Pojechała z babcią do sanatorium. Mówi, co działo się w nocy

Co się dzieje w sanatorium? / zdjęcie poglądowe
Co się dzieje w sanatorium? / zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © Agencja Forum
Aleksandra Lewandowska

05.07.2024 06:00, aktual.: 05.07.2024 08:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Osoby, które przyjeżdżają same na wakacje z zabiegami, rzadko kiedy szukają zwykłych znajomych. Najczęściej chcą trochę się zabawić, poflirtować, przeżyć jakiś romans - mówią fizjoterapeutki Dorota i Ela, pracujące w sanatorium.

Niektórzy jadą do sanatorium, by odpocząć, zregenerować się i "podreperować" zdrowie. Inni natomiast nastawiają się przede wszystkim na dobrą zabawę, wdając się np. w przelotne romanse. Choć zazwyczaj przyjeżdżają z żonami lub mężami, i tak "puszczają im hamulce".

- Pojechałam z babcią do sanatorium, bo mój kręgosłup nie był w najlepszym stanie. Przeżyłam tam szok. Nigdy nie sądziłam, że starsi ludzie mogą się tak zachowywać - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Julia Stawska.

"Szczęście, że moja babcia taka nie jest"

Julia zdecydowała się pojechać z babcią do sanatorium po przebytej kontuzji. Po pierwsze, mają bardzo dobry kontakt, dzięki czemu wiedziała, że spędzą razem miło czas. Po drugie, mogła skorzystać z zabiegów na kręgosłup.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Kiedy dotarłyśmy na miejsce, rozpakowałyśmy się i trochę przeszłyśmy po ośrodku i po okolicy. Spotkałyśmy oczywiście samych starszych ludzi. Większość, przynajmniej w mojej ocenie, była schorowana. Powolne spacerki, często w towarzystwie żon, mężów lub koleżanek. Ogólnie było spokojnie - wspomina.

Wszystko zmieniło się już pierwszego wieczoru.

- Babcia mi powiedziała, że organizują potańcówkę i zapytała, czy chcę iść. Opowiedziałam, że niekoniecznie, bo biorą w niej udział wyłącznie seniorzy. Ostatecznie poszłam tylko zerknąć, jak to wygląda i co tam się dzieje. Kiedy weszłyśmy na salę, myślałam, że źle widzę. Te same osoby, które mijałyśmy na spacerze, które wydawały mi się schorowane, śmigały na parkiecie - dodaje.

To jednak nie wszystko. Julia przeżyła największy szok po potańcówce, kiedy w nocy słyszała z korytarza rozmowy i śmiechy "sanatoryjnych par", które powstały już pierwszego wieczoru. Pomimo czekającej na nich w domu drugiej połówki, seniorzy nawiązywali w sanatorium bliższe znajomości, wdając się w chwilowe romanse. - Szczęście, że moja babcia taka nie jest, bo nie wiem, co bym zrobiła - podkreśla.

"Puszczają im hamulce"

Dorota i Ela są fizjoterapeutkami w nadmorskim ośrodku. W rozmowie z Wirtualną Polską nie ukrywają, że wakacyjne romanse seniorów nie są dla nich nowością.

- Takie rzeczy dzieją się w trakcie większości turnusów. Osoby, które przyjeżdżają same na wakacje z zabiegami, rzadko kiedy szukają zwykłych znajomych. Najczęściej chcą trochę się zabawić, poflirtować, przeżyć jakiś romans - opowiadają.

Najgorsze dla nich sytuacje to te, kiedy słyszą od pacjentów ich miłosne opowieści.

- Czasem jest tak, że leżą koło siebie na łóżkach z borowiną. Oddziela ich zasłona. Oni jednak mimo wszystko nie skupiają się na zabiegu, a na tym, żeby sobie "posłodzić". Wspominają zeszły wieczór, czasem noc, planują kolejne wyjście i randkę. Zachowują się jak nastolatkowie - mówi Dorota.

Ela dodaje:

- Puszczają im hamulce, w szczególności samotnym paniom i żonatym mężczyznom. Niejednokrotnie zdarzyło się, że panie podrywały na zabiegach panów, a obok leżały ich żony. Nawet się nie kryły. Zapraszały na spacer czy kawę, bo "mają tyle wspólnych tematów". Nie raz były z tego awantury na bazie zabiegowej.

