Pamiętam, jak kiedyś w upalne niedzielne przedpołudnie moje dzieci bawiły się na skwerze tuż za stacją benzynową, jakieś 50 metrów od wejścia do papieskiej rezydencji. (...) Nagle, w odległości jakichś 100 metrów, zobaczyły Franciszka, który akurat miał wsiąść do samochodu i pojechać do pałacu na modlitwę Anioł Pański. Bez wahania ruszyły w jego stronę i pociągnęły ze sobą małą Claudię. Dziewczynka zobaczyła białą postać przed drzwiami Domu Świętej Marty i wydawała się sparaliżowana.