Greta Garbo podobno leczyła pomarańczami przeziębienie i katar. Gdy tylko zaczynało ją „coś” brać, przechodziła na pomarańczową dietę. W socjalistycznej Polsce cytrusy były na wagę złota...
Greta Garbo podobno leczyła pomarańczami przeziębienie i katar. Gdy tylko zaczynało ją „coś” brać, przechodziła na pomarańczową dietę. Jadła owoce i piła sok. Przyjaciele twierdzili, że pomarańcze stawiały ja na nogi w ciągu jednego dnia. Wielka gwiazda mogła sobie na to pozwolić. Mieszkała w Kalifornii, gdzie pomarańczowe drzewa rodziły owoce kilka razy do roku, a cytrusy były tańsze niż ziemniaki.
Garbo wiedziała, co dobre. Pochodziła z zimnej i pochmurnej Szwecji. Ludzie Północy zawsze cierpieli z powodu niedostatku słońca, a pomarańcze przywodziły im na myśl rozgrzane kraje Południa. Jedzenie pomarańczy było jak połykanie słonecznych promyków. Sam kolor owoców wywoływał radość i dodawał ciepła.
W socjalistycznej Polsce cytrusy były na wagę złota. Rzadko pojawiały się w sklepach i znikały, zanim ktokolwiek zobaczył je na ladzie. Uchodziły za towar luksusowy i do tego zdrowy. W telewizji w czasach „braków i niedoborów” co chwilę pojawiały się optymistyczne komunikaty o kolejnych statkach, które właśnie wpływają do Gdyni i mają ładownie pełne kubańskich pomarańczy.
Szczerze mówiąc były to mało optymistyczne informacje, gdyż kubańskie owoce prawie nie nadawały się do jedzenia! Miały twardą skórkę, łykowaty miąższ i śladowe ilości soku. Raczej przypominały rodzimą kapustę, aniżeli wyborne cytrusy. Prawdziwy rarytas i obiekt marzeń, czyli pomarańcze z Hiszpanii, pojawiały się głównie w Pewexie. Kupowało się je za dolary, a kolejki zawsze były potężne.
Choć w Polsce można kupić pomarańcze w każdym warzywniaku, w naszej kuchni uchodzą nadal za dość luksusowy dodatek. Występują w serniku lub innych ciastach w postaci skórek pomarańczowych. Czasami przybierają postać galaretki, a najczęściej eleganckiego garnituru do potraw. Kawałek pomarańczy trafi się nam czasami przy schabowym, lub jako składnik lekkiej sałatki. Kiedyś we Włoszech jadłem wyborne piersi kurczaka w pomarańczach. Na tego typu „fanaberie” kulinarne trudno trafić u nas nawet w lepszych restauracjach. A przepis jest banalnie prosty, jak większość włoskich dań. Niewielkie filety kurczaka, lub sznycle z piersi indyka, należy lekko obsmażyć na oliwie, a następnie zalać świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy. Do mięsa warto też dorzucić delikatny miąższ owoców, bez łykowatych fragmentów. Całość powinna się przez jakiś czas podgotowywać w głębokiej patelni. Potem do mięsa i pomarańczy trzeba wlać słodkiej śmietanki, która delikatnie odparuje i zaciągnie sos. Do całości nadaje się też świeży estragon.
Hiszpanie natomiast nie wyobrażają sobie śniadania bez mojej ulubionej „Mermelada de Naranja Amarga”. Jest to dość twardy dżem uzyskiwany z owoców specjalnych gorzkich pomarańczy, słodkich pomarańczy, cytryn i cukru. Całość ma niezwykle oryginalny, kwaśno gorzki smak. Świetnie komponuje się, ze świeżą bagietką lub maślanymi rogalikami. Dla mnie jednak najlepszym zestawieniem jest gorzki dżem i słodkie muffiny, nazywane w Hiszpanii „magdalenkami”.
Warto przy tym dodać, że gorzkie pomarańcze mają silne działanie przeciwdepresyjne, przeciwlękowe, uspokajające i relaksujące. Nie ma więc lepszej marmolady na początek dnia. Niestety taki dżem w Polsce dostać można tylko w niektórych delikatesach. W Hiszpanii oferuje go niemal każdy supermarket i kosztuje euro za słoik.
Tak więc w ojczyźnie, szczególnie zimową porą, zrelaksować się możemy w inny sposób. Słoneczne pomarańcze będą nas ogrzewać długo swoim ciepłem w postaci likierów, nalewek lub pomarańczowych wódek. Tych mamy w sklepach pod dostatkiem. Niektórzy natomiast sami, domowym sposobem, wyrabiają takie eleganckie trunki. Koneserom szczególnie polecam „Likier apteczny” uzyskiwany z kilograma pomarańczy, cytryn, spirytusu i pełnego mleka. Proces przygotowania trwa ponad rok, ale efekt jest naprawdę przepyszny. Nawet Greta Garbo, gdyