Blisko ludziBliscy osadzonych boją się o ich życie w obliczu koronawirusa. "Odziera się ich z człowieczeństwa"

Bliscy osadzonych boją się o ich życie w obliczu koronawirusa. "Odziera się ich z człowieczeństwa"

– Ludzie wypierają myśl, że do zakładu karnego można trafić za drobne przestępstwa. Sugerują, że osadzeni mogą zgnić podczas pandemii koronawirusa – mówi Monika w rozmowie z WP Kobieta. Jest w grupie tysięcy kobiet, które boją się o życie i zdrowie bliskich przebywających w więzieniach.

Bliscy osadzonych boją się o ich życie w obliczu koronawirusa. "Odziera się ich z człowieczeństwa"
Źródło zdjęć: © East News
Anna Podlaska

26.03.2020 | aktual.: 27.03.2020 07:30

"Więzienia są bardzo niebezpieczne epidemiologicznie i trzeba racjonalnej polityki penitencjarnej, aby nie stały się inkubatorami wirusa" – to słowa dr Pawła Moczydłowskiego, kryminologa i byłego szefa Służby Więziennej, wypowiedziane 10 marca 2020 roku.

Gdy pytamy dziś Dyrektora Generalnego Służby Więziennej o środki ochronne dla osadzonych i funkcjonariuszy, otrzymujemy informację, że zakłady karne i areszty śledcze posiadają odpowiednie zaplecze sanitarne. – Zostały zaopatrzone w zapas wirusobójczych płynów dezynfekcyjnych, środków higienicznych i medycznych, w tym maseczek ochronnych – powiedziała WP Kobieta ppłk Elżbieta Krakowska z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Zapewniła, że dostęp do środków mają zarówno osadzeni, jak i funkcjonariusze.

Rzeczniczka dodała, że na dzień 26 marca 2020 r. we wszystkich zakładach w całej Polsce wśród osadzonych zdiagnozowano jeden przypadek koronawirusa. – Zgodnie z procedurami sanitarnymi obowiązującymi w stanie epidemii osoba zakażona przebywa w całkowitej izolacji od innych, w oddzielnym budynku. Jej stan zdrowia jest dobry – podaje Krakowska.

Nie wszyscy bliscy osadzonych wierzą w te informacje. Wielu z nich uważa, że przypadków zakażenia jest więcej, ale zakłady karne boją się ewentualnego wybuchu paniki. Takie wnioski wyciągają jednak wyłącznie na podstawie relacji osób przebywających w więzieniach.

Kobiety, z którymi rozmawiamy, informują również, że więźniowie nie dysponują środkami ochronnymi typu rękawiczki, maseczki, płyny dezynfekujące. Z tych artykułów korzystają tylko funkcjonariusze.

"Najgorszy sort"

– Ludzie, którzy trafiają do zakładu karnego, mają przypinaną łatkę kryminalisty, z najgorszego sortu. A razem z nimi taką łatkę mamy przypiętą my, osoby oczekujące na ich powrót – mówi ze smutkiem pani Monika. Nie podaje swoich danych osobowych. Woli ukryć fakt, że ma męża w więzieniu, ze względu na bezpieczeństwo dzieci oraz wykonywany przez siebie zawód.

– Do niedawna byłam pracownikiem administracji państwowej, teraz jestem na zasiłku rehabilitacyjnym. Mam również syna w wieku szkolnym. Nie chcę, aby w klasie się dowiedzieli, że jego ojciec siedzi w więzieniu – wyznaje Monika. Jej mąż przebywa w zakładzie karnym w Goleniowie (woj. zachodniopomorskie). Za kraty trafił za jazdę bez uprawnień oraz za próbę wyłudzenia kredytu. Mężczyzna ma 40 lat. Do końca odsiadki został mu rok.

– Mąż ma problem z ciśnieniem. W zakładzie nie ma warunków higienicznych, sanitarnych. Łaźnia przysługuje raz na dwa tygodnie. Zalecenia inspektora sanitarnego przecież są takie, aby kąpać się jak najczęściej – zauważa Monika. – Nie wierzę zatem w to, że ten wirus do zakładów karnych się nie przeniesie. Z tego, co mówi mój mąż, osadzeni nie mają żadnych zabezpieczeń, żadnych masek, środków dezynfekujących – dodaje.

– Niezależnie od tego, kto jaki popełnił czyn, nadal pozostaje człowiekiem. Ludzi, którzy trafiają do więzienia, odziera się z tego człowieczeństwa. Są ludźmi drugiego sortu. Pod artykułami o naszej sytuacji zazwyczaj pojawiają się komentarze typu: dajcie im zgnić. Ludzie wypierają świadomość, że do więzienia można trafić za drobne przestępstwa – opowiada Monika.

Dozór elektroniczny

Kobiety, których mężowie mają niskie wyroki – za "czyny społecznie nieszkodliwe" – uważają, że rozwiązaniem problemu bezpieczeństwa osadzonych mogłoby być odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego. W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad projektem. – Nikt nie mówi o szczegółach tego rozwiązania. Nie wiemy, czy mamy składać pisma, kiedy to wejdzie w życie – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Klaudia, żona 32-latka osadzonego w zakładzie karnym typu półotwartego.

Rządowy projekt ma dotyczyć osób, których łączna suma kar nie przekracza 18 miesięcy. Nowe przepisy miałyby zatem zastosowanie w przypadku męża Klaudii. Mężczyzna dostał rok pozbawienia wolności, zostało mu 5 miesięcy. Choć kobieta nie zdradza, jakiego czynu dopuścił się jej życiowy partner, zapewnia, że to "drobne przestępstwo".

Obecnie w systemie dozoru elektronicznego odbywa karę pozbawienia wolności prawie 5 tys. osób, a dodatkowe 9 tys. się do tego kwalifikuje. – Po wprowadzonych zmianach liczba osób kwalifikujących się do SDE, a jeszcze nieobjętych tym rodzajem odbywania kary, może wzrosnąć teoretycznie do około 12 tys. osób – informuje na swoich stronach Ministerstwo Sprawiedliwości.

Przepis miałby zastosowanie wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, gdy jest to niezbędne dla ograniczenia ryzyka epidemii w zakładzie karnym. – Wniosek taki nie mógłby dotyczyć skazanego za przestępstwo umyślne zagrożone surowszą karą niż 3 lata pozbawienia wolności ani skazanego za przestępstwa popełnione w ramach recydywy, zorganizowanej przestępczości, albo przestępstwa stanowiące stałe źródło dochodu – czytamy na rządowej witrynie.

– Martwi mnie, że służba więzienna nie zauważa pewnego paradoksu. Funkcjonariusze przychodzą do zakładu karnego ze swoich domów, gdzie spędzają czas z rodziną, robią zakupy w sklepie. Zatem są dla osadzonych niebezpieczeństwem. Wirusa można przechodzić bezobjawowo – mówi Klaudia.

– Mąż mi nic nie mówił o tym, aby otrzymał środki dezynfekujące czy odzież ochronną, a pracuje poza oddziałem (nie poza murami więzienia – przyp. red.). Wykonuje prace remontowe, drobne naprawy – podaje kobieta.

"Tam są pluskwy"

Informacje o braku środków ochronnych w więzieniach potwierdza również nasza kolejna rozmówczyni. Zaznacza, że przed odebraniem telefonu z redakcji WP Kobieta skończyła rozmowę z partnerem, który przebywa w zakładzie karnym w Przytułach Starych (woj. mazowieckie).

– Na oddziale mojego męża jest pięć osób w izolatkach. Pozostali więźniowie podejrzewają, że te osoby mają koronawirusa. Odizolowano ich z powodu gorączki i duszności. Nie robiono testów. Te osoby dostały środki na grypę i tyle. Radź sobie sam – mówi nam Katarzyna.

Opowiada, że według jej wiedzy to jeden z funkcjonariuszy zaraził osadzonych. Sam ma przebywać w kwarantannie domowej. O weryfikację tych danych poprosiliśmy zakład karny w Przytułach Starych. Jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Katarzyna zaznacza, że w zakładzie w Przytułach Starych osadzeni skarżą się na pluskwy. – Jak zatem można w takich warunkach zadbać o bezpieczeństwo epidemiologiczne? – pyta przerażona.

Obraz
© Archiwum prywatne

"Nie chcemy odbierać naszych bliskich w czarnych workach"

"Błagamy – pozwólcie skazanym wyjść na zwolnienia warunkowe, przerwy w karze, dozór elektroniczny, opróżnijcie zakłady karne jak tylko się da, zachowując przy tym względy bezpieczeństwa" – apelują bliscy osadzonych. Napisali petycję zaadresowaną do ministra sprawiedliwości, ministra zdrowia i Centralnego Zakładu Służby Więziennej.

"W przepełnionych zakładach karnych bez odpowiedniej opieki lekarskiej, bez środków ochrony osobistej tak bardzo potrzebnych teraz wszędzie, często bez możliwości zachowania podstawowej higieny, nasi bliscy będą po prostu umierać" – piszą w liście, pod którym podpisało się 926 osób.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (590)