Jak żyć, kiedy sąsiadka wygrzewająca się obok mnie na ręczniku koloru bzu, prezentuje się skandalicznie dobrze w swoim obcisłym bikini z miseczkami rozmiaru małych beczek do wina? Jak żyć, kiedy kolejna sukienka wiązana na szyi, którą z nadzieją zawlokłam do przymierzalni, wisiała na mnie jak worek po ziemniakach, zamiast apetycznie opinać "kobiece" kształty? Jak żyć, gdy słońce praży, a cienki, bawełniany stanik pod jeszcze cieńszą bluzką nie pozostawia wątpliwości co do tego, że jeśli chodzi o biust, bliżej mi do figury Keiry Knightley niż spektakularnych krągłości Kim Kardashian? No to powiem wam jak – normalnie.