Oskarżono go o 136 gwałtów. Po ogłoszeniu wyroku jego ojciec zabrał głos
Na ofiary polował w godzinach porannych pod klubami nocnymi i pubami. Oferował im pomoc w wezwaniu taksówki lub nocleg. Ludzi, których zabierał do siebie faszerował narkotykami, a potem gwałcił, nagrywając wszystko telefonem komórkowym.
10.02.2023 | aktual.: 11.02.2023 16:22
Gdy mowa o gwałtach, w roli ofiar najczęściej występują kobiety. Życie pokazuje, że pokrzywdzonymi przez gwałcicieli bywają także mężczyźni. Nie jest to jednak najbardziej szokujący wątek tej historii. O wiele mocniej bulwersuje liczba pokrzywdzonych. Policja szacuje, że ten niepozorny Indonezyjczyk ma na swoim koncie około 200 ofiar.
Pobudka jak zimny prysznic
Obudził się w obcym mieszkaniu, leżał na podłodze, na plecach czuł dziwny ciężar. W głowie mu szumiało. Początkowo nie mógł sobie przypomnieć, jak tam trafił, ale stopniowo jasność umysłu powracała. Pojawiały się wspomnienia, jedno bardziej przerażające od drugiego. Nie miał na sobie spodni ani bielizny, a nad nim stał nagi mężczyzna. Kilka godzin wcześniej, nad ranem, spotkał go pod klubem Factor w Manchesterze. Tom siedział zdezorientowany na schodach, chwilę wcześniej stracił z oczu swoich przyjaciół, z którymi poprzedniego wieczora wyszedł pobawić się w dyskotece.
– Możesz zadzwonić do nich z mojego mieszkania – powiedział nieznajomy po zapoznaniu się z problemem nastolatka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tom nie wyczuł w tej propozycji niczego złego i postanowił skorzystać z oferty. Po kilku godzinach ocknął się w obcym mieszkaniu, gdy ten wydawałoby się miły i pomocny mężczyzna go gwałcił. Nastolatek zaczął się szarpać, próbując się uwolnić. Trenował rugby, był dobrze zbudowany, więc nie sprawiło mu większej trudności odepchnięcie napastnika o wątłej budowie. Gwałciciel upadł na podłogę i spanikowany zaczął krzyczeć:
– Pomocy! Pomocy! Intruz w moim domu!
Wpadł w jeszcze większą desperację, gdy zauważył, że ofiara chwyciła jego telefon. Rzucił się na Toma i, chcąc odzyskać urządzenie, ugryzł go w brzuch. Próba nie powiodła się. Nastolatek kilkakrotnie uderzył napastnika, zabrał swoje rzeczy i uciekł z mieszkania. Wiedział, że jego ciosy były dość silne i postanowił zadzwonić po pomoc. Jego telefon był rozładowany, ale udało mu się przekonać jednego z sąsiadów napastnika, aby go wpuścił do domu. Stamtąd zadzwonił pod numer alarmowy:
– Halo… Zeszłej nocy byłem w klubie. Jakiś facet zabrał mnie do siebie do domu, nie chciał mnie wypuścić… On próbował mnie zgwałcić. Uderzyłem go kilka razy. Wiem, że to przemoc, ale musiałem to zrobić, żeby przestał mnie atakować. Mam jego krew na rękach. Na pewno jest ranny, więc będziecie musieli wezwać też karetkę.
Ten telefon rozpoczął śledztwo, jakiego w brytyjskim wymiarze sprawiedliwości jeszcze nie było. W ciągu kilku minut od jego wykonania na miejscu zdarzenia pojawili się funkcjonariusze i medycy. Nastolatek wskazał im drogę do mieszkania nr 11 w Montana House, zajmowanego przez Reynharda Sinagę. Mężczyzna leżał na podłodze, co chwilę tracił i odzyskiwał przytomność. Sanitariusze obawiali się, że mogło dojść do uszkodzenia mózgu.
