Maryla Rodowicz przyjaźni się z Duchem Świętym. Wiele razy jej pomógł

Religia odgrywa ważną rolę w jej życiu. Piosenkarka wyznała, że kiedy była dziewczynką, "coś" uratowało jej życie. Z perspektywy czasu odczytuje to jako znak od Boga.

Kiedy najstarszy syn piosenkarki zdawał na Uniwersytet Warszawski, obawiała się czy zaliczy egzaminy. O swoich wątpliwościach powiedziała znajomej, która doradziła jej: "W sprawach intelektualnych, naukowych – tylko Duch Święty. Po prostu zwróć się do Niego i On zawsze ci pomoże".

W swojej książce "Wariatka tańczy" przyznaje: "Tak zrobiłam i zadziałało. Grałam w tenisa, kiedy zadzwonił Jasiek, że jest na liście przyjętych. Wielka radość! To zawsze działa, w każdej sytuacji kryzysowej".

W "Dobrym Tygodniu" piosenkarka opowiedziała historię ze swojego dzieciństwa, którą z perspektywy czasu odczytuje jako znak Boga. "Mogłam mieć 6-7 lat. Biegłam, miałam coś kupić trzymałam banknot w ręku i patrzyłam, jak on łopocze. Chciałam przez jezdnię przebiec patrząc na ten banknot, ale coś mnie złapało za kołnierz i cofnęło z tej ulicy i w tym momencie przejechał motocykl, a nie było nikogo za mną" – wyznała Maryla.

Rok temu artystce zmarła mama. Była załamana. Nie mogła również "oswoić się" z rozstaniem z mężem, Andrzejem Dużyńskim. Wówczas "ksiądz bardzo podniósł ją na duchu" – przyznała w "Dobrym Tygodniu" znajoma Rodowicz. Wokalistka przeprowadziła wiele rozmów z zaprzyjaźnionym duchownym, Danielem Najmanem, który prywatnie uwielbia jej twórczość.

Maryla sfinansowała renowację Kościoła Świętego Ducha w Wilnie. "To jest ziemia moich bliskich" – stwierdziła. Do tej świątyni chodziła jej mama, a babcia wzięła w niej ślub. Babcia opowiadała Rodowicz, że do kaplicy szło się na kolanach. Przyznała, że to właśnie jej w dużym stopniu zawdzięcza swoją wiarę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl