„Moja kobiecość odchodziła z każdym wypadającym pasmem włosów”
Usłyszały, że ich organizm zaatakował nowotwór. Diagnoza, długotrwałe leczenie, chemia. Z każdym dniem ich wygląd się zmieniał. Najgorsze były wypadające włosy, potem rzęsy, brwi. Bały się, że rak odebrał im kobiecość, ale nie przestały walczyć. Poznajcie historie 3 kobiet, które musiały zaakceptować siebie na nowo.
15.01.2016 | aktual.: 23.01.2016 09:14
Usłyszały, że ich organizm zaatakował nowotwór. Diagnoza, długotrwałe leczenie, chemia. Z każdym dniem ich wygląd się zmieniał. Najgorsze były wypadające włosy, potem rzęsy, brwi. Bały się, że rak odebrał im kobiecość, ale nie przestały walczyć. Poznajcie historie 3 kobiet, które musiały zaakceptować siebie na nowo.
Jeszcze rok temu Jodie Burdett zastanawiała się jak uczesać się na wesele. Miała piękne, długie blond włosy. Niedługo później dowiedziała się, że jest chora na raka piersi. Czekała ją intensywna chemioterapia. Lekarze zaproponowali jej metodę tzw. chłodzącej czapki, która częściowo redukuje ilość wypadających włosów. Potem dowiedziała się, że musiałaby trzymać ręce i stopy w lodowatej wodzie, by zatrzymać wypadanie paznokci.
- Bałam się jak na łysienie zareaguje moja córeczka. Zdecydowałam, że pozbędę się włosów jeszcze przed rozpoczęciem leczenia. Chciałam oddać je do Little Princes Trust, organizacji, która pomaga łysiejącym dzieciom. Nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o tym, jak jeszcze kilka miesięcy temu szykowałam się na własne wesele. Teraz miałam te blond pasma w kapturze, w talerzu, w szklance napoju. Nie mogłam się dotykać z obrzydzenia – wspomina na łamach brytyjskiego „Daily Mail”.
Któregoś wieczoru wzięła maszynkę do golenia i zaczęła pozbywać się włosów. Gdy zorientowała się, że nie da rady pozbyć się tych z tyłu głowy, zadzwoniła do przyjaciółki. Gdy mąż wrócił z pracy powiedział tylko: No i nie masz włosów. Zabrał ją do baru na drinka.
- To było trudne. Czułam się jakby każdy się na mnie gapił, ale z nim u boku wiedziałam, że jestem najpiękniejszą osobą na świecie. Byłam wolna – pisze.
Wkrótce zaczęły wypadać jej też rzęsy i brwi, i jak przyznaje, nic nie mogło ją na to przygotować. Nagle jej ciało było pozbawione najmniejszych włosków. Jodie zaczęła nosić peruki. Wspomina, jak pierwszy raz musiała ją zdjąć w miejscu publicznym. Na lotnisku, przy odprawie pracownik powiedział, że musi ją zdjąć i położyć razem z pozostałymi rzeczami.
- Byłam przerażona i nie uważałam się już za atrakcyjną kobietę. To dzięki mężowi przetrwałam. Nie traktował mnie inaczej. To on dodawał mi pewności siebie. Moje włosy zaczęły już odrastać. Przede mną długa droga, by znów poczuć się kobieco, jak kiedyś. Cały czas powtarzam sobie, że leki, które mnie zmieniły, trzymają mnie przy życiu – dodaje.
Z kolei 59-letnią Karen McTighe w chorobie wspierał syn. O tym, że ma raka dowiedziała się podczas rutynowej mammografii. Po drugiej rundzie chemioterapii zaczęły wypadać jej włosy.
- Byłam w żałobie po dawnej Karen. To tak jakbym już nie była sobą. Powiedziałam wtedy córce, że możesz mieć na sobie sukienkę za tysiąc dolarów, ale bez włosów czujesz się okropnie – pisze.
Któregoś dnia dostała wiadomość od syna. Wysłał jej film, na którym pokazuje jak goli swoje bujne włosy i gęstą brodę. Na końcu patrzy w lustro i płacze. Chciał pokazać, że nie jest sama.
- Jakiś czas później zabrał mnie na zakupy. Miałam na sobie perukę, a moja głowa wręcz parzyła. Było mi gorąco i niewygodnie. Spojrzał tylko na mnie i powiedział, żebym nawet się nie krępowała i ją ściągała – dodaje.
Teraz śmieje się, że przez chemioterapię nie musiała się martwić o to, by ogolić nogi. – Wszyscy mówią jak okropne jest to, że traci się brwi i rzęsy. Będę szczera, do czasu gdy i mi zaczęły wypadać, byłam w takim stanie, że praktycznie tego nie rejestrowałam. Ale to, co zauważyłam i śledziłam każdego dnia, to jak odrastały pojedyncze włoski. Mały mieszek, który świadczył, że mój organizm zdrowieje – pisze Karen.
U 39-letniej Allison Moon raka piersi zdiagnozowano w kwietniu ubiegłego roku. – To było jak zderzenie się z pociągiem – wspomina. Jak mówi, chciała aktywnie działać i wyprzedzić nieuniknione. Na początku obcięła włosy na boba. Koleżanki złożyły się na kilka peruk, znajoma kosmetyczka zaopatrzyła ją w sztuczne rzęsy.
- Byłam uzbrojona i gotowa do walki. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo nic nie może cię przygotować na takie coś. Nie chciałam nikogo widywać, tylko zamknąć się w pokoju przed światem. Czułam się jak zombie. Moja kobiecość i pewność siebie zostały mi odebrane z każdym wypadającym pasmem włosów. Z czasem zaczęłam wychodzić w peruce. Czułam się tak, jakby wszyscy wiedzieli, że udaję. Chciałam tylko, żeby nie widzieli mojej choroby, a to jaka jestem. Potem stwierdziłam, że jestem chyba paranoiczką – mówi.
Teraz wszystkie przyznają, że wyłysienie to niewielka cena jaką płaci się za życie bez nowotworu.
md/ WP Kobieta