Pierwszy ślub był pomyłką. Wyznała, co robił jej mąż

Pierwszy ślub był pomyłką. Wyznała, co robił jej mąż

Teresa Lipowska - życie zawodowe i prywatne
Teresa Lipowska - życie zawodowe i prywatne
Źródło zdjęć: © AKPA
07.07.2023 10:44, aktualizacja: 14.07.2023 11:37

Ogromna popularność przyszła zupełnie niespodziewanie, kiedy Teresa Lipowska miała już prawo podsumowywać swoje aktorskie dokonania. W 2000 r. mijało 50 lat od kiedy zadebiutowała przed kamerą malutką rolą junaczki w "Pierwszym starcie" Leonarda Buczkowskiego. Bilans wypadał pozytywnie.

Była bardzo zadowolona ze swoich kreacji teatralnych. Lekki niedosyt czuła może z powodu filmu, bo chociaż grała w ponad 70 produkcjach, to raczej nie główne role. Co prawda, były i takie filmowe kreacje, które zapadały w pamięć widzów. Przez lata rozpoznawano ją jako sierżant Pawlak z komedii "Rzeczpospolita babska".

Kariera z przypadku

Spotkanie, które otworzyło nowy rozdział jej kariery, było zupełnie przypadkowe. "Szłam sobie ulicą, a nagle spotkał mnie Rysio Zatorski – wspomina aktorka.

– Mogłam pójść w lewo, a skręciłam w prawo i tak na niego trafiłam. Zwyczajne powitanie: Cześć, co u ciebie słychać? Znaliśmy się, bo grałam w jego etiudzie i w "Balladzie o Januszku". Przed pożegnaniem jeszcze powiedział mi, że następnego dnia jest casting do nowego serialu "M jak miłość". I muszę przyjść, bo to jakby rola napisana specjalnie dla mnie. Poszłam, a dzień później dowiedziałam się, że gram w »M jak miłość«. Sukces serialu przerósł wszelkie oczekiwania twórców. Miało być kilkanaście odcinków, może 25, a okazało się, że to polska produkcja serialowa numer 1, kręcona bez przerwy do dziś. Teresę Lipowską jako Barbarę Mostowiak, seniorkę rodu z Grabiny, poznały i pokochały nie setki tysięcy, ale miliony widzów. W 2005 r. jeden z odcinków oglądało 12 mln osób. I dziś popularna "emka" ma blisko 4 mln widzów, co zapewnia jej prymat na telewizyjnym rynku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Teresa Lipowska nigdy nie przypuszczała, że będą biegały za nią nastolatki, prosząc o autograf, że zostanie zasypana listami od nadawców w wieku od 9 do 79 lat, a plotki o niej zagoszczą w internecie. Pojawiły się prośby o wsparcie akcji charytatywnych, spotkania, koncerty poetyckie, nagrody za role serialowe. Krótko mówiąc – dołączyła do grona najpopularniejszych polskich aktorek. Mało kto pamięta dziś, że gwiazda "emki" zagrała także w pierwszym polskim serialu "Barbara i Jan" z 1964 r. W pierwszym odcinku opowieści o przygodach początkującej dziennikarki i fotoreportera pisma "Echo" Teresa Lipowska wcieliła się w pracownicę zakładów im. Róży Luksemburg wytwarzających lampy.

Atrakcyjna robotnica bierze Jana Buszewskiego (Jana Kobuszewskiego) za podrywacza, dla którego sesje zdjęciowe są tylko pretekstem do uwodzenia co atrakcyjniejszych dziewczyn. I nie ma nic przeciw temu! Co więcej, zaprasza go na dodatkową sesję fotograficzną do siebie do domu i flirtuje, prezentując przy okazji inne swoje zdjęcia w zmysłowych pozach. Wątek wyzwolonej obyczajowo, ponętnej robotnicy był całkiem śmiały jak na lata 60. i autentycznie zabawny. Dlaczego potem nie posypały się propozycje głównych ról? Winna była pewnego rodzaju nieśmiałość Teresy Lipowskiej.

Nigdy nie poprosiła o żadną rolę, ani w teatrze, ani w filmie. Czekała tylko na propozycje. Tak ominął ją upragniony udział w ekranizacji "Chłopów". "Kiedyś, na planie "Rodziny Połanieckich" powiedziałam Jankowi Rybkowskiemu, że mam do niego żal – wspominała.

– O co? Wymarzyłam sobie, żeby zagrać Hankę. O Jagnie nie myślałam, bo uważałam, że to musi być wyjątkowo piękna dziewczyna. Zapytał, dlaczego mu nie powiedziałam? Miał taki moment, że po zmianach w obsadzie szukał odtwórczyni tej roli. Gdybym tylko zadzwoniła...".

Niewiele brakowało, by ominęła ją praca w wymarzonym kabarecie Dudek. Kiedyś Edward Dziewoński zapytał ją, kto mógłby zagrać u niego tytułową bohaterkę spektaklu "Kto się boi Marii Konopnickiej?". Nie wspomniała o sobie, tylko wymieniała kolejne koleżanki. A przecież doskonale wiedziała, że nawet fizycznie, przy niewielkiej charakteryzacji, jest podobna do poetki. "Skoro pytał mnie, kto by mógł zagrać, to znaczy, że mnie nie widzi w tej roli" – wyjaśniała swoje zachowanie. Sprawę wyjaśnił Dziewońskiemu Roman Kłosowski. I wtedy w środku nocy do aktorki zadzwonił pan Edward z krótkim komunikatem: "Podobno chcesz zagrać u mnie w kabarecie. No to jesteś!". Po Irenie Kwiatkowskiej była drugą aktorką z największą liczbą występów w Dudku.

Życie prywatne Teresy Lipowskiej

Prywatne życie Teresy Lipowskiej układało się prawie harmonijnie, jeśli nie liczyć jednego falstartu, do którego doszło na studiach aktorskich w Łodzi (naturalny wybór dla kogoś, kto już jako dziecko organizował dla rówieśników przedstawienia, ukończył szkołę muzyczną i znakomicie śpiewa). Tuż przed ukończeniem szkoły teatralnej poznała urodzonego w Moskwie operatora filmowego Aleksandra Lipowskiego. I bardzo szybko stanęła na ślubnym kobiercu.

"Byłam święta Zyta i jako dziewica poszłam do ślubu – wspominała. – To były inne czasy: byłam wierząca i praktykująca, dla mnie to była pewna zapora. Dziewictwo te 50 lat temu inaczej było postrzegane. Byłam tak zakochana, że schowałam wszystkie zasady do kieszeni i, ku wielkiemu niezadowoleniu moich rodziców, wzięłam tylko ślub cywilny. Włoski miałam ściągnięte do tyłu, ubrana byłam w jakiś biały kostiumik. To na pewno nie był ślub 20-letniej dziewczyny, która marzy o welonie".

Związek szybko okazał się pomyłką. Partner był notorycznie niewierny. "On miał później jeszcze pięć następnych żon i wiele pań, więc myślę, że mu wystarczała miłość na krótko" – mówiła aktorka. Na szczęście po rozpadzie pierwszego związku poznała mężczyznę swojego życia. Okazał się nim aktor Tomasz Zaliwski.

"Na jednej z prób było mi gorąco i powiedziałam, że oddałabym pół życia za szklankę wody. On prędziutko poleciał i po chwili przyniósł całą butelkę, mówiąc: »A to jest na całe życie« – wspominała. – Zaczął mnie otaczać parasolem opieki, podziwu, bardzo delikatnie. To nie była szalona miłość natychmiast, bo byłam kompletnie załamana, zduszona. On był przystojny, szarmancki, to mnie ujęło, bardzo się mną opiekował. Zaczęłam powolutku dojrzewać do tego, żeby to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. On był zamknięty w sobie, kochał ciszę i przyrodę. Ja jestem towarzyska. Byliśmy takimi dwoma połówkami jabłka, tylko że jedno było czerwone, a drugie żółte. Bardzo się szanowaliśmy i byliśmy wobec siebie uczciwi".

Tym razem nie chciała poprzestać na ceremonii świeckiej. "Kiedy planowaliśmy ślub, uparłam się, aby był to ślub kościelny – mówiła. – Tomek nie chciał. Przypadkowo trafiłam do księdza Jana Twardowskiego, któremu zwierzyłam się ze swoich kłopotów. Kazał przyprowadzić narzeczonego. Po krótkiej rozmowie Tomek się zgodził. Potem ksiądz Jan udzielił nam ślubu".

Para związana stułą przez księdza poetę przeżyła ze sobą w szczęściu i zgodzie 43 lata. Śmierć Tomasza Zaliwskiego w 2006 r. była dla Teresy Lipowskiej ciosem. Najtrudniejsze chwile pomógł jej przetrwać kontakt z synem Marcinem, synową Anną i wnukami – Szymonem i Ewą, a także praca, wypełniająca każdą wolną chwilę.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:Magazyn Retro