Trwa ładowanie...

Seks według terminarza?

Kochamy się nie wtedy, gdy na to mamy największą ochotę, lecz kiedy pozwala nam na to czas. Tak wygląda życie intymne wielu współczesnych par.

Seks według terminarza?Źródło: 123RF
dgows31
dgows31

Kochamy się nie wtedy, gdy na to mamy największą ochotę, lecz kiedy pozwala nam na to czas. Tak wygląda życie intymne wielu współczesnych par.

Badanie, przeprowadzone przez portal Lovehoney, sprzedający seksualne gadżety, pokazuje, że czas na seks znajdujemy dopiero wówczas, gdy uporamy się z pracą i obowiązkami domowymi. Aż w 1/3 związków nie nastrój, lecz dostępność czasowa decydują o tym, czy z partnerem pójdziemy do łóżka. Jeśli zabraknie wolnej chwili, po prostu z tego rezygnujemy. 23 procent ankietowanych odpowiedziało, że ich życie intymne uzależnione jest od tego, czy ich partner lub partnerka będzie „dyspozycyjny”. Najczęściej zdarza się to między g. 23 a 1 w nocy. Spośród 300 pytanych par, aż 65 procent odpowiedziało, że kocha się właśnie w tym czasie.

Nie znaczy to jednak, że to preferowana przez nich pora na miłosne zbliżenia. 20 procent badanych stwierdziło, że najbardziej lubi się kochać rano, 5 procent woli popołudnie, a dwa razy więcej osób – wieczór.

Mimo że tylko 1 na 10 par uważa porę przed pójściem spać najlepszą na kontakty intymne, aż w przypadku 6 na 10 właśnie wtedy mają one miejsce. Niespełna 1/3 ankietowanych przyznała, że kocha się wtedy, kiedy ma na to największą ochotę. Pozostali przedkładali terminarz względem seksu.

dgows31

- To oznacza dwie rzeczy: po pierwsze, że nasze życie jest niesamowicie zabiegane i stresujące – twierdzi Tracey Cox, ekspert w sprawach relacji partnerskich i kontaktów seksualnych. – Drugą kwestią jest to, że dla niewielu z nas seks jest wystarczająco ważny, by umieścić go na czele listy najważniejszych rzeczy. Często jest wręcz przeciwnie – to pierwsza rzecz do wykreślenia z niej, szczególnie gdy jesteśmy zmęczeni. Aby prowadzić udane życie intymne, potrzeba zarówno czasu, jak i energii. Nic dziwnego, że po całym dniu pracy często marzymy, żeby po prostu iść spać, a łóżkowe igraszki odkładamy na kiedy indziej. Najgorzej, jeśli temu odkładaniu nie ma końca. Nawet jeśli zmęczeni zdecydujemy się na zbliżenie, wielokrotnie doznania są znacznie uboższe niż w przypadku, gdy mamy na nie nastrój. Eksperci twierdzą, że najlepszą porą na miłosne uniesienia – szczególnie w przypadku kobiet – jest popołudnie. Wtedy jesteśmy na nie przygotowane hormonalnie, a nasze pożądanie wzrasta.

- Wszyscy ciężko pracujemy i mamy stresujące momenty, ale warto znaleźć trochę czasu po południu, zwłaszcza w weekendy, by pójść z partnerem do łóżka – radzi Tracey Cox. – To świetny pomysł, szczególnie dla par, będących ze sobą od wielu lat. Wtedy, gdy nie jesteśmy jeszcze zmęczeni po całym dniu, gdy nasza wrażliwość zdaje się większa, mogą to być zupełnie nowe doznania. Zmiana pory, którą przeznaczamy na zbliżenia intymne może zaowocować o wiele lepszym seksem, a w rezultacie ogólnym poprawieniem naszej więzi z partnerem.

Wielu parom, mającym na głowie pracę, obowiązki domowe, zakupy, opiekę nad małymi dziećmi, znaleźć czas na seks może być niezmiernie trudno. W ciągu dnia o wolnej chwili nie ma praktycznie co marzyć, wieczorem nie tylko z czasem, ale też z nastrojem na zbliżenie intymne może być różnie.

Jak jednak wynika z badań, przeprowadzonych przez seksuologa, prof. Zbigniewa Izdebskiego, w 2011 r. z życiem seksualnym Polaków wcale nie było tak źle. Aż 68 procent z nas jest z niego zadowolonych, a tylko 9 procent chciałoby, aby wyglądało inaczej. Czas, jaki przeznaczamy na miłosne zbliżenia też nie jest specjalnie ograniczony. Średnio akt seksualny trwa około 28 minut, wliczając grę wstępną. Jeśli natomiast chodzi o częstotliwość, aż 71 procent Polaków w wieku 15-49 lat kocha się ze swoim partnerem lub partnerką raz w tygodniu, z czego 43 procent mężczyzn i 38 procent kobiet robi to co drugi-trzeci dzień.

Na podst. Dailymail.co.uk (io/pho)

dgows31
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgows31