Blisko ludziZamiast "myć okna dla Jezusa", uciekają pod palmę. Nie jest łatwo przetrwać polskie święta

Zamiast "myć okna dla Jezusa", uciekają pod palmę. Nie jest łatwo przetrwać polskie święta

Zamiast "myć okna dla Jezusa", uciekają pod palmę. Nie jest łatwo przetrwać polskie święta
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Czytelniczka
Klaudia Stabach
11.12.2018 13:00, aktualizacja: 19.12.2018 17:27

- Uświadomiłam sobie, że nie mam ochoty stać w garach przez dwa dni i biegać ze szmatką w ręku po domu tylko i wyłącznie dla kuzynek i szwagrów - przyznaje 47-letnia Renata, która rok temu odwołała kolację wigilijną i poleciała do Hiszpanii.

Polacy, jak mało który naród, są silnie przywiązani do tradycji. Na wigilijnym stole musi być karp, w lany poniedziałek trzeba wylać wiadro wody na sąsiada, a podczas urlopu wyjechać do pensjonatu, w którym zna się każdy kąt lepiej niż zna go personel.

O ile zmiana kierunku wakacyjnej podróży jest czasem brana pod uwagę, tak ucieczka od wigilijnego stołu jest już sporym dziwactwem. Nie umyć okien, choćby na dworze panowały trzaskające mrozy? Nie upiec pierników? Nie pokłócić się z wujkiem Zbyszkiem o zakaz handlu w niedzielę? To prawdziwemu Polakowi nie przystoi. Renata i Natalia właśnie tak zrobiły i przyznają, że w końcu spełniły się życzenia "wesołych świąt".

Dom zamieniał się w hotel

Gdy Renata zadzwoniła do swojej mamy, żeby odwołać kolację wigilijną w jej domu, usłyszała wiązankę wyzwisk w słuchawce. – Powiedziała mi, że na starość poprzewracało mi się w d...e i jeśli wyjadę, to ona się mnie wyprze – opowiada 47-latka.

Kobieta, która na co dzień pracuje jako pielęgniarka na dziale geriatrii, przyznaje, że często brakuje jej pozytywnego nastawienia do życia. – Widzisz tych starych, chorych ludzi i sama łapiesz doły – wyjaśnia. Renata mieszka z mężem w dużym i zazwyczaj pustym domu pod Krakowem. – Mam dwóch synów, którzy są już dorośli i układają sobie życie w innych miastach – wyjaśnia.

W tamtym roku młodszy z nich zapowiedział, że ze względu na pracę nie da rady przyjechać do rodzinnego domu. Z kolei starszy miał miał zjawić się, ale dopiero w drugi dzień świąt. – Wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam ochoty stać w garach przez dwa dni i biegać ze szmatką w ręku po domu tylko i wyłącznie dla kuzynek i szwagrów - przyznaje. Zwyczaj robienia generalnych porządków przed Wigilią, to jeden z najbardziej znienawidzonych elementów świątecznych przygotowań. Od tego wzięło się popularne w ostatnich latach powiedzenie o myciu okien "dla Jezusa".

Renata, odkąd pamięta, była odpowiedzialna za przygotowanie świątecznej kolacji oraz przenocowanie kilkunastu krewnych. – Zjeżdżali się do nas z całej Polski i często siedzieli nawet do Nowego Roku, traktując nasz dom trochę jak hotel – dodaje.

20 grudnia 2017 roku kobieta wyszukała kilkudniową wycieczkę do Hiszpanii. – Do tamtej pory najdalej byłam chyba w Chorwacji, więc podekscytowałam się już samą myślą, że zobaczę nowy kawałek świata – tłumaczy. 47-latka namówiła męża i trzy dni później spacerowali po Madrycie trzymając się za ręce. – To był nasz drugi miesiąc miodowy – żartuje.

Co prawda matka Renaty nie wyparła się jej, ale musiało upłynąć wiele miesięcy, zanim przeszła do porządku dziennego nad tamtym "haniebnym" zachowaniem córki. – W tym roku też wyjeżdżam, ale do syna i jego żony, którzy przeprowadzili się do Norwegii – dodaje.

Główne danie - kłótnie przy stole

Edycie święta kojarzą się przede wszystkim z jeżdżeniem z miasta do miasta. - To jedna wielka objazdówka przez pół Polski. Dobrze jak dwie noce uda nam się spędzić w tym samym mieście. – wyjaśnia. Młoda kobieta ma dziadków w Toruniu i Lublinie, a rodziców w Sopocie. Do tego dochodzą jeszcze krewni w Krakowie, o których też trzeba zahaczyć.

- W ogóle nie czuję radosnej atmosfery. Nie mamy własnej choinki, ale za to ubieramy trzy inne u krewnych – mówi rozżalona. 23-latka wprost przyznaje, że w jej przypadku okres świąteczny nie ma nic wspólnego z radosnym celebrowaniem, a po wszystkim jest bardziej zmęczona niż przed wyjazdami. – Na co dzień nie mam kontaktu z ciotkami, wujkami czy kuzynkami, dlatego gdy do nich przyjeżdżam, ciężko jest nam złapać nić porozumienia –twierdzi. – Każdy uważa się za eksperta od wszystkiego i daje "złote rady". Zawsze dochodzi do kłótni przy stole, bo np. jeden wujek zagłosował na PiS, a drugi nie trawi tej partii – zauważa.

Edycie też zawsze się oberwie. Dziewczyna studiuje i jednocześnie pracuje w pełnym wymiarze godzin, a według ciotki Ali i babci Eleonory powinna przede wszystkim poszukać sobie kandydata na męża. - Większość moich decyzji życiowych jest przez nich kwestionowana i równana z ziemią, co kończy się tym, że sama zaczynam mieć wątpliwości – przyznaje.

23-latka w tym roku postanowiła uciec od tej mało radosnej atmosfery i spędzić święta w Wilnie. – Jadę z przyjaciółmi, którzy akceptują mnie taką jaka jestem. Planujemy pójść na uroczystą kolację i jestem przekonana, że pierwszy raz nie wstanę od stołu zła i sfrustrowana – dodaje.

Spacer po plaży zamiast Wigilii

Rok temu w wigilijny poranek Natalia i Maciek siedzieli na lotnisku i wyczekiwali samolotu, który zabierze ich do Dubaju. – Przede wszystkim chciałam wyjechać gdzieś, gdzie będzie ciepło – opowiada nam dziewczyna. Para znalazła atrakcyjną ofertę wycieczki między 24 grudnia a 2 stycznia i wykupiła ją bez zastanowienia. – Później mieliśmy wątpliwości, czy to dobry pomysł, bo nie chcieliśmy sprawić przykrości rodzinie, zwłaszcza dziadkom – opowiada.

Ku zaskoczeniu Natalii, to właśnie babcia najbardziej entuzjastycznie zareagowała na wiadomość. – Wyściskała mnie i powiedziała: "Jedźcie dzieci, święta są przecież co roku!" – wspomina 27-latka. Natalia i Maciek tuż przed wylotem zorganizowali rodzinne spotkanie. – U nas nie podchodzi się patetycznie do wigilijnego wieczoru. Jeśli spotkamy się wszyscy razem dzień wcześniej czy później, to świętowanie nie traci na jakości – wyjaśnia.

Po wylądowaniu para całkowicie zapomniała o świętach. – Wieczór spędziliśmy na spacerze po plaży, zachwycając się temperaturą i pięknymi widokami - wspomina. - Z kolei w bożonarodzeniowy poranek wyszliśmy powłóczyć się na spokojnie po mieście i zjeść coś dobrego - dodaje. Dziewczyna przyznaje, że było to najlepsze Boże Narodzenie, jakie przeżyła: – Jeszcze nigdy tak nie odpoczęłam jak wtedy. Z daleka od świątecznego zgiełku i nadmuchanej, polskiej atmosfery.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (748)
Zobacz także