Męskie sztuczki, czyli...

Kto choć trochę zna kobiety, doskonale wie, o czym najbardziej lubią rozmawiać z innymi kobietami. O ciuchach? O kosmetykach? Nie. O tym, w jaki sposób wychować mężczyznę. Skoro one mogą, to może warto, może należałoby zastanowić się w męskim gronie, jak wychować kobietę. O ile w ogóle to możliwe.

Męskie sztuczki, czyli...
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

12.03.2007 | aktual.: 30.05.2010 13:18

Kto choć trochę zna kobiety, doskonale wie, o czym najbardziej lubią rozmawiać z innymi kobietami. O ciuchach? O kosmetykach? Nie. O tym, w jaki sposób wychować mężczyznę. Skoro one mogą, to może warto zastanowić się w męskim gronie, jak wychować kobietę. O ile w ogóle to możliwe.

Kwestia tylko z pozoru wydaje się zabawnie odwetowa. Pytanie jest bardzo zasadne. Bo choć to kobiety powszechnie uważają nas za osobników wyjątkowo źle wychowanych, czemu z ogromną ochotą dają wyraz podczas każdej pogawędki, same wcale nie są lepsze. Po prostu - nikt nie jest doskonały: płeć nie ma tu nic do rzeczy i jakakolwiek licytacja w tym względzie nie ma najmniejszego sensu. Ma sens natomiast refleksja nad tym, co można - co my możemy - zrobić, jak możemy wpływać na partnerki, jak powinniśmy je wychowywać, by efekcie było nam lepiej. Im zresztą też.

No i klapa!

Jeśli dać wiarę kobietom, życie z mężczyzną pod jednym dachem to nieprzerwane pasmo udręki. Obraz, jaki malują, jest mroczny niczym średniowieczna wizja piekła. Mężczyźni - powiadają damy zgodnym chórem - to zapatrzeni w swoje przyjemności egocentrycy i egoiści, którzy nie dość, że na każdym kroku uganiają się za blondynkami, nie dość, że nie kiwną w domu palcem w jakiejkolwiek sprawie wymagającej odrobiny wysiłku, to jeszcze noszą spodnie tak długo, aż im z tyłka spadną, brudne skarpetki wrzucają pod szafę, a na dodatek nie zamykają klapy sedesu. Wnosząc z zapału, z jakim o tym mówią, ta klapa ma ich - nas - dobić.

A one? Jakie są one? Co najczęściej mamy im za złe? Na pewno to, że nie podzielają naszych pasji, upodobań, że lekceważą to, co nam się wydaje ważne, na przykład łowienie ryb, że nie doceniają naszych gestów, że nie mają zrozumienia dla naszego uporządkowanego chaosu, który obcesowo nazywają bałaganem, że nie rozumieją naszych poświęceń... Można do tego katalogu dodać sto innych spraw, a i tak jeszcze nie będzie pełny. Ale, mówiąc już całkiem serio, tak naprawdę, w tle tych wszystkich pretensji wygłaszanych i przez kobiety, i przez mężczyzn, widać dokładnie to samo: niespełniony partnerski ideał. Bądź wyrozumiały

Jeden z cenionych psychoterapeutów, Wojciech Eichelberger, opowiadał kiedyś przy jakiejś okazji, że jeśli ktoś chciałby (a zdecydowanie chcemy tego wszyscy) by jego partner był osobą silną, mądrą, niezależną, kochającą, ciepłą i jednocześnie piękną wewnętrznym pięknem, otóż jeśli ktoś chciałby spotkać taki ideał - najpierw sam musi się taki stać. Podążając tym tropem należałoby powiedzieć więc, że na kobietę, którą chcemy wychować, trzeba spojrzeć z ogromną wyrozumiałością: taką samą jak ta, z którą przyglądamy się samym sobie.

Z dwóch światów w świat

W związku staramy się - bo zakładamy, że się staramy - połączyć pod jednym dachem dwa światy: świat, w którym do tej pory żyła nasza wybranka, ze światem, w którym żyliśmy my. Musimy - jeśli chcemy, a zakładamy, że chcemy - pogodzić jej styl i sposób życia, jej nawyki, gusty, kindersztubę, punkty widzenia, wizje, poglądy estetyczne, z własnymi - zwykle zgoła innymi - przyzwyczajeniami, wyobrażeniami i upodobaniami. Że to oczywiste? Nie do końca, nie w każdym przypadku. Poza tym - nie zawsze to, co wiemy, potrafimy umiejętnie wykorzystać w codziennym życiu. Prawda jest taka, że zdarza się nam mylić pojęcia. I zamiast łączyć dwa światy, dokonujemy zaboru terytorium; zamiast godzić odmienne style życia - narzucamy nasz, walczymy o pozycję, naiwnie wierząc, że wiemy lepiej, jak powinno być. Najczęściej, jak uczy życie, nie wiemy. Nie mówiąc już o tym, że z wychowaniem partnerki - w interesie związku, a więc i w naszym własnym interesie - nie ma to nic wspólnego i że wymuszona siłą dominacja, pozorne zwycięstwo,
prowadzi wprost do klęski. Także naszej, najbardziej osobistej.

Pochyl się, by zwyciężyć

Czemu służy wychowanie kobiety? Tak naprawdę temu, żeby stała się aniołem, żeby jej postawa odpowiadała twoim oczekiwaniom. Wychowując ją chcesz osiągnąć właśnie ten cel, a więc - chcesz zwyciężyć. Metody, po jakie sięgasz, muszą być przede wszystkim skuteczne - mniejsza z tym, że mogą się wydawać mało efektowne.

Jeśli trenujesz walki Wschodu, korzystasz zapewne z zasady, w myśl której po to, by zwyciężyć, najpierw należy się pochylić. Jeśli grasz w szachy, bywa, że decydujesz się na gambit: oddajesz wprawdzie figurę, ale zyskujesz lepszą sytuację.

Mów, mów, mów!

Zawsze mów o co ci chodzi. I przekonaj swoją partnerkę do tego, by również niczego w sobie nie tłamsiła. Nie licz na to, że sama odgadnie twoje najskrytsze marzenia i oczekiwania: tobie też w odniesieniu do niej zdarza się to tylko od czasu do czasu. A trudno kogoś przekonać, nie mówiąc mu - do czego. Poza tym - bądź cierpliwy. Jeśli - bezskutecznie powtarzając jakąś kwestię po raz sto pierwszy - poczujesz się bezsilny i wybuchniesz, możesz być pewien, że usłyszysz od niej wściekłe pytanie: „Musisz się od razu tak drzeć?!”. Twoje grzeczne tłumaczenie, że nie od razu, tylko po stu wcześniejszych razach, niczego nie zmieni, a nawet może pogorszyć sytuację. Po prostu: nie zniechęcaj się i nie irytuj. Mów, mów, mów do skutku. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Daj spokój, Kaziu...

... i się nie awanturuj. W ogóle. Im głośniej będziesz krzyczał, tym mniej będzie słyszała. To naturalne - nie ma w tym jej złej woli. A przecież zależy ci na tym, żeby słyszała, prawda? Porozmawiaj zatem, wytłumacz, co twoim zdaniem jest nie tak. Ale - bądź konsekwentny. Nie wymagaj od niej jednego dnia, by wreszcie spoważniała, by nazajutrz wściekać się, że jest ponura. Nie zrozumie - skądinąd słusznie - o co ci naprawdę chodzi. Albo inna historia: gdy nie podoba ci się kiecka, którą ma na sobie i obiecasz jej nową, a następnego dnia stwierdzisz, że właściwie w tej wczorajszej jest jej doskonale, wobec czego zakup można spokojnie odłożyć na przyszły rok - przestanie brać poważnie to, co mówisz, przestanie się liczyć z twoim zdaniem. A przecież chcesz, żeby się liczyła. Bądź konsekwentny nie tylko w kwestii swoich zobowiązań, lecz także w głoszeniu oczekiwań.

Spokojnie obejrzyj mecz

Nie zabraniaj, nie stawiaj ultimatum. Raz, że to szczeniackie, a dwa - że absolutnie nieskuteczne. Owszem, za pomocą ultimatum możesz osiągnąć pożądany efekt, ale nie zdobędziesz tego, na czym powinno ci zależeć znacznie bardziej: zrozumienia. Chcesz mieć wykonawczynię poleceń, czy kobietę, która cię akceptuje? To nieprawda, że z tą pierwszą jest wygodniej: ta druga zrobi dokładnie to samo, tyle, że wszystkim wokół jest przyjemniej. Tobie też. Dawaj również dobry przykład. Jeśli twoja partnerka ma pretensje, że znów oglądasz jakiś nudny mecz w telewizji, przypomnij jej, i to bez ironii, że gdy ona ogląda kolejny odcinek nudnego serialu, ty nie protestujesz. O ile rzeczywiście nie protestujesz. To przekona ją zdecydowanie bardziej niż rzut opróżnioną puszką w jej kierunku

Paraliż pod beszamelem

Nie przesadzaj z krytyką, nie wytykaj ciągle jej przywar. Owszem - mów o tym, co ci się nie podoba, ale nie rób tego na każdym kroku, wyłącznie. Uzna, że jest beznadziejna, że niczego nie potrafi, do niczego nie jest zdolna, a to paraliżuje. Człowiek sparaliżowany zaś, zgodnie z ogólną wiedzą, nie jest w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu, nie potrafi nic ze sobą zrobić. A tobie zależy przecież dokładnie na czymś odwrotnym, prawda? Co więcej - w żadnym wypadku nie krytykuj jej w towarzystwie, nigdy. Jeśli sądzisz, że twój okrzyk „Ten beszamel jest świetny, a Zośka niestety kompletnie nie potrafi gotować!” wpłynie na rozwój jej talentów kulinarnych, jesteś w błędzie. Nie wpłynie. Co gorsza - poczuje się dyskredytowana, będzie miała żal, co w najmniejszym stopniu nie sprzyja porozumieniu, a w konsekwencji - podążaniu przez nią w kierunku twoich oczekiwań. A przecież chcesz, żeby podążała. Chwal więc raczej. Rób to jak najczęściej. Zwłaszcza wtedy, gdy zrobiła coś na twoją prośbę, gdy dostrzegłeś efekt swoich
pedagogicznych zabiegów. Twoja radość sprawi jej radość. Czerpiąc przyjemność z twojej przyjemności pójdzie dalej w dobrym kierunku.

Męskie sztuczki?

Nie zapominaj o tym, że oprócz metod uniwersalnych, są i takie, które w odniesieniu do kobiety sprawdzają się wręcz rewelacyjnie. Przemawiaj - i to po pierwsze - do jej wyobraźni. Stara prawda głosi, że rozbudzanie wyobraźni jest jedną z najskuteczniejszych metod uwodzenia kobiet. A skoro tak, to wątpliwe, by rzecz odnosiła się wyłącznie do łóżka. Irytuje cię, że twoja partnerka nie ma w sobie ciekawości świata, że w zupełności wystarczają jej coroczne wakacje w Międzyzdrojach, a o wymarzonej przez ciebie podróży na Cyklady myśli jak o zsyłce na Syberię? Nie informuj jej, że już wykupiłeś bilety, wobec czego najlepiej będzie, jak już zamknie walizkę. Bądź stanowczy, choć nie rób niczego na siłę. Ten wyjazd ma być dla ciebie przyjemny. Nie będzie taki, jeśli ona zatruje ci życie już na samym początku ostentacyjnie obnosząc swoją niechęć. Roztocz więc przed nią wizję: opowiedz o niezwykłych plażach, o niezapomnianych zachodach słońca, przywołaj obrazy znane z telewizyjnych reklam, słowem - rób co chcesz, ale
przemów do jej wyobraźni! Gdy zostanie rozbudzona, gdy potem sama przekona się, że wizja nie kłamała, jej ciekawość świata z pewnością się rozwinie. Osiągniesz dokładnie to, czego chciałeś. Po drugie - bądź jej oparciem. To coś, czego każda kobieta - nie tylko „taka mała” - pragnie bodaj najbardziej. To coś, co rodzi w niej ufność wobec ciebie. Wniosek sam się prosi: najłatwiej ją zmienić wtedy, gdy to oparcie w tobie znajduje, gdy ma poczucie bezpieczeństwa. Nie lekceważ tych potrzeb. Innych zresztą też nie, nawet tak bardzo niezrozumiałych, jak niedzielna wizyta u jej rodziców. Poza wszystkim innym - to się, po prostu, opłaca. Bo w zamian za twoje zrozumienie, kobieta gotowa jest zrobić bardzo, bardzo wiele. Czasami nawet da się wychować.

Komentarze (0)