Na podstawie tego, co zastano na miejscu, wysnuto wniosek, że jedynym napastnikiem był Tom. Podejrzewano go o celowe spowodowanie ciężkich obrażeń ciała i zakuto w kajdanki. Zabrano go na posterunek. Tam chłopak przekazał mundurowym telefon komórkowy, białego iPhone’a 4, który zabrał z mieszkania Sinagi. Urządzenie zmieniło postrzeganie mundurowych na tę sprawę i stało się jednym z kluczowych dowodów w największym śledztwie dotyczącym przestępstw seksualnych w historii Wielkiej Brytanii.
Zobacz także
Szokujące odkrycie
Reynhard Sinaga urodził się 19 lutego 1983 roku w Jambi, na indonezyjskiej wyspie Sumatra, w ultra katolickiej rodzinie. Rok po ukończeniu studiów architektonicznych w ojczyźnie, w 2007 roku, przeprowadził się do Wielkiej Brytanii, z zamiarem kontynuacji edukacji na tamtejszych uczelniach. Wybrał uniwersytet w Manchesterze i kierunki urbanistykę oraz socjologię. Był wiecznym studentem. Nie chciał wracać do kraju, na wizie studenckiej planował nadal żyć w Anglii. W związku z tym postanowił zrobić doktorat na uczelni w Leeds. Na zajęcia dojeżdżał z Manchesteru. Utrzymanie zapewniał mu ojciec – bankier. Sinaga był homoseksualistą. W Manchesterze miał mieszkanie w pobliżu ulicy znanej z działalności gejowskich pubów i restauracji. W obcym kraju mógł żyć zgodnie ze swoją orientacją. W Indonezji nie miałby takiej możliwości, jego rodzina nie wiedziała, że Reynhard jest homoseksualistą.
Do 2 czerwca 2017 roku prowadził swoje życie bez przeszkód, niszcząc je natomiast swoim niczego nieświadomym ofiarom. Niefortunne dla niego przebudzenie się Toma podczas gwałtu rozpoczęło lawinę, której nie był w stanie zatrzymać.
W momencie otrzymania zgłoszenia o pobiciu Sinagi, brytyjska policja nie wiedziała jeszcze z czym ma do czynienia. Mężczyznę przewieziono do szpitala. Natychmiastowe przesłuchanie go nie było możliwe ze względu na jego stan. Zrobiono to dopiero następnego dnia. Gdy się przebudził zapytał pielęgniarkę, czy został zgwałcony, a następnie poprosił o swój telefon. Policjant pokazał mu czarnego iPhone’a 6, znalezionego pod łóżkiem w mieszkaniu Reynharda. Funkcjonariusz poprosił o kod odblokowujący urządzenie. Mężczyzna kilkakrotnie podawał złą kombinację, ale w końcu, pod naporem śledczego, wyjawił prawdziwy PIN. Po uzyskaniu dostępu do komórki, oczom policjantów ukazało się szokujące nagranie będą relacją z napaści, której Sinaga dokonał na Tomie.
3 czerwca 2017 roku o godzinie 15.52 Reynhard Sinaga został aresztowany pod zarzutem pojedynczego gwałtu. Kajdankami przykuto go do szpitalnego łóżka, a sali, w której leżał, pilnowała policja. Wypisano go dwa dni później, zaraz potem trafił na przesłuchanie. W międzyczasie śledczy przeszukali mieszkanie Indonezyjczyka. Znaleziono w nim telefony, prawa jazdy, legitymacje studenckie, zegarki i portfele jego ofiar. Ofiar, na które Sinaga polował pod klubami nocnymi, a następnie zwabiał do siebie, odurzał narkotykami i gwałcił. Rzeczy należące do pokrzywdzonych, były swego rodzaju trofeami.
– Myśleliśmy wtedy, że sprawa dotyczy siedmiu, może ośmiu ofiar. Nie sądziliśmy, że mamy do czynienia z seryjnym gwałcicielem – powiedział detektyw inspektor Zed Ali.
