Poland now...

Poland now...

Poland now...
12.06.2008 12:12, aktualizacja: 26.06.2010 14:21

W Londynie rządzi „mniejszość” polska oraz soki Tymbark i wyroby polskich browarów. Na szczęście „idzie nowe” – choćby z muralami polskiego artysty prezentowanymi w toalecie.

Nie da się ukryć, że tym, co aktualnie rządzi w Londynie, nie jest ulotna moda, ani zadomowione indie kids, ani przebrzmiały, ale obecny punk rock, czy Tony Blair lub Gordon BrownBrown. Teraz rządzi „mniejszość” polska oraz soki Tymbark i wyroby polskich browarów. Na szczęście „idzie nowe” – choćby z muralami polskiego artysty, prezentowanymi w toalecie.

„Kiedyś, wysiadając w Londynie z samolotu z Polski, obserwowałeś z fascynacją, jak twój narodowy język powoli – wraz z kolejnymi krokami – rozpływa się w londyńskiej Wieży Babel. Teraz czekasz na moment, w którym nie będzie słychać „ż”, „sz”, „cz” i on nie nadchodzi!” – mówi mój znajomy. I niestety ma rację. Lotnisko, metro, taksówkę, autobus w szczególności wypełnia nasza mowa ojczysta. Głównie słychać charakterystyczny zaśpiew przy słowie na „k”. No i narzekanie. I to że ktoś coś zawalił i że nie udało. Ups! Boli.

Everywhere

Szok może przyjść również wtedy, gdy wejdziemy do sklepu. Pamiętam, że w czasach, kiedy studiowałam w Londynie wyprawa po prawdziwy chleb do polskiej dzielnicy była rytuałem i przygodą. Dzisiaj nie ma już polskiej dzielnicy, bo praktycznie wszystkie dzielnice stały się polskie.

ZOBACZ TEŻ

Emporium

"Skajpuję" ze znajomym londyńskim fotografem o pseudonimie Naughty James. Kochany niegrzeczny fotograf obrabia zdjęcia w komputerze, nudzi się, bo jest piątek wieczór i chciałby już wyjść z domu, ale nie może. Magiczny sposób na zabicie chęci oddania się w objęcia Friday Night? Butelka piwa przed ekranem... „By the way Aga - pisze Naughty – what does it mean ‘Lech’?...”. I uświadamia mnie - polskie przetwory tego typu można dostać WSZĘDZIE na terenie Wielkiej Brytanii. Są niezwykle popularne bo w porównaniu do brytyjskiego piwa mają smak... No i zacieśniają więzy pomiędzy naszymi krajami, a to teraz wskazane, dodaje NJ. Poza tym lubi polskie batoniki i soczki.

Śledź mnie śledzi

Polskiego matjaska? Paszteciku drobiowego? Kiełbaski żywieckiej lub krakowskiej? Wszystko hermetycznie pakowane, świeżutkie, aż chce się Masłowską cytować... Bigosik? Gołąbek? Odzywa się we mnie w tureckim sklepie na rogu Gombrowicz... Wygląda na to, że inne kraje nie mają kuchni regionalnych, że przejęliśmy interes, że żywimy Wyspę. I że wszyscy zdają się być z tego zadowoleni. Jedyny problem to brak polskiego żółtego sera – tłumaczy mi przyjaciółka, która od paru lat mieszka w Londynie.

Aussie goes polish

Bar Polski? Nie mówimy tu o polskiej dyskotece, lecz o fancy barze na Holborn – ze ślicznym neonem, wiśniowymi ścianami i polskimi specialite de la maison w karcie. Co prawda nie umiem „przełknąć” obecności w menu tradycyjnej polskiej wódki o nazwie „Niebieskie Migdały”, której żywcem nie znalazłam w rodzimych monopolach, jednak większym jajem zdaje się być to, że właścicielem Polskiego Baru jest ... Australijczyk, który nigdy nie był w Polsce. John Clark z Sydney deklaruje jednak, że jako expat – ma silne związki z polską diasporą. Wierzymy na słowo, choć Niebieskie Migdały nie dają nam spać...

Pedały wszystko zmienią

Na szczęście mamy w Londynie i inne towary eksportowe, niż "konstrakszyn łorkerzy", pasztety, alkohol i kandydatki na dobre żony... Oprócz dobrej sławy „naszych” w City, zaczyna się też coś dziać w świecie mody i sztuki. Do Londynu jeżdzą nasi producenci muzyczni i DJ-e – choćby Sekta, ½ kultowego „Sorry Ghettoblaster”. Nareszcie – wraz z Iwoną Zając i innymi alterglobalistycznymi artystami wychodzimy ze stereotypu. Jednak prawdziwą rewolucją jest wystawa Karola Radziszewskiego w White Cubicle Toilet Gallery. Galeria, która gościła już chociażby Wolfganga Tillmansa ma 140x140cm i znajduje się w ... damskiej toalecie pubu George and Dragon. Galeria działa bez budżetu, pracowników i jakichkolwiek ograniczeń. Jest uznawana za jedną z najbardziej ekscytujących i ambitnych we Wschodnim Londynie. Radziszewski – niczym Keith Harring w Nowym Jorku - odtworzył tam swój mural z wystawy ‘Pedały’ - pierwszej w Polsce otwarcie gejowskiej wystawy połączonej z coming outem artysty.

Wielki entuzjazm na wernisażu wzbudziła deska sedesowa w formie kultowego logo magazynu. DIK Fagazine. Jeśli chodzi o mnie – taka deska jest genialnym sposobem na nowy wizerunek naszego kraju. Please, be that Poland in London now...

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Wielkiej Brytanii nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

ZOBACZ TEŻ