Po urlopie wylądowała w gabinecie. Diagnoza dała jej do myślenia
Najpierw myślą, że to chwilowe zmęczenie lub przeziębienie. Objawy zaczynają jednak powracać i to w konkretnych momentach. - W niedzielę wieczór narastał ucisk w żołądku, w nocy kiepsko spałam - opowiada Magdalena, u której psychoterapeuta stwierdził syndrom stresu pourlopowego.
Tęsknota za wolnym, przygnębienie i lęk na myśl o powrocie do codzienności. Psycholożka Natalia Grzywińska podkreśla, że są to objawy, które mogą świadczyć o syndromie stresu pourlopowego.
- Jak wracam z wakacji, też się z tym mierzę. Czasem bardziej, czasem mniej. Przyznaję, że nie używałam wcześniej określenia tego zjawiska jako syndromu, ale zgadzam się, że jest to coś powtarzalnego, co dotyczy naprawdę sporej części z nas. Mówimy tu o ogólnym zjawisku społecznym - zaznacza ekspertka.
Jak dodaje, również w prywatnym gronie rozmawia z bliskimi, którzy "odchorowują" powrót do pracy z urlopu. - Te osoby mogą sobie nawet nie zdawać sprawy, że syndrom może się u nich po prostu rozwinąć - ostrzega specjalistka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dzień przed powrotem do pracy czuję przerażenie"
Paulina Szafraniec pracuje w dużej korporacji. Nie ukrywa, że wszyscy działają na zwiększonych obrotach i czasem rezygnują z przerw w pracy, by tylko jak najszybciej uwinąć się z przypisanymi zadaniami.
- Dlatego zawsze wyczekuję wakacji. Biorę bite dwa tygodnie urlopu, bo inaczej nie ma szans, abym wypoczęła. Jednak już dzień przed powrotem do pracy czuję przerażenie. Nie mogę spać i rozmyślam o tym, co mnie czeka. Już pierwszego dnia czuję zmęczenie, jakbym w ogóle na wakacjach nie była. Jestem przebodźcowana, zmęczona i czuję się "wyzuta z życia". Nie mam na nic siły. Chcemy z narzeczonym starać się o dziecko, ale boję się, że nie ogarnę tego wszystkiego - wyjawia.
Bliscy mówią Paulinie, że praca w jej życiu zajmuje zbyt wysokie miejsce i za mocno się nią stresuje. - Słyszę, że to nienormalne, jak to na mnie wpływa. A ja, choć wróciłam z urlopu trzy tygodnie temu, już odliczam dni do świąt, aby znowu trochę wypocząć - przyznaje.
"Moja głowa już miała tego dość"
Magdalena* była pewna, że przeziębiła się przez klimatyzację w samolocie. Wskazywało na to prawie wszystko - ból głowy, katar, drapanie w gardle. Przez to czuła się zestresowana powrotem do pracy. A przynajmniej tak myślała. Objawy minęły po kilku dniach, od kiedy wróciła do swoich zadań. Powróciły jednak w ostatnią noc przed powrotem do obowiązków zawodowych po długim weekendzie.
- Narastający silny ból głowy uznawałam za reakcję na zmiany pogody. W pewnym momencie wracał jednak za często. Do tego pod koniec weekendu nie chciało mi się dosłownie nic robić. Narastał ucisk w żołądku. Czułam ogromne zmęczenie, ale z niedzieli na poniedziałek kiepsko spałam, budziłam się co kilka godzin i rano byłam nie do życia. Wstawałam i czułam straszne przygnębienie. Nagle pojawiały się nudności, które powodowały, że nie mogłam nic zjeść - opowiada.
Kiedy 29-latka zauważyła powtarzalność sytuacji, zaczęła się poważnie zastanawiać nad konsultacją z psychoterapeutą. Ma już za sobą pierwszą wizytę.
- Z jednej strony byłam zaskoczona. Z drugiej to wytłumaczenie było niestety logiczne. Mam za sobą trudny rok. Zmieniłam pracę, pojawiło się dużo wyzwań i działanie pod silną presją. Ja zawsze zakopuję gdzieś ten stres, powtarzam, że dam sobie ze wszystkim radę. Najwyraźniej moja głowa już miała tego dość - wzdycha.
