Blisko ludziPani Krystyna przez cały dzień stoi na styropianie. "Po całym dniu mam wszystko gdzieś"

Pani Krystyna przez cały dzień stoi na styropianie. "Po całym dniu mam wszystko gdzieś"

Pani Krystyna Cygańska stoi od świtu do zmierzchu na styropianie. Na jej stoisku pierniki, ciasteczka, ozdoby, które cierpliwie każdego ranka wykłada na stoisku i czeka. Czy bolą ją nogi albo plecy, czy myśli o rodzinnych problemach, uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Bo atmosfera na świątecznym straganie musi być świąteczna.

Pani Krystyna przez cały dzień stoi na styropianie. "Po całym dniu mam wszystko gdzieś"
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Lidia Pustelnik

22.12.2017 | aktual.: 22.12.2017 14:15

Pani Krystyna nie jest osobą, która lubi narzekać - kilka chwil rozmowy wystarczy, by zorientować się, jak jest ciepła i optymistycznie nastawiona do świata. A żalić się miałaby na co, bo praca, którą sobie wybrała, nie należy do lekkich. Każdego ranka rusza na rynek w Białymstoku, by wyłożyć swoje rękodzieło i inne produkty na świątecznym targowisku. Zwykle zajmuje jej to całą godzinę. Potem sześć godzin sprzedaży i znów godzinne pakowanie. To pakowanie na koniec dnia jest chyba najgorsze, kiedy zapada zmrok i dopada ją zmęczenie, marzy tylko o tym, by wreszcie poleżeć w domu. Wygrzać się.

– Jest bardzo zimno – mówi bez ogródek. – Zakładam na siebie: rajstopy, trzy pary legginsów, w tym jedne ocieplane. Jedne na drugie. A na górze mam trzy bluzki, polar, kożuszek i na to zakładam kurtkę. Ruchy są mocno ograniczone – śmieje się. Potem jednak poważnieje. – Kiedy się usiądzie, to potem trzeba się czegoś złapać, żeby wstać, bo inaczej to trudne. Jesteśmy okutani, bo nie możemy włączyć tam żadnej farelki ani żadnego innego ogrzewania – mówi.

Obraz
© Facebook.com

Zresztą przesiadywania na stołeczku się w ciągu 6 godzin sprzedaży nie ma zbyt wiele. – Siada się bardzo mało, bo jak ktoś przechodzi, to człowiek stoi. Są ludzie, którzy nie podejdą do stoiska, jak nie widzą nikogo, bo się obrażają: "ja tu jestem klient i proszę się mną zaopiekować". Inni są nieśmiali i nie podejdą, jeśli się do nich nie zagada. A jeśli się usiądzie, to człowieka praktycznie nie widać zza towaru – tłumaczy cierpliwie. – Stoimy na styropianie, żeby od nóg nie ciągnęło. Bo tak, to stalibyśmy na kamieniach – dodaje.

Obraz
© WP.PL

Co ją rozgrzewa? Twierdzi, że rozmowa z innymi sprzedawcami. Bywa naprawdę wesoło. Wszyscy jadą na tym samym wózku, a w ciągu dnia nie mają zbyt dużo do roboty. Pani Krystyna uważa, że to nieporozumienie, że kiermasz świąteczny jest otwarty do 17. Gdyby mogli sprzedawać na przykład od 15. do 21., mieliby o wiele lepszy utarg.

– Najwięcej osób było w niedzielę, bo wszyscy poszli na spacery i do nas zaglądali. A tak, stoimy w godzinach, kiedy ludzie pracują. Gdy się zbieramy, to zawsze ktoś podchodzi i mówi: ale jak to, ja dopiero co wyszłam z pracy, w wy już zamykacie – opowiada pani Krystyna. Ten problem faktycznie został rozwiązany w innych miastach. Świąteczny targ na rynku w Krakowie czy Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu otwarte są do 21. Ten przy Placu Narutowicza w Warszawie – tylko do 19.

Obraz
© Facebook.com

Klient nasz pan
Sprzedawca na targu świątecznym przez cały dzień jest przykuty do swojego stoiska. Nie może opuścić go nawet na krok, chyba że jest pewien, że w tym czasie nie pojawi się złodziej, który zwędziłby mu kilka ręcznie robionych bombek lub godzinami wyszywanych obrusów. Pani Krystyna ma dużo czasu, żeby dokładnie przyjrzeć się choinkowym świecidełkom. – Jak są dwie osoby, to mogą się wymieniać. Ja stoiska nie zostawię, bo jestem sama. Czasem podjeżdża do mnie mąż, żebym poszła na obiad do baru. Do ciepełka, żeby się trochę rozgrzać.
Zresztą w termosie mam herbatę – mówi.

– To wyczerpująca praca. Niezależnie od samopoczucia i innych swoich problemów, musisz być nieustannie uśmiechnięta, tryskać humorem i być otwarta na klienta. Na dodatek zimno wyczerpuje fizycznie. Kiedy wracam do domu, naprawdę mam wszystko w nosie i muszę odpocząć, bo wiem, że następnego dnia znów będę tam stała w zimnie – opowiada.

Kobieta nie narzeka na klientów. Ma wrażenie, że w tym okresie łagodnieją, stają się nieco milsi, niż na co dzień. – W Białymstoku są trochę inni klienci, niż na przykład na Mazowszu, gdzie sprzedaż idzie lepiej. Tu rękodzieło do nich nie dociera w aż takim stopniu. Z drugiej strony na Podlasiu niemal wszystkie panie w domu same dziergają, szyją, robią piękne rzeczy, więc pewne towary po prostu ich nie wzruszają, bo same potrafią je wykonać – komentuje. Oczywiście zdarzają się tacy, którzy kręcą nosem albo narzekają na cenę. Pani Krystyna po prostu się z tego śmieje.

Obraz
© Facebook.com

Kiedy pytam ją, czy nie ma dość świąt, tej atmosfery, tych błyskotek, energicznie zaprzecza. W weekend przyjadą do niej córki. – W tym roku powiedziałam rodzinie, że w domu nie będzie tak czyściutko, jak zawsze – mówi trochę zmartwiona.

– Po prostu nie zdążę, na przygotowania mam tylko sobotę. Może dziewczyny dojadą, to mi pomogą. Tak to miałabym tydzień na przygotowanie domu do świąt. W tym roku zakupy zrobi mąż. U nas w domu w Wigilię jest wielkie zamieszanie, bo stroimy cały dom, lepimy pierogi, ubieramy choinkę. Cała rodzina jest zaangażowana. Ja to lubię – mówi. Gdy pytam ją dziś, jak samopoczucie i temperatury, nie traci humoru. – Jeszcze jeden dzień, damy radę! – odpowiada.

Tradycja targów bożonarodzeniowych przywędrowała do nas z Niemiec. Najstarszy targ znajdował się w Dreźnie. Otwarto go w 1434 roku i już wówczas zaczęto sprzedawać na nim lokalny przysmak – strucle. To od tego przysmaku wzięła się też jego nazwa: Targ Struclowy (Striezelmarkt). W Polsce najsłynniejszym jarmarkiem świątecznym jest ten znajdujący się we Wrocławiu, wzorowany na targach niemieckich. Odbywać miał się tam już w XVI wieku. Za najpiękniejsze uważa się z kolei Krakowskie Targi Bożonarodzeniowe. W 2016 roku CNN umieściło je na liście 10 najpiękniejszych targów świątecznych w Europie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)