Tak francuskie prostytutki pomagały walczyć z okupantem. Po wojnie spotkał je straszny los
Virginia Hall często nazywana jest najlepszą agentką II wojny światowej. Przerzucona do Francji przez brytyjskie Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) mocno dała się we znaki Niemcom. Jej misja mogłaby się jednak nie udać, gdyby nie… pomoc prostytutek.
22.09.2023 12:58
Hall początkowo miała bardzo złe zdanie na temat kobiet znad Sekwany trudniących się najstarszym zawodem świata. Niedługo po błyskawicznym triumfie Wehrmachtu stwierdziła, że "Francuzi wciąż noszą się z godnością, z wyjątkiem prostytutek, które bezwstydnie układają się z Niemcami". Kilkanaście miesięcy później musiała zrewidować swoją ocenę.
Bezpieczna kryjówka w burdelu
W październiku 1941 roku większość agentów wysłanych przez SOE na teren kolaborującej z Niemcami Francji Vichy wpadła w zasadzkę zorganizowaną przez tamtejszą policję. Jedną z nielicznych, którym udało się uniknąć aresztowania była właśnie Virginia Hall. Jej misja stanęła jednak pod znakiem zapytania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z pomocą przyszła współwłaścicielka bardzo popularnego lyońskiego domu publicznego Germaine Guérin. Pozyskanie do współpracy liczącej 37 lat burdelmamy było przełomem dla agentki SOE. Guérin posiadała bowiem szerokie kontakty, które okazały się bardzo przydatne.
Jak pisze Sonia Purnell w książce pt. "Kobieta bez znaczenia. Historia Virginii Hall, najgroźniejszej agentki II wojny" w prowadzony przez siebie domu uciech gościła:
"(…) niemieckich oficerów, francuskich policjantów, urzędników Vichy i przemysłowców. Poiła ich czarnorynkową szkocką whisky i karmiła doskonałymi stekami w astronomicznych cenach, ale część towarów odkładała dla swoich przyjaciół".
"Klienci nigdy jej nie wypytywali ani nie próbowali przeszukiwać lokalu. Sprawiało im przyjemność, kiedy mogli dostarczyć Germaine właściwie nieosiągalne paliwo (nie podejrzewali, że swoim samochodem przewozi agentów i uciekinierów) oraz węgiel (tamtej zimy 1941 roku właściwie niedostępny)".
Burdelmama udostępniła Hall oraz jej ludziom pokoje w swoim przybytku oraz trzy mieszkania. Co więcej, to właśnie do niej kierowało się "wielu agentów SOE przejeżdżających przez Lyon, Żydów uciekających ze strefy okupowanej, Polaków jadących walczyć i zbiegów zmierzających na południe, do Hiszpanii".
Czytaj też: Bolszewickie gwałty na Polkach w 1920 roku. "Małe dziewczynki, stare kobiety, wszystkie męczyli"
Wiedziały "diabelnie dużo"
Guérin podkreślała, że angażowała się w pomoc ponieważ chciała wywołać "rewolucję przeciwko niemieckim okupantom". Ludziom szukającym u niej ratunku "znajdowała kryjówki, dostarczała im jedzenie, ubrania i fałszywe dokumenty, wysyłała w drogę do wolności".
Trudne do przecenienia zasługi oddały aliantom również pracujące dla Guérin prostytutki. Autorka książki "Kobieta bez znaczenia" podaje, że:
"Za namową madame podkręcały drinki klientów, by rozwiązywały im się języki, a kiedy spali, przetrząsały ich kieszenie, szukając interesujących dokumentów, którym robiły zdjęcia. (…) Dzięki 'łóżkowym znajomościom', jak to określała [Hall], wiedziały 'diabelnie dużo'. Kobiety przekazywały jej to, czego się dowiadywały, a niektóre robiły jeszcze więcej, wykorzystując heroinę przeszmuglowaną pocztą dyplomatyczną z Londynu".
Młode dziewczyny podsuwały narkotyki niemieckim żołnierzom. Ci, którzy się skusili, szybko wpadali w szpony zgubnego nałogu i w "tajemniczy sposób stawali się niezdolni do pracy; niektórzy piloci mieli problemy ze wzrokiem i zostali uziemieni". To jeszcze nie wszystko.
Niektóre z prostytutek świadomie zarażały okupantów chorobami wenerycznymi. Mogły to robić dzięki pomocy zaprzyjaźnionego lekarza, który "wydawał specjalne białe karty potwierdzające, że dziewczyna jest zdrowa, choć było zupełnie inaczej. Jeszcze inne "posypywały proszkiem na swędzenie ubrania klientów, by zwiększyć ich zdenerwowanie".
Czytaj też: Dwaj polscy królowie poślubili tę samą kobietę. Taki przypadek zdarzył się tylko raz w historii
Nie czekała na nie żadna nagroda
Po zakończeniu wojny na kobiety nie czekały jednak pochwały. Wręcz przeciwnie. Jak podkreśla Sonia Purnell:
"Bezpośrednio po wyzwoleniu zapanował taki chaos i wściekłość, że wiele prostytutek traktowano bardzo brutalnie za "horyzontalną kolaborację", niezależnie od tego, czy były kochankami nazistów, czy nie. (…) Tysiącom kazano nago maszerować ulicami, pluto na nie, golono włosy, obtaczano w smole i pierzu, a nawet bito, przeprowadzając tak zwane épuration sauvage, oczyszczanie dzikich".