Kobieta dodaje, że ma przed sobą podjęcie się psychoterapii, podczas której będzie na nowo uczyć się radzenia sobie ze stresem, a także tego, w jaki sposób właściwie odpoczywać. - Trochę jakbym miała się na nowo uczyć życia. Nie chcę, żeby praca tak mocno wiecznie władała moim samopoczuciem. Nie ukrywam, że z tego względu szukam innych ofert, gdzie nie będę działać pod taką presją jak obecnie. Pieniądze są ważne, ale moje zdrowie jednak ważniejsze - podkreśla.
Uwolnić emocje
Natalia Grzywińska zauważa, że takie uczucia, jak żal czy tęsknota za wakacjami wcale nie są niczym złym. To emocje, które trzeba znormalizować i dać sobie czas na to, aby je poczuć, pożegnać "urlopowe el dorado".
- Jasne, że każdy by chciał, aby nasza codzienność była przepełniona słońcem, wypoczynkiem i samymi przyjemnymi emocjami, ale to nie jest realne. Mierząc się z rzeczywistością, która nie jest już wyidealizowana, możemy mierzyć się ze smutkiem, frustracją. To ma prawo występować i trzeba dać na to sobie zgodę. Zaprzeczanie, że "nie ma to dla mnie znaczenia" również nie jest dla nas dobre. Musimy wówczas włożyć dużą ilość energii, samokontroli, żeby nie dopuszczać do siebie naturalnych, adekwatnych uczuć związanych z powrotem z wakacji - tłumaczy ekspertka.
Czasem jednak sytuacja przeradza się w powtarzalny schemat, któremu, oprócz żalu czy tęsknoty, towarzyszą inne, niepokojące symptomy.
- Jeśli zaczynają się pojawiać takie objawy, jak np. dolegliwości układu pokarmowego, moczowego, problemy ze snem, bóle głowy, wysoka dekoncentracja, rodzaj przedłużającego się uczucia przytłoczenia, niechęć na samą myśl o powrocie do pracy czy uczucie zalewającego nas zmęczenia, pomimo wypoczynku na urlopie, to może nam to sygnalizować, że mamy do czynienia z rozwijającym się syndromem stresu pourlopowego - wyjaśnia psycholożka.
Co więcej, osoby dotknięte tym syndromem mogą tracić ochotę nawet na wspominanie wakacji. Oglądanie zdjęć, pamiątek z podróży staje się stresogenne. Pojawia się poczucie napięcia przez fakt utracenia wolnego.
- Dlatego też warto się zastanowić, jak definiujemy urlop. Jakie mamy oczekiwania wobec wakacji? Może zakładamy, że ten czas poza pracą będzie zupełnym zaprzeczeniem naszej codzienności? Chcemy, żeby urlop był pełen fajerwerków, ekscytujących wydarzeń. A to rzeczywiście może być stresogenne, kiedy z takich emocji nagle wracamy do naszej codzienności, którą definiujemy w szarych barwach. Brakuje nam balansu, w jakim funkcjonujemy na co dzień, a w jaki postrzegamy wakacje - zauważa Natalia Grzywińska.
Polacy nie potrafią odpoczywać
Dlaczego w przypadku, jeśli zastanawiamy się nad tym, czy syndrom stresu pourlopowego dotyczy i nas, warto się skonsultować z psychoterapeutą? Znalezienie podłoża wystąpienia syndromu jest kluczowe. Podczas wizyty może się np. okazać, że w naszym życiu dominują schematy ucieczkowe.
- Myślę, że bardzo dużo osób definiuje się przez pryzmat pracy. Obecnie dla nas "ja jako pracownik" jest jedną z podstawowych ról. Być może przykrywa to nasze deficyty na innych obszarach życiowych, np. "ja jako przyjaciel, partner, dziecko". Przyjeżdżając z wakacji, powracamy nie tylko do pracy, lecz także do naszego codziennego środowiska, rodziny - mówi ekspertka.
Psycholożka zwraca też uwagę, jak w trakcie wolnego funkcjonuje wielu Polaków. Jako społeczeństwo potrafimy się regenerować w sytuacji wycieńczenia organizmu. Jednak odpoczywanie jako kompetencja jest raczkująca.
- Musimy więcej myśleć nad tym, czy na pewno podczas urlopu nie poświęcamy zbyt wiele swojej uwagi na obowiązki zawodowe. Czy odbieramy telefony służbowe? Czy nie jesteśmy jedną nogą w pracy? - wylicza. - My, jako Polacy, dopiero uczymy się, jak odpoczywać. Bo to nie może być urlop raz do roku, a coś, co jest obecne w naszej codzienności. A my nie mamy tej refleksji.
*Imię zmienione na prośbę bohaterki
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl