Małgorzata Paleczny: porównywanie jednego dziecka do drugiego do niczego nie prowadzi
Jej wiedzy i doświadczeniu zaufało już ponad 220 tys. internautów i mnóstwo rodziców w gabinecie – Małgorzata Paleczny, znana w sieci jako mama_fizjoterapeuta, pokazuje, jak wspierać harmonijny rozwój maluchów. I zastrzega: – Dziecko potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa.
29.10.2024 12:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Gdyby miała pani dać rodzicom jedną radę, to jakby ona brzmiała?
Małgorzata Paleczny: Jeśli ma być to rada ogólna, taka "mamina", to chyba powiedziałabym rodzicom, żeby spędzali ze swoim dzieckiem dużo czasu – czasu wartościowego, uważnego. W ten sposób budujemy w nim poczucie własnej wartości i przekonanie, że jest się kimś ważnym, że jego potrzeby się liczą. Słuchajmy swoich dzieci, słuchajmy tego, co do nas mówią.
Czasem ich problemy mogą wydawać nam się błahe, ale z dziecięcej perspektywy wcale takie nie są. Dziecko chce, żebyśmy traktowali je i jego sprawy poważnie. Jeśli się przewróci, nie mówmy, że nic się nie stało, bo dla niego się stało. A czas mija naprawdę bardzo szybko i nigdy już nie wraca – dni są długie, ale lata krótkie – dlatego warto go dobrze wykorzystać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A jakiej rady udzieliłaby pani rodzicom ze swojej dziedziny?
Żeby obserwować swoje dziecko, ale ze spokojem. Często spotykam się z rodzicami, którzy odczuwają presję do przyspieszenia rozwoju swojego dziecka. Po co? Rodzice powinni pamiętać, że każde dziecko jest inne i rozwija się we własnym tempie. A jeśli coś ich niepokoi, powinni skonsultować się z terapeutą – będą wtedy mieć dużo większy spokój i przekonanie, że ich dziecko znajduje się pod właściwą opieką. Natomiast porównywanie jednego dziecka do drugiego do niczego nie prowadzi. Nie uczestniczymy w wyścigu ani nie jesteśmy terapeutami – naszą rolą jest towarzyszyć dziecku w rozwoju. Oczywiście można stosować zabawy wspierające rozwój, ale trzeba uważać, żeby nie zamieniło się to w permanentny stres, że robimy za mało.
No tak, wystarczy przejrzeć fora dyskusyjne czy grupy na Facebooku, żeby przeczytać: "Mój synek zaczął chodzić, jak miał 9 miesięcy" – "Ojej, a mój ma 14 i jeszcze nie chodzi". Stoi to w absolutnej sprzeczności z rekomendowanym przez panią spokojem.
To prawda – i ja to rozumiem; to naturalne, że chcemy, aby nasze dziecko się rozwijało i szło do przodu, ale jeśli zacznie samodzielnie chodzić w wieku 13, 14 czy 15 miesięcy, to wcale nie znaczy, że jest gorsze od tego, które osiągnęło samodzielny chód w 10 lub 11 miesiącu. Po prostu jego tempo rozwoju jest inne.
Zdarza się pani podejść do kogoś na ulicy i zwrócić uwagę, że np. źle trzyma dziecko?
Nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Widuję dzieci noszone w nosidłach przodem do świata, ale zazwyczaj ktoś szybko przemyka obok mnie i już go nie ma. No i jestem zdania, że nie powinnam podbiegać do rodziców i ich nawracać; w sieci jest dostępnych tyle informacji, że ktoś, kto będzie chciał je znaleźć, to je znajdzie. Dlatego właśnie piszę bloga, żeby wspierać rodziców zainteresowanych tematem rozwoju dzieci. Zdarza mi się, że jeśli już wywiąże się rozmowa i ktoś mnie o coś zapyta, poprosi o radę, to jak najbardziej chętnie pomogę.
Myślę natomiast, że gdybym była świadkiem ewidentnej sytuacji, która zagrażałaby zdrowiu albo tym bardziej życiu dziecka, na pewno bym zareagowała. Z drugiej strony, staram się nikogo nie oceniać, czego nauczyła mnie praca w gabinecie. Jeśli widzę mamę, która wydaje się nadopiekuńcza i chce pomóc swojemu dziecku w każdej czynności, rozmawiam z nią. Bo podczas takiej rozmowy mogę się dowiedzieć, że np. ta mama rok czy dwa lata wcześniej straciła dziecko – stąd jej nadopiekuńczość. Każda sytuacja jest inna.
Jakie są najczęstsze pytania, które pojawiają się w wiadomościach do pani?
Przede wszystkim właśnie te związane z tempem rozwoju dzieci; rodzice martwią się, że np. dziecko koleżanki już się obraca, a ich maluszek jeszcze nie.
A jak możemy wspierać rozwój fizyczny naszych pociech?
Poprzez to, o czym już powiedziałam, czyli naszą obecność, uważność i świadomość, choć ważny jest też dystans. Nie da się ukryć, że rodzice są zalewani różnego rodzaju informacjami. Jest ich tak dużo, że zamiast pomóc, w pewnym momencie zaczynają rodziców przytłaczać, napędzając w nich stres. W efekcie rodzice nie wiedzą już, jak powinno się coś zrobić – bo na jednej stronie czytają to, a na drugiej tamto – więc rezygnują z ćwiczeń z maluszkiem. Pamiętajmy, że do zdrowego, harmonijnego rozwoju dziecko potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. A jeśli rodzice będą zestresowani, dziecko to odczuje i może przez to nie rozwinąć w pełni swojego potencjału. Jako rodzice powinniśmy być z naszym dzieckiem w relacji, obserwować je i wierzyć w swoją rodzicielska intuicję.
Oraz filtrować treści w internecie.
Tak! Czasami jako rodzice możemy mieć wrażenie, że potrzebujemy jakichś specjalnych przyrządów, akcesoriów, zabawek edukacyjnych. A to nie o to chodzi, żeby zasypać malucha bodźcami. Wręcz przeciwnie – nadmiar bodźców jest bardzo niewskazany. W pierwszym okresie rozwoju najważniejsza jest zabawa z rodzicem. Zabawki mogą być superdodatkiem, ale nie powinny być na pierwszym miejscu.
Ma pani pięcioro dzieci. Nie ukrywajmy, że opieka nad taką gromadą to duże wyzwanie. Prowadzi pani również gabinet, udziela się w sieci… Jak godzi pani te obowiązki?
Szczerze mówiąc, to jest dla mnie bardzo trudne, ciągle się tego uczę. Naszą perspektywę dodatkowo zmienia fakt, że dzieci są w edukacji domowej, więc generalnie są ciągle w domu. Natomiast wielkim odkryciem było dla mnie to, że muszę o siebie zadbać. Zrozumiałam to dopiero po trzecim albo nawet czwartym dziecku, więc dość późno, zwłaszcza że jestem osobą, która potrafi dużo z siebie dać i trudno mi było dopuścić do siebie myśl, że ja też mogę potrzebować odpoczynku, że mogę potrzebować zrobić coś dla siebie. A przecież w samolocie, gdy jest awaria, to maskę tlenową najpierw powinien założyć rodzic. Mocno to do mnie przemówiło.
Udaje się pani znaleźć ten czas dla siebie?
Tak, to się czasami odbywa kosztem mojej pracy zawodowej; nie jestem w stanie pracować w pełnym wymiarze godzin, ale aktywność fizyczna to jest coś, co mnie pozytywnie nakręca i daje mi siłę do działania. Bardzo lubię jeździć na rowerze, a mam to szczęście, że jestem rannym ptaszkiem, więc wstaję bardzo wcześnie i jadę naładować akumulatory. Jakiś czas temu odkryłam też, że jestem osobą bardzo wrażliwą na bodźce wzrokowe i słuchowe, zrobiliśmy więc w domu małą rewolucję; zamieniliśmy odkryte szafki na zamknięte, zaczęliśmy kupować gładkie ubrania.
Podziałało?
Bardzo, widzę ogromną różnicę. Jako rodzina jesteśmy drużyną i razem pracujemy nad tym, żeby jakoś to wszystko poukładać. Nie jest kolorowo, mam momenty naprawdę dużego zwątpienia, ale tak to już w życiu bywa.
Wychowanie dzieci, nie oszukujmy się, to ogromna praca, ale jest też wiele wspaniałych momentów.
Na szczęście tak!
Małgorzata Paleczny była nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii #Wszechmocne w macierzyństwie.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska