Tajga, mróz i strach przed Stalinem. Spędziła 70 lat z dala od cywilizacji
Nie wiedziała, że rozpoczęła się druga wojna światowa, pierwszy łyk mleka wzięła dopiero jako dorosła kobieta. Urodziła się z dala od miasta i cywilizacji, gdzieś w lasach sąsiadujących z rosyjsko-mongolską granicą.
20.01.2016 16:08
Nie wiedziała, że rozpoczęła się druga wojna światowa, pierwszy łyk mleka wzięła dopiero jako dorosła kobieta. Urodziła się z dala od miasta i cywilizacji, gdzieś w lasach sąsiadujących z rosyjsko-mongolską granicą. Jest jedyną żyjącą osobą z rodziny, która przed laty postanowiła uciekać przed czystkami Stalina. Świat dowiedział się o jej istnieniu zupełnie przez przypadek.
Agafya Lykova urodziła się w środku dziczy po 1936 roku. To właśnie wtedy jej rodzice i dwoje rodzeństwa zdecydowało się uciec na zawsze z miasta. Jej ojciec, Karp, zabrał rodzinę do tajgi, kiedy sowiecki patrol zastrzelił jego brata. Wzięli tylko to, co niezbędne: narzędzia, ubrania i nasiona roślin. Osiedlili się ponad 240 kilometrów od cywilizacji. Przez lata żyli na pustkowiu utrzymując się z własnych upraw. Rodzice Agafy własnoręcznie wykarczowali kilka metrów lasu, by móc założyć niewielkie poletko. Nie przeszkadzał im brak prądu czy wody. Nie zniechęcały ich mroźne zimy, kiedy temperatura spadała do -40 stopni Celsjusza.
Agafya i jej młodszy brat urodzili się już w lesie. Rodzina przez pokolenia należała do staroobrzędowców, wyznania, które powstało po tym, jak doszło do rozłamu w Rosyjskim Kościele Prawosławnym. – Starowiercy byli mordowani przez swoje przekonania. Dzieci traciły ojców. To właśnie wtedy usunęliśmy się z materialistycznego społeczeństwa i nie kontaktowaliśmy się z nimi więcej – mówi w wywiadzie dla „Vice”.
Gdy w 1988 roku zmarł jej ojciec, została w chacie sama. Na samotnie mieszkającą w lesie kobietę natknął się kilkanaście lat temu rosyjski geolog, Yerofei Sedov. Od niego dowiedziała się, że Stalin umarł, że skończyły się czystki i represje, i że Związek Radziecki stał się industrialną potęgą. Sedov po latach postanowił zamieszkać nieopodal jej chaty. Jednak i on wkrótce zmarł.
Miejsce, w którym żyje, leży poniżej trasy rakiet, wystrzeliwanych przez kosmodrom Bajkonur w Kazachstanie. Części rakiet wielokrotnie spadały w pobliżu jej domu. Lykova pamięta, kiedy pierwszy raz zobaczyła satelitę. – Siedziałam przy niewielkim ognisku i patrzyłam w gwiazdy. Nagle zobaczyłam, jak jedna z nich się rusza. Dziwne, gwiazdy nie poruszają się w ten sposób. Czasami słyszeliśmy jakieś wybuchy, widzieliśmy rzeczy spadające z nieba – mówi.
O tym jak naprawdę wygląda XXI wiek dowiedziała się dopiero kilka dni temu. Agafya złamała nogę i postanowiła zadzwonić po pomoc przez satelitarny telefon alarmowy, który wcześniej zainstalował jej przyjaciel. Do chaty przyleciał helikopter, który zabrał ją do szpitala w Tashtagol.
Jej historią zainteresowały się nie tylko lokalne media, ale też filmowcy. Z kobietą spotkała się brytyjska reżyserka, Rebecca Marshall. Prace nad filmem dokumentalnym „Forest in Me” trwają.
- Nie mogłam przestać myśleć o jej historii. Z jednej strony to raj z daleka od masowej komunikacji, z drugiej, koszmar samotności. Kiedy wreszcie spotkałam Agafyę, zdziwiłam się, że nie czułam jakby jej życie było prymitywne. To jak spojrzenie w przyszłość, gdzie nie ma technologii, a wszędzie są lasy i kosmiczne śmieci – mówi w wywiadzie dla „Russia Beyond the Headlines”.
Agafya nie narzeka na zainteresowanie dziennikarzy. – Świat się niebawem skończy. Czuję, że to mój obowiązek przekazać to, w co wierzę – dodaje. Zapytana, czego z perspektywy czasu najbardziej brakowało jej z dziczy mówi, że soli.
md/ WP Kobieta