Pierwsza noc poślubna królowej Jadwigi. Pan młody z nerwów "zapaskudził pościel"
Jadwiga Andegaweńska byłą zbyt młoda, by zrozumieć, co właśnie ją czeka. Nikt też nie zamierzał nawet pytać jej o zdanie. To nie była radosna ani nawet uroczysta chwila. Na dodatek pan młody w decydującym momencie… zapaskudził łóżko.
08.12.2023 16:50
Małżeństwa dzieci nie były w późnym średniowieczu niczym rzadkim. Pełnoprawne śluby zawierały już 12-letnie dziewczynki, w świetle prawa traktowane jak dorosłe kobiety. W przypadku chłopców poprzeczka była zawieszona tylko nieznacznie wyżej. Za pełnoletnich uważano 14-latków. Co jednak, gdy wpływowi rodzice pragnęli przypieczętować ten czy inny polityczny fortel, nie czekając, aż dzieci choć trochę podrosną?
Małżeństwo… na przyszłość
Na ich potrzebę stworzono specjalny wariant ślubnej ceremonii. Po łacinie nazywano go: sponsalia de futuro. A więc ślub na przyszłość. Taki związek na pierwszy rzut oka niewiele różnił się od małżeństwa między dorosłymi. Organizowano nabożeństwo, państwo młodzi składali sobie przysięgę, następnie odbywały się zabawy. I tylko ostatni etap nieznacznie zmodyfikowano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małżonkowie kładli się do łóżka i ewentualnie – dawali sobie jeden skromny pocałunek. W żadnym razie nie oczekiwano natomiast, że będą robić pod pierzyną cokolwiek więcej.
Te pokładziny miały charakter czysto symboliczny. Dopiero gdy dziewczyna osiągnie 12. rok życia, a chłopak 14., mieli oni odbyć ze sobą pierwszy stosunek seksualny.
Ta właściwa już noc poślubna była jedynym aktem potrzebnym, by zalegalizować i utrwalić małżeństwo. Wraz z defloracją, jak podkreślali znawcy prawa kanonicznego, związek "na przyszłość" stawał się związkiem na teraz i po grobową deskę. Nie trzeba było już żadnych kolejnych uroczystości, wesela czy deklaracji. Tylko i wyłącznie stosunek płciowy.
Takich sponsaliów było całe zatrzęsienie. W aktach francuskich sądów kościelnych tej epoki nawet połowa spraw małżeńskich dotyczy właśnie związków zawieranych między dziećmi. Niepełnoletnie stadła szczególnie upodobali sobie jednak dynaści. I to oni, królowie, książęta czy baronowie, stopniowo rozmontowywali wszelkie prawne zastrzeżenia.
Zobacz także
W teorii ślub, nawet dziecięcy, wymagał choćby elementarnego zrozumienia sakramentu przez zainteresowanych. Dlatego sponsalia miały być zawierane między dziewczynkami i chłopcami mającymi co najmniej siedem lat. I na to ograniczenie znalazł się jednak sposób.
Zaczęto akceptować, że dziecko może stanąć na ślubnym kobiercu wcześniej, o ile tylko odznacza się ponadprzeciętną inteligencją i zrozumieniem kościelnych obrzędów.
Wyjątek, jak łatwo zgadnąć, szybko stał się regułą. I szybko wyszło na jaw, że to w rodzinach panujących znaleźć można całe tłumy przedwcześnie dojrzałych pociech. Żeniono chłopców ledwie wyrosłych z kołyski, a za mąż wydawano dziewczynki, który dopiero uczyły się chodzić.
Ojciec każe, córka musi
Tak też było w przypadku czteroletniej węgierskiej królewny Jadwigi Andegaweńskiej, którą latem 1378 roku postanowiono wydać za ośmiolatka – Wilhelma Habsburga.
Trudno poważnie traktować twierdzenia, że Andegawenka w tak młodym wieku okazywała wyjątkową inteligencję. Tak samo nie ma co silić się na opinie, że dziewczynka wiedziała, czego naprawdę żąda od niej rodzina. Ojciec kazał, więc została żoną Wilhelma.
O ceremonii jej zaślubin niewiele więcej można powiedzieć. Wiadomo, że była to huczna uroczystość; że Hainburg na granicy austriacko-węgierskiej pękał przy tej okazji w szwach, a najważniejsi dostojnicy z obydwu państw odprowadzili parę młodą prosto do małżeńskiej łożnicy.
"W odrażający sposób pościel zapaskudził"
Symboliczna noc poślubna odbyła się rzecz jasna przy świadkach. Oczekiwano, że atmosfera będzie podniosła, a panna młoda i kawaler, zgodnie z oczekiwaniami, wskoczą pod pierzynę i w sposób skromny, ale czytelny pokażą zebranym, że są mężem i żoną. Przynajmniej jedno z nich nie zdołało jednak stanąć na wysokości zadania.
Tak zwane Dopełnienie szamotulskie, a więc bardzo plotkarska kronika spisana na początku XV wieku przez anonimowego kanonika z Trzemeszna, podaje: Stratum Hedwigis turpiter concacavit. A więc: książę Wilhelm z rodu Habsburgów, zapewne nie panując nad nerwami i swoim zwieraczem, "w odrażający sposób pościel Jadwigi kałem zapaskudził".
Zobacz także
Sytuacja musiała być niezręczna dla zebranych, a dla księcia, nie tak przecież małego, by robić kupę w pieluchy, wprost kompromitująca. Nie rzutowała jednak w żaden sposób na ważność rytuału.
Dokumenty potwierdzają, że ślub uważano za zawarty. I w 1378 roku wydawało się, że nic nie stanie na przeszkodzie związkowi Andegawenki i Habsburga.