Zmarła na wygnaniu w Niemczech. Po śmierci haniebnie ją potraktowano

Prawdopodobnie żadna kobieta tej epoki nie zrobiła równie wiele, by zapewnić sobie dobrą śmierć. Jak na ironię – żadna też nie została po swym zgonie równie haniebnie potraktowana.

Rycheza na obrazie Wojciecha Gersona
Rycheza na obrazie Wojciecha Gersona
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

12.01.2024 11:55

Pośmiertne losy pierwszej polskiej monarchini – żony Mieszka II ukoronowanej wraz z nim i jego ojcem w 1025 roku – są nie mniej fascynujące od ścieżek jej życia.

Rycheza zmarła na wygnaniu w Niemczech. Była schorowaną, dobiegającą siedemdziesiątki staruszką. Obserwowała upadek całej swej rodziny, przeżyła śmierć męża, syna i wszystkich braci. Panicznie bała się, że gdy sama umrze, spotka ją wzgarda i zapomnienie.

W ostatnich latach wydała olbrzymie pieniądze, by zapewnić sobie godny pochówek i stałe modlitwy za swoją duszę. Przekazywała pieniądze i majątki niezliczonym kościołom. Przygotowała też grób w rodzinnym mauzoleum i… opłaciła własny pogrzeb.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W specjalnym dokumencie (wydanym sześć lat przed śmiercią) zaplanowała w najdrobniejszych szczegółach pochód swojego konduktu pogrzebowego. Hojnie obdarowała biskupa Würzburga, w zamian oczekując, że ten osobiście odprowadzi jej ciało do Brauweiler pod Kolonią i zadba, by zostało pochowane we właściwym miejscu.

Gdyby rzecz okazała się niemożliwa, sufragan miał dopilnować, by eskorta "wielmożnej i oddanej Bogu matrony" składała się z przynajmniej "sześciu znakomitych kapłanów oraz sześciu diakonów".

Prawdopodobnie żadna kobieta tej epoki nie zrobiła równie wiele, by zapewnić sobie dobrą śmierć. Jak na ironię – żadna też nie została po swym zgonie równie haniebnie potraktowana. Ledwie ciało królowej ostygło, a już stało się rekwizytem w gierkach politycznych.

Kradzież ciała i kradzież władzy

Najpotężniejszy człowiek w kraju, arcybiskup Kolonii Annon II, dopiero co porwał i uwięził małoletniego władcę, Henryka IV. Teraz postanowił raz jeszcze pokazać, że może sobie pozwolić na wszystko. W marcu 1063 uprowadził… trumnę polskiej królowej! Zamiast do rodzinnego mauzoleum Ezzonidów, kazał ją przewieźć do jednego z kolońskich kościołów.

Pochował ją, fundując specjalną tablicę, w której przypisywał samemu sobie wszelkie zasługi związane z uczczeniem pamięci po niezwykłej władczyni. Na koniec zainkasował jeszcze pokaźne honorarium. Rycheza nieopatrznie zaordynowała, by kościół w którym spocznie jej ciało, otrzymał znaczącą część jej majątku. Annon rzecz jasna uznał, że pieniądze należą się jemu.

Czaszka królowej Rychezy. Odrys XIX-wieczny
Czaszka królowej Rychezy. Odrys XIX-wieczny© Domena publiczna

Gnijący teatr dla gawiedzi

Na tym kończyła się historia cmentarnego porwania. Ale ku finałowi w żadnym razie nie zmierzała seria krzywd, jakim poddawano nieżyjącą już Rychezę. Każdego roku w rocznicę śmierci otwierano trumnę monarchini, tak by wszyscy goście kościoła świętej Marii ad Gradus mogli przypatrzeć się murszejącym kościom.

Szczątki, wystawione na działanie powietrza i wilgoci, coraz bardziej niszczały. Nos szybko przegnił i odpadł, zastąpiono go więc atrapą wykonaną z drewna. Ziejące pustką oczodoły zalano woskiem. Żuchwę, gdy zeszła z niej skóra, przytroczono do czaszki i wspólnie z nią ułożono na złotej poduszce. Owinięte chustą skronie zwieńczono z kolei koroną. Zresztą skradzioną gdzieś u schyłku epoki nowożytnej.

Wszystko po to, by każdy ciekawski mógł niemalże dotknąć tego, co zostało z niegdysiejszej królowej. A przede wszystkim: by mógł przeczytać inskrypcję ku czci Annona.

Rycheza Lotaryńska ze swoim bratem Ottonem na nowożytnym malowidle
Rycheza Lotaryńska ze swoim bratem Ottonem na nowożytnym malowidle© Domena publiczna

Zwyczaj zarzucono po kilkuset (sic!) latach, ale nawet wtedy kości władczyni nie stały się bezpieczne. Trumnę otwierano w roku 1852 i 1913. W 1959 z grobu usunięto jeden z kręgów kręgosłupa i wysłano go do klasztoru w Brauweiler. W 1975 wyciągnięto fragment żebra królowej.

W prezencie dostali go mnisi z Tyńca. W roku 2001 Rycheza straciła kolejne żebro. Tym razem przesyłka powędrowała do położonego nad Mozelą Klotten. Miejsce spoczynku monarchini jest naruszane od całego milenium, niemal rok po roku. I trudno stwierdzić, czy kiedykolwiek będzie jej dane zaznać spokoju.

Bibliografia:

  1. Dąbrowska E., Groby członków dynastii piastowskiej we wczesnym średniowieczu. Stan badań, "Roczniki Historyczne", t. 70 (2004).
  2. Delimata M., Ucieczka z Polski i niemieckie losy królowej Rychezy (po 1031–1063) [w:] Docendo discimus. Studia historyczne ofiarowane profesorowi Zbigniewowi Wielgoszowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, red. K. Kaczmarek, J. Nikodem, Poznań 2000.
  3. Lehmann J., Relikwie królowej Rychezy, "Studia Lednickie", t. 7 (2002).
  4. Rotondo-McCord J., Body snatching and episcopal power. Archbishop Anno II of Cologne (1056–75), burials in St. Mary’s ad gradus, and the minority of King Henry IV, "Journal of Medieval History", t. 22, nr 4 (1996).
  5. Przezdziecki A., Ślady Bolesławów polskich po obcych krajach. Opowiadanie historyczne, Warszawa 1853.
  6. Schreiner P., Królowa Rycheza, Polska i Nadrenia. Stosunki między Polakami i Niemcami w XI wieku, Poznań–Kolonia 1996.
  7. Tomaszek M., Klasztor i jego dobroczyńcy. Średniowieczna narracja o opactwie Brauweiler i rodzie królowej Rychezy, Kraków 2007.
Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl
Komentarze (2)