Ali dowodził "Operacją Wyspa". Śledztwo miało na celu zbadanie przestępczej działalności zatrzymanego Indonezyjczyka. W trakcie przeszukania mieszkania znaleziono także laptopy i twarde dyski, które przekazano technikom do analizy. Ich zawartość była przerażająca. Specjaliści odkryli trwające setki godzin nagrania przedstawiające gwałty i napaści seksualne poczynione na śpiących, nie reagujących na żadne bodźce mężczyznach. Jedna z ofiar w ciągu 15 godzin przebywania w mieszkaniu Sinagi została zgwałcona aż 8 razy. Detektyw Zed Ali od lat zajmuje się przestępstwami seksualnymi w Manchesterze, ale nawet on przyznał, że z czymś takim się jeszcze nie spotkał. Był zszokowany tym, co policja stopniowo odkrywała.
– Nigdy nie natknąłem się na nikogo, kto tak dokładnie dokumentowałby swoje zbrodnie. On działał według określonej metody – powiedział Ali.
Metoda
W trakcie śledztwa ustalono, że Sinaga postępował zawsze w ten sam sposób. Polował na swoje ofiary pod klubami nocnymi. Gdy zauważył kogoś zagubionego lub potrzebującego pomocy, podchodził do niego i oferował nocleg lub pomoc w wezwaniu taksówki. Zapraszał mężczyzn do swojego mieszkania. Tam częstował ich jakimś napojem, do którego prawdopodobnie dodawał narkotyk: GHB, znany jako "pigułka gwałtu", lub GBL. Obie substancje są łatwe do nabycia na ulicach Manchesteru albo w internecie. Gdy ofiary traciły świadomość, Sinaga zaczynał je molestować i gwałcić. Rano, po przebudzeniu, zwabieni przez mężczyznę ludzie nic nie pamiętali, nie mieli pojęcia, że stało się im coś złego. Wręcz przeciwnie, sądzili, że Reynhard ofiarował im pomoc w trudnym położeniu, traktowali go jak dobrego Samarytanina. Wiarygodności mógł mu dodawać jego młodzieńczy, niewinny wygląd. Ofiary nie sądziły, że ktoś o tak niegroźnej aparycji mógłby dopuścić się czegoś tak strasznego.
Właśnie dlatego najtrudniejszymi momentami śledztwa były odwiedziny u ofiar Sinagi i informowanie ich o tym, co przeszli. Na podstawie nagrań udało się zidentyfikować kilkadziesiąt osób. Mężczyźni pochodzili z różnych grup i środowisk. Byli studenci pierwszego roku, jeden z pokrzywdzonych wkrótce miał brać ślub, a kolejny zostać ojcem. Mieli od 17 do 36 lat. Prawie wszyscy byli heteroseksualni. Sinaga podczas stosunków nigdy nie używał prezerwatyw.
Ustalono tożsamości około 70 pokrzywdzonych. Mundurowi uważają, że pomiędzy styczniem 2015 roku a czerwcem 2017 Sinaga skrzywdził 195 ludzi. Pierwsze udokumentowane przestępstwo miało nastąpić 1 stycznia 2015 roku, jednak śledczy uważają, że Sinaga "polował" na mężczyzn już od 2005 roku, jeszcze przebywając w swojej ojczyźnie.
– To bezprecedensowa sprawa. Nasi policjanci nie tylko musieli oglądać nagrania dysków Sinagi, ale także musieli podjąć się bardzo niewdzięcznego zadania przekazywania ofiarom złych informacji. To bardzo przytłaczające psychicznie zajęcie, dlatego również śledczy byli pod opieką specjalistów – pielęgniarek i psychologów – opowiada Ali.
Cztery procesy
Po zakończonym dochodzeniu Reynhardowi Sinadze postawiono zarzuty w związku ze 136 gwałtami, 8 usiłowaniami, 14 napaściami na tle seksualnym i 1 napaścią poprzez penetrację. Pomimo że zidentyfikowano o wiele więcej ofiar, gotowość do udziału w procesie zgłosiło tylko 48 mężczyzn. Dowody winy były przytłaczające, ale Indonezyjczyk nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Śledczym tłumaczył, że seks był uprawiany za obopólną zgodą. Według jego wersji była to gra, a mężczyźni odgrywali swoje role, udając jedynie, że śpią. Nikt nie uwierzył w te wyjaśnienia, bo na nagraniach widać, że niektóre ofiary wręcz chrapią. Aż takiego braku reakcji na to, co się z nimi działo, nie dało się udawać.
