Blisko ludziWyznanie wiary Marka Citki uwiera ludzi. To jego hejterzy są talibami, a nie on

Wyznanie wiary Marka Citki uwiera ludzi. To jego hejterzy są talibami, a nie on

Wyznanie wiary Marka Citki uwiera ludzi. To jego hejterzy są talibami, a nie on
Źródło zdjęć: © East News | TRICOLORS
Przemysław Bociąga
05.04.2019 15:04, aktualizacja: 05.04.2019 17:28

W ostatnim wywiadzie Marek Citko opowiada o swojej wierze. Oberwało mu się za nią od internautów. "Módl się za plemniki na prześcieradle", pisali. Oraz: "nie ma nic głupszego niż mówić 'Pan Bóg'". Komentatorzy okazują się religijnymi fundamentalistami ateizmu, a katolik Citko – umiarkowanym liberałem.

Kariera piłkarska Marka Citki, złotego dziecka futbolu lat 90. - przerwana kontuzją - nie przebiegała zbyt kontrowersyjnie. Nie da się tego powiedzieć o jego deklaracjach wiary. A wiara Marka Citki – byłego piłkarza, współwłaściciela klubu sportowego i prawicowego polityka na szczeblu regionalnym – wiara ta jest głęboka.

Najwyżej pożyje 2-3 dni

Wyszło to na jaw, kiedy 3 kwietnia WP SportoweFakty opublikowały wywiad z Citką. Nie jest prawie w ogóle poświęcony piłce ani kontuzji, ale właśnie wierze. Piłkarz przeżył ciężkie chwile (można się domyślać, że były to też trudne momenty w relacji z Bogiem), kiedy około połowy ciąży jego żony okazało się, że płód jest ciężko uszkodzony. Lekarze zalecali aborcję, grozili, że dziecko urodzi się martwe, szybko umrze albo pozostanie "warzywem", jak to się zazwyczaj określa.

Piłkarz odpowiedział "trudno". Postanowili zaryzykować. "Najwyżej pożyje 2-3 dni i będzie miało grób, który będę mógł odwiedzać". Dziś mówi, że Bóg często wystawia ludzi na próbę. Trudne trzyliterowe słowo na "B" pojawia się w jego wypowiedziach nadzwyczaj często i to właśnie doprowadziło czytelników do furii. A następnie do ataku.

W jednym z wątków komentarzy wyliczają najgłupsze ich zdaniem cytaty: "'Pan Bóg daje, Pan Bóg zabiera", wskazuje jeden. Drugi mówi: najgłupsze jest już samo "Pan Bóg". Citko jest w opinii komentujących winny tego, że swoje wybory uzasadnia Bożą opieką i wiarą.

Bo przecież nie tego, że podjął niewłaściwą decyzję. Jak wyjaśnia dziś były piłkarz, jego syn Konrad "w czerwcu kończy 16 lat, co roku ma badania, jest coraz lepiej. Nie może zawodowo uprawiać sportu, ale normalnie gra w piłkę, tenisa, pływa. Wie tylko, że jak się zmęczy, to musi odpocząć". Okazuje się, że zespół hipoplazji lewego serca (HLHS) nie zmienił dziecka w warzywo, nie zabił w ciągu kilku dni od urodzenia. Konrad żyje i jest sprawny.

I to wydaje się dziś sednem problemu, tym, co wywołało hałas. Lekarze nie dawali szans, a szanse się znalazły. Citko się modlił o cud i cud się wydarzył. Jeśli potraktować to jako dowód na istnienie Boga, to okazuje się, że postawił na właściwego konia. Jego punkt widzenia, w opinii oburzonych, potwierdza, że Bóg musi istnieć.

Powrót do pytania

Czy ten dowód jest prawomocny? Oczywiście, logicznie rzecz biorąc nie. To za mało, żeby przekonać osobę wahającą się co do tego, czy naszym życiem kieruje wyższa istota. Jest jednak argumentem religijnym w tym sensie, że wiara doprowadziła Citkę do decyzji, która okazała się słuszna. Zagwarantowała życie człowiekowi, który dziś z tego życia korzysta w miarę normalnie – jeśli wierzyć temu krótkiemu opisowi stanu zdrowia młodego Konrada. Boryka się ze swoimi problemami w niewiele większym stopniu niż wielu z nas ze swoimi, bo przecież każdy jakieś ma.

Usłyszałem kiedyś od religijnej Żydówki, że w słowniku przedstawicieli religii mojżeszowej obowiązują bardzo mądre określenia. O Żydzie, który odszedł od ściśle religijnej drogi, mówi się, że "wrócił do pytania". O takim zaś, który z niepraktykującego stał się gorliwy, powiadają zaś, że "wrócił do odpowiedzi". Niezwykle podoba mi się takie postawienie sprawy, bo w obu tych kierunkach jest coś pozytywnego.

Stan zwątpienia, poszukiwania, nie jest koniecznie stanem negacji. Stan, który określamy jako wiarę, nie jest czymś koniecznie lepszym. To po prostu dwa różne miejsca, w których w tej chwili naszego życia się znaleźliśmy. Czemu tak trudno to zaakceptować?

Żywa wiara ateistów

Komentatorzy mają swoje, czasem bardzo niemądre odpowiedzi. Na czele z tą, że "księża gwałcą dzieci". Albo że "Bóg nie istnieje", co wiemy, bo tak mówi nauka. Ta sama nauka, która zalecała byłemu piłkarzowi i jego żonie usunąć dziecko, dodajmy. Citko się modlił, a w tym czasie lekarze ratowali jego syna. Przeszedł trzy operacje na otwartym sercu. "Odczułem wtedy Bożą pomoc" – mówi. Nie walczy z ateizmem tak, jak ateiści walczą z nim. Nie mówi, że lekarze są wrogiem jego światopoglądu (zwłaszcza że, jak wiemy, wielu z nich nie jest).

Fala komentarzy oburzonych na wiarę człowieka pojawiła się w tekście, w którym pokazuje się jako wierzący, i do tego nie-fundamentalista. "Kiedyś byłem takim talibem religijnym" – mówi o wychowaniu swoich dzieci, których ma trójkę. Dziś "dzieci mają wolną rękę. Samemu trzeba znaleźć tę żywą wiarę, poczuć ją". Jeśli przyjąć założenie (a takie się właśnie wyłania), że autorzy krytycznych komentarzy są ateistycznymi fundamentalistami, obraz świata Citki (z którym osobiście się nie zgadzam) jest właśnie racjonalny, w dosłownym znaczeniu tego wyrazu.

Ostatecznie, jak to napisał jeden z komentatorów, "Bóg daje, Bóg zabiera" odarte z religijnej narracji sprowadza się do racjonalnego stwierdzenia, że nasz los to kwestia prawdopodobieństwa pewnych zdarzeń. Marek Citko postanowił przepełnić to stwierdzenie duchem swojej wiary, do czego ma święte prawo. Anty-krucjata ateistów, pytających "czy za plemniki na prześcieradle też się modli", to właśnie przykład religijnego fundamentalizmu. Drodzy ateiści z internetowych komentarzy, najwyższy czas chyba wrócić do pytania.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta