zabrałam kilka pudełek, zaglądałam do nich kolejno co kilka miesięcy. Przed ewentualną misją kosmiczną poproszę bliskich, by zapakowali mi osobiste drobiazgi i oznaczyli datę, kiedy mam je otworzyć. Takie rzeczy sprawiają dużo radości, gdy tęsknimy za rodziną i przyjaciółmi – mówi Koch.
- Mój synek ma obecnie 4 lata. Kiedy dojdzie do wyprawy na Marsa, będzie nastolatkiem. W czasie, gdy mnie nie będzie, dorośnie i zmieni się. To wielkie poświęcenie – dodaje Mann. Zamknięcie 8 osób w hermetycznym pomieszczeniu na dwa lata budzi wiele wątpliwości. Naukowcy z NASA od 2013 roku pracują nad serią HI-SEAS. To badanie, podczas którego sześć kobiet i mężczyzn zamyka się w specjalnym pomieszczeniu na obrzeżach wulkanu na Hawajach, by zbadać to, jak zmieniają się relacje między nimi.
- Zdarzały się konflikty, jak choćby to, kogo czas na sprzątanie, ale nic poważnego, z czym byśmy sobie nie poradzili. Najbardziej obawiałam się tego, że znudzi się nam jedzenie wciąż tych samych posiłków, ale to nie był dla nas żaden problem. Z czasem staliśmy się bardzo kreatywni w wymyślaniu nowych rzeczy. Po 8 miesiącach kilka osób z mojej złogi naprawdę miało dość – przyznaje Martha Lenio, była wolontariuszka w projekcie.
Wszystkie astronautki przyznają zgodnie, że to ogromne poświęcenie, ale nie zawahają się przed wejściem na statek, gdy przyjdzie dzień, w którym misja wystartuje.
- Z kosmosu nie widać granic. Ziemia jest tylko jednym małym punkcikiem. Chciałabym, by każdy mógł spojrzeć na nią z perspektywy kosmosu - ujrzelibyśmy wtedy, jak mała jest planeta, na której żyjemy i jak bardzo jesteśmy wszyscy od siebie zależni – mówi McClain.
md/ WP Kobieta