Tak żyje Natalia Kliczko. Codziennie dostaje od męża jedną wiadomość
Natalia Kliczko, żona Witalija, mera Kijowa, na co dzień mieszka w Hamburgu. W pierwszym wywiadzie dla polskich mediów opowiedziała, jak radzi sobie w sytuacji inwazji Rosji na Ukrainę. Zdradziła także, że codziennie otrzymuje od męża wiadomość, która składa się z tylko jednego słowa.
14.04.2022 15:21
Natalia Kliczko pochodzi z podkijowskich Browarów, jednak na co dzień mieszka w Niemczech, w Hamburgu. Jest wokalistką, od lat angażuje się w działalność charytatywną. Dzisiaj pomaga swoim rodakom, którzy uciekają z Ukrainy, przyjmuje uchodźców. W rozmowie z tvn24.pl opowiada, jak radzi sobie po wybuchu wojny.
Witalij "zarządza miastem w totalnym kryzysie". Codziennie pisze do żony
Żona Witalija Kliczki podkreśla, że od początku inwazji zmaga się z różnymi emocjami. "Cały wachlarz, od poczucia ogromnej bezsilności, smutku, współodczuwania, po poczucie winy, że jestem w bezpiecznym miejscu, a część mojej rodziny nadal jest w Ukrainie" - mówi w wywiadzie z Miłką Fijałkowską.
Najtrudniejszy jest jednak lęk o życie męża. Jak mówi, Witalij codziennie wysyła jej wiadomość z tylko jednym słowem: "żywy". "Funkcjonuję jednak ze świadomością, że któregoś dnia ta wiadomość mogłaby nie przyjść" - wyznaje. Kobieta odetchnęła dopiero, gdy armia rosyjska oddaliła się spod Kijowa. "Witalij ma ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze, więc my staramy się wysyłać mu ogromne wsparcie i miłość. Kiedy jesteś tak daleko, pozostaje tylko to" - wyjaśnia.
Podkreśla, że częściej kontaktują się z nim dzieci, sama wysyła mu tylko krótkie wiadomości. "Rozumiem, że on ma tak wiele do zrobienia. Organizuje schronienie dla tysięcy ludzi, zarządza miastem w totalnym kryzysie. Wiem jednak, że nie skupia się tylko na tym, co tu i teraz, i myśli o przyszłości Ukrainy" - mówi kobieta.
Matka Natalii Kliczko nie chciała wyjechać z Ukrainy
Natalia Kliczko podkreśliła, że początkowo sytuacja wojny w Ukrainie kompletnie ją paraliżowała. Pomogło dopiero wsparcie przyjaciół, dzięki którym zaczęła działać. Teraz czuje, że jej zadaniem jest pomoc. Kliczko m. in. przyjmuje uchodźców do domu.
"Gdy docierają do mnie te koszmarne obrazy z Buczy, Irpienia, widzę brutalność tej wojny i niewyobrażalnie, nieludzkie zachowanie rosyjskiej armii, paraliżuje mnie to, ale staram się nie tkwić w tej złości i rozpaczy" - zaznacza.
Żona mera Kijowa ma wielu krewnych w Ukrainie. Pytana o to, czy wszyscy są bezpieczni, wyznaje, że z początku jej matka, która mieszkała w okolicach Czernihowa, nie chciała wyjeżdżać z kraju. "Dopiero kiedy zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, w środku nocy zdecydowała się uciec razem z moją siostrą i najmłodszym siostrzeńcem. Ich podróż trwała cztery dni. Pociągami, samochodami, przez Węgry, dotarli do mnie" - relacjonuje. Wyznaje, że część jej rodziny ze strony męża wciąż jest w Ukrainie.
Źródło: tvn24.pl
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.