Z okien bazy zabiegowej fizjoterapeutki często widziały, że do spacerów czy kawy bez obecności żony faktycznie dochodziło. Zdradzają, że znają "wakacyjne pary", które umawiają się i przyjeżdżają każdego roku o tej samej porze, by spędzić wspólnie dwa tygodnie. Partnerzy i partnerki, którzy zostają w domach, o ich romansach nie wiedzą.

"Każą przełożyć zabiegi, bo wieczorem jest dancing"

Dorota i Ela zwracają także uwagę na zachowanie kuracjuszy i alkohol. Zaczynają od tego, że pacjenci często mają pretensje, że grafik zabiegów nie jest ułożony tak, jak chcą.

- Rano to on nie może, bo chce pospać. O godz. 12 to nie, bo będzie się opalał na plaży. Godz. 14 też nie pasuje, bo wtedy jest obiad, a po obiedzie będzie chciał odpocząć. W końcu wychodzi na to, że żadna godzina mu nie odpowiada - stwierdza Ela.

- Problem jest też z pacjentami, którzy nadużywają alkoholu. Przychodzą z pretensjami i każą nam zmienić godzinę zabiegu z 7.00 na późniejszą, bo wieczorem jest dancing i oni chcą zabalować. Kiedy się nie godzimy, bo nie mamy już takiej możliwości, przyjdą na 7.00, ale w jakim stanie... musimy otworzyć wtedy wszystkie okna - dodaje.

Niektórzy, w szczególności panowie, są na tyle pewni siebie, że zarówno w stanie upojenia alkoholowego, jak i na trzeźwo, składają nieprzyzwoite propozycje fizjoterapeutkom i innym pracownicom ośrodka. - Zazwyczaj próbujemy to obrócić w żart. Jeżeli się nie da, stanowczo dajemy do zrozumienia, że nie ma takiej opcji - zaznacza Dorota.

- To są często osoby po 60. lub 70. roku życia. Z wieloma poważnymi problemami zdrowotnymi, które nie są tylko fizyczne, czyli związane np. z bólem kręgosłupa. Na turnusie zachowują się jednak tak, jakby jutra miało nie być. Jest alkohol, jest seks czy opalanie na plaży w pełnym słońcu. Zdarzyło się raz, że przez coś takiego pacjent zmarł - dodaje.

Mniej groźne dla zdrowia i życia pacjentów upojenia alkoholowe kończą się natomiast wezwaniem policji. - Kilka razy zdarzyło się, że kuracjusze pożegnali się z ośrodkiem szybciej, niż myśleli - mówi Ela.

"To są naprawdę trudne chwile"

Ostatnią rzeczą, na jaką obie zwracają uwagę, jest brak higieny wśród pacjentów.

- To, że wydzielają nieprzyjemny zapach związany też z ich wiekiem, to jedno. Drugie, że się po prostu nie myją. Niektórzy myślą, że wykąpią się w morzu, trochę opłuczą wodą i to wystarczy. A przy takich temperaturach, jakie są latem, to niestety nie wystarczy - oznajmia Dorota.

Ela mówi także o przykrym problemie, z którego niewiele osób zdaje sobie sprawę.

- Niestety jesteśmy ofiarami tego, że pacjenci nie znają granic związanych z ilością jedzenia, jaką mogą przyjąć. W ośrodku podczas śniadania i kolacji są dostępne tzw. szwedzkie stoły. Niektórzy jednak nie rozumieją, że nie muszą od razu pakować wszystkiego na talerz i zmuszać się potem do jedzenia, "bo się zmarnuje" - opowiada.

- Ich napchanie się jedzeniem najczęściej kończy się tak, że przychodzą na zabiegi, zachce im się do toalety, a o tym nie powiedzą. I będą to trzymać do momentu, w którym - powiedzmy wprost - puszczą im zawory. W efekcie załatwią się podczas zabiegu. Nie muszę chyba rozwijać się na temat smrodu, jaki roznosi się po bazie. To są naprawdę trudne chwile - dla nas, dla tego pacjenta i innych ludzi, którzy mają wtedy zabiegi - podsumowuje.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (727)
Zobacz także