Sprawę Sinagi podzielono na cztery procesy. Wszystkie odbywały się przed sądem koronnym w Manchesterze. Prowadziła je sędzina Suzanne Goddard. Pierwszy trwał od 1 czerwca do 10 lipca 2018 roku. W rezultacie oskarżonego uznano za winnego 31 gwałtów, 3 usiłowań gwałtu i 6 napaści na tle seksualnym. Drugi odbywał się od 1 kwietnia do 7 maja 2019 roku. Reynharda uznano za winnego 49 gwałtów, 5 usiłowań gwałtów i 1 napaści na tle seksualnym. Trzeci proces prowadzony był od 16 września do 4 października 2019 roku. Ława przysięgłych uznała, że mężczyzna jest winny 26 gwałtów, 1 napaści poprzez penetrację i 5 napaści na tle seksualnym. Ostatni proces rozpoczął się 2 grudnia, a skończył się 20 grudnia 2019 roku. Wtedy oskarżonego uznano winnym 30 gwałtów i 2 napaści na tle seksualnym.
W trakcie żadnego z czterech procesów Sinaga nie wykazał choćby najmniejszego żalu. Na każdej rozprawie skrupulatnie coś notował, nie wykazywał emocji. Ale przed rozpoczęciem posiedzeń wydawał się podekscytowany, uśmiechał się, zagadywał strażników, próbował żartować z prawnikami.
– To zalatuje dyskryminacją, gdy mówicie, że nie uprawiałem z tymi mężczyznami normalnego seksu – mówił do prokuratora Iana Simkina, oskarżając go o to, iż ten uważa, że seks jest dozwolony jedynie pomiędzy kobietą a mężczyzną. – Tylko dlatego, że coś wygląda dla was dziwnie, jak sceny z książki "50 twarzy Greya" lub fantazje seksualne, nie oznacza, że nie jest to normalne. Takie rzeczy się zdarzają, w pewnych środowiskach to dość powszechne zwyczaje – tłumaczył oskarżony, nadal twierdząc, że jest niewinny.
Tymczasem w sądzie wyświetlano nagrania dokumentujące jego postępowanie, pokazujące leżącego przez 37 minut bez ruchu pokrzywdzonego lub innego, który nie reagował mając twarz przykrytą prześcieradłem.
– Byłem dla nich delikatny i opiekuńczy. To wszystko to gra, a nie żadne napaści. Jestem gejem, moim zdaniem, o kobiecym wyglądzie. Takie połączenie jest popularne wśród pragnących spróbować czegoś nowego młodych mężczyzn. Specjalnie wybrałem mieszkanie w centrum Manchesteru, w pobliżu gejowskiej dzielnicy, aby mieć kontakt z tą społecznością – dodawał Sinaga.
Głos ofiar
W zupełnie inny sposób te wydarzenia postrzegały ofiary Indonezyjczyka. Czuły obrzydzenie do tego, co ich spotkało. Jedynie część z nich twierdzi, że udało im się poradzić sobie z traumą. Jednak dla jednego z mężczyzn, który już wcześniej cierpiał na depresję, świadomość, że stał się ofiarą gwałtu, była zbyt przytłaczająca.
– To mnie kompletnie załamało. Jak mogłem być tak głupi żeby pójść z kimś obcym do jego mieszkania? To zupełnie do mnie niepodobne. Nie zasługuję na to. Myśl o gwałcie jest pierwszą, która pojawia się w mojej głowie po przebudzeniu i ostatnią przed zaśnięciem – mówił podczas zeznań, które odczytano w trakcie procesu.
Mężczyzna miał myśli samobójcze i wyrzuty sumienia, że żyje. Moment najbardziej kryzysowy nastąpił 25 grudnia 2018 roku, gdy usłyszał, że ktoś wspomina o tym, co go spotkało.
– Nie sądziłem, że ktokolwiek o tym wie – tłumaczył.
Tej nocy próbował odebrać sobie życie. Trafił do szpitala.
– Pamiętam, że moja mama płakała całą noc. To były najgorsze 2 lata mojego życia.
Inny z pokrzywdzonych zeznawał:
– Pamiętam, że zaproszenie do jego mieszkania mnie ucieszyło. Pojawiła się okazja wypicia jeszcze kilku drinków. Nigdy bym nie pomyślał, że zostałem tamtej nocy wykorzystany. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy skontaktowała się ze mną policja. (…) Nie mogę przestać myśleć o tamtej nocy. Pochodzę z małego miasta i ciągle żyję w obawie, że ktoś się dowie o tym, co mi zrobiono.
– Poinformowanie mojej dziewczyny i moich rodziców o całym zdarzeniu było dla mnie najtrudniejszym momentem – zeznawał kolejny pokrzywdzony. – Świadomość, że nie pamiętam nic z tego, co się działo tamtej nocy jest w pewnym sensie kojąca. Nie mogę jednak zaznać spokoju. Bezsenne noce spędzam na rozmyślaniu o tym, co mi się przytrafiło.
Wyrok
Policja nie znalazła żadnych śladów po narkotykach w mieszkaniu Sinagi, a przesłuchanie Toma, od napaści na którego rozpoczęto śledztwo, nastąpiło dopiero dwa dni po jego zatrzymaniu. Wtedy nie było już żadnych szans na uzyskanie dowodów zażycia "pigułki gwałtu". Pomimo tego, prokuratura była w stanie przekonać sędziów, że do odurzenia ofiar wykorzystano substancje GHB lub GBL. Przedstawiono dowody na to, że obie mogą być śmiertelne.
– Stopień odurzenia może być różny – od lekkiej senności aż do nieprzytomności. Każdy reaguje inaczej na tę samą dawkę. U jednej osoby gram GHB może wywołać euforię, u innej wymioty. Najpowszechniejszym efektem zażycia tej substancji jest śpiączka. Nagła pobudka może nastąpić dopiero po kilku godzinach – mówił doktor Simon Elliott.
Odurzenie "pigułką gwałtu" tłumaczy też dlaczego ofiary następnego dnia nie odczuwały żadnych fizycznych skutków penetracji. Substancja powoduje, że ciało jest bardziej elastyczne.
– Seks analny może powodować uszkodzenia tkanek, ale mięśnie nieprzytomnego człowieka są rozprężone – tłumaczyła doktor Catherine White z ośrodka pomocy ofiar gwałtów w Manchesterze.
Przed ogłoszeniem wyroku sędzina Suzanne Goddard podsumowała dotychczasowe procesy i wątki podjęte w sprawie Reynaharda Sinagi. Nazwała go niebezpiecznym przestępcą, który dopuścił się straszliwej zbrodni.
– Nie znam żadnego innego przypadku, który dotyczyłby przestępstw na tle seksualnym na taką skalę. Jesteś manipulantem, wpędzałeś swoje ofiary w poczucie winy. Następnego dnia czuły się zakłopotane, że sprawiły ci problem, podczas gdy ty pozowałeś na tego, który chciał im tylko pomóc. Żaden z mężczyzn nie miał świadomości tego, co go tak naprawdę spotkało. (…) Jedna z ofiar nazwała cię potworem. Biorąc pod uwagę ogrom twoich przestępstw uważam, że to idealne określenie. Jesteś bardzo niebezpieczną, przebiegłą i podstępną osobą, która nigdy nie powinna wyjść na wolność – powiedziała Goddard.
Zastrzegła, że mogłaby zastosować karę bezwzględnego dożywocia (byłby to pierwszy przypadek w sprawie nie dotyczącej zabójstwa), ale nie zrobi tego ze względu na to, że oskarżony nie torturował swoich ofiar. Sinaga usłyszał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach odsiadki. W grudniu 2020 roku granicę tę podwyższono do 40 lat.
– Dostał to, na co zasłużył. Akceptujemy ten wyrok. Nałożona na mojego syna kara odpowiada zbrodniom, których się dopuścił. To tyle, co mam na ten temat do powiedzenia – ogłosił dzień po wydaniu wyroku ojciec Reynharda, Saibun Sinaga.