Efekt Janusza, czyli dlaczego kobiety "nic nie wynalazły"
„Kobiety nie wynalazły praktycznie nic (…). Nawet mopa wynalazł mężczyzna, nawet tampax (o.b.) wynalazł mężczyzna!” - przekonywał na Facebooku „ulubieniec” pań, Janusz Korwin-Mikke. Oburzenie po jego słowach nie cichnie. Z okazji Dnia Kobiet przedstawiamy tylko niektóre z zaskakujących wynalazków kobiet. Wyjaśniamy również panu Januszowi, że pozorny brak pań w nauce jest efektem poglądów i działań wielu mu podobnych mężczyzn, z którymi kobiety muszą kopać się od wieków i mają w tym całkiem niezłą wprawę.
08.03.2017 | aktual.: 08.03.2017 17:13
Panie Januszu, pan pozwoli, że ujmę to w ten sposób: zamknę pana w domu, powiem, że cały dzień ma pan zajmować się dziećmi, posprzątać, wyprać, nalepić pierogów, wyprasować i jeszcze zrobić jakiś fajny deser. Nie może pan w tym czasie wyjść ani się pouczyć, o studiach niech pan zapomni (edukacja podobno szkodzi panu na psychikę), w pracy może pan najwyżej liczyć na stanowisko asystentki. I proszę, panie Januszu, w takich warunkach coś wynaleźć, rakietę kosmiczną może albo jakąś ratującą ludzkość szczepionkę. Może uda się panu co najwyżej opracować nowy sposób składania skarpetek albo zmodyfikować czajnik, żeby kamień się nie osadzał, bo przeszkadza w piciu herbaty. A, przepraszam bardzo, niestety nie będzie pan mógł opatentować swojego pomysłu. Takie prawo, co zrobić. Ale może pan zgłosić swój wynalazek pod nazwiskiem żony. Zresztą i tak jest pan mniej inteligentny, mniej twórczy i przeznaczony do czegoś innego, więc o co wielkie halo. Jeśli jednak nie uda się panu nic wynaleźć w tej sytuacji, to powiem panu, że to bardzo, bardzo słabo. Bo kobietom i tak jakoś się udawało - mimo wszystko. Przypomnę kilka z nich, bo pewnie pan o nich nie słyszał - jak zresztą większość osób. Dlaczego? A z powodu tzw. „efektu Matyldy”, czyli pomijania udziału kobiet w pracy naukowej i przypisywania ich osiągnięć mężczyznom. Tak, tak, panie Januszu, bo nawet jak paniom udało się dostać w końcu na jakiś uniwersytet lub politechnikę, to bardzo często pod ich pracą podpisywał się kolega. A nawet dostawał za nią Nobla.
Z jakichś względów kobiety mężczyznom przeszkadzały w nauce od zarania dziejów. Nie wiem czemu, panie Januszu. Przecież jesteśmy takie miłe, łagodne i delikatne. Może pan nam wyjaśni? Na przykład w 370 r. żyła sobie uczona, Hypatia (polecam film „Agora” opowiadający o jej losach, spodoba się panu, gra tam piękna Rachel Weisz). Była filozofką i matematyczką, wynalazła astrolabium (przyrząd do nawigacji) i areometr (przyrząd do pomiaru gęstości cieczy), prowadziła wykłady z matematyki i astronomii, głośno manifestowała swoje poglądy polityczne. Nie bardzo to podobało się jej współczesnym. Wywlekli ją z domu, wyłupili oczy, zdarli ubranie (a jakże) i zadźgali. Następnie postarali się, by pamięć o jej dziełach przepadła, a przetrwała legenda o czarownicy, w dodatku rozwiązłej seksualnie. Klasyka.
Takich pań jak Hypatia było znacznie więcej, bardzo jednak dbano o to, by ich nazwiska znikały z kart historii. Gdyby chciał pan zgłębić ten temat, polecam poczytać o Merit Ptah, Agnodike, Agamede, Aglaonike czy Teano. Tej ostatniej niektórzy historycy przypisują nawet autorstwo wiekopomnej teorii o „złotym środku”. Fascynujące, prawda? Niestety wiele uczonych, które mimo ogromnych trudności jakoś dopchały się do zarezerwowanych dla mężczyzn szkół, skończyło w zapomnieniu i utracie godności jak Hypatia lub jak włoska lekarka, ginekolożka i położniczka, Trotula di Ruggerio. Tej biedaczce nie tylko najpierw zakazano wykonywania zawodu, następnie jej dzieła zaczęto przypisywać mężczyznom, by w końcu w ogóle zacząć kwestionować jej istnienie.
Prawdopodobnie nie słyszał pan, panie Januszu, o Jacqueline de Almanii, Cecilii Payne-Gaposchkin, Margaret Cavendish, Marii Winkelmann, Elenie Cornaro Piscopii, Émilie du Châtelet, Laurze Bassi, Caroline Herschel czy Elżbiecie Heweliusz, młodszej o 36 lat od swojego sławnego męża? I pewnie myśli pan, że to dlatego, bo te panie niczego nie odkryły? Otóż były to lekarki, astronomki, matematyczki, fizyczki, którym utrudniano życie i pracę na wiele sposobów. Na przykład wydawano sądowe zakazy wykonywania zawodu, odmawiano wstępu na uniwersytety, prowadzenia własnych katedr, a nawet wykładów. Wszystko ze względu na płeć. Mimo to były najlepszymi specjalistkami w swoich dziedzinach, leczyły, odkrywały nowe komety, czy tworzyły fundamentalne teorie z zakresu astrofizyki (niektóre odrzucane do momentu, gdy wiele lat później publikował je mężczyzna).
Pierwsza polska studentka, Nawojka, miała być skazana na śmierć za to, że w XV wieku, w przebraniu chłopca, próbowała studiować na Akademii Krakowskiej. Kiepsko, prawda panie Januszu? Mogła już lepiej zająć się rodzeniem i gospodarstwem. I czy zdaje pan sobie sprawę z faktu, że Polki, a dokładnie Jadwiga Sikorska, Stanisława Dowgiałłówna i Janina Kosmowska, dosłownie wywalczyły możliwość studiowania na Uniwersytecie Jagiellońskim dopiero w 1894 roku? Tacy uprzejmi mężczyźni jak pan, skutecznie im to utrudniali.
„A Skłodowska-Curie!” - zakrzyknie pan i panu podobni. Ona jakoś mogła zdobyć Nobla, więc wyjątek potwierdza regułę, że kobiety są po prostu gorszymi naukowczyniami. A czy wie pan, że nawet Skłodowskiej, którą tak dziś lubimy się chwalić, odradzano przyjęcie tej prestiżowej nagrody? I że jej współczesnych bardziej interesowało jej życie osobiste (m.in. romans z żonatym mężczyzną) niż dorobek naukowy? Zresztą Komitet Noblowski przez lata nie bardzo doceniał kobiety. Weźmy chociażby całkowicie pominiętą Rosalind Franklin, jedną z odkrywczyń strutkury DNA, czy Friedę Robscheit-Robbins, kóra opracowała leczenie anemii złośliwej. Nagrody Nobla bardzo chętnie przyjęli za nie koledzy, którzy pominęli udział tych pań w swoich osiągnięciach. Praca Lise Meitner w zakresie fizyki nuklearnej umożliwiła dostarczanie czystej energii milionom ludzi na całym świecie. Nobla za to osiągniecie otrzymał jej mąż. Bell Burnell przyczyniła się do odkrycia pulsarów, jednak komitet przyznał nagrodę jej promotorowi. Tego typu przykłady, można panie Januszu mnożyć.
Warto również dodać, że jeszcze w XIX wieku kobietom nie wolno było zgłaszać patentów pod własnym nazwiskiem (w późniejszych latach również szło to opornie). Wiele przedsiębiorczych pań, nie chcąc, aby ich projekty poszły w zapomnienie, musiało wysyłać do urzędów małżonków, którym w udziale przypadało całe uznanie.
Na pana nieszczęście, panie Januszu kobiety są wytrwałe i jak widać niechętnie się poddają, mimo rzucanych im kłód pod nogi, absurdalnych przepisów prawa, okradania z osiągnięć i śmiesznych, mizoginistycznych komentarzy. Czy wie pan, że pierwszy program komputerowy napisała Ada Lovelace? Pewnie nie. Skoro twierdzi pan, że kobieta nie wynalazła nawet mopa, prawdopodobnie z dużym zaskoczeniem przeczyta pan o Marii Telkes, która opracowała wiele wynalazków z użyciem energii słonecznej (m.in. ogrzewanie solarne), Stephanie Kwolek, która wymyśliła superwytrzymały kevlar, Margaret A. Wilcox projektantce pierwszego systemu ogrzewania samochodu, czy Hedy Lamarr, twórczyni systemu sterowania torpedami za pomocą fal radiowych. Nie trzeba jednak szukać za granicą, bo polskie naukowczynie radzą sobie równie świetnie i pewnie mają niezły ubaw, czytając pana wynurzenia. Wspomnijmy choćby Justynę Komasę z Politechniki Łódzkiej, która wyhodowała „sztuczną skórę”, czy Izabellę Krucińską i Ewę Skrzetuską pracujące właśnie nad pierwszą na świecie inteligentną, ochronną odzieżą dla wcześniaków.
Mimo teoretycznego równouprawnienia w świecie nauki, kobiety nadal, panie Januszu, zmagają się z dyskryminacją. Są rzadziej nagradzane, proszone o komentarze naukowe, obsadzane w katedrach. Mężczyźni wciąż szybciej i łatwiej zdobywają kolejne stopnie naukowe, ważne stanowiska, ich prace są chętniej cytowane. Wszystko to spowalnia kolejne osiągnięcia kobiet. Ale spokojnie, panie Januszu. Biorąc pod uwagę fakt, że mężczyźni rządzą w świecie nauki (i nie tylko) od wieków, a kobiety próbują poczuć się w nim jak u siebie dopiero od stu lat, ich sukcesy i tak są powalające. A proszę mi, panie Januszu, wierzyć, że dopiero się rozkręcamy. Niezależnie od tego, co pan o tym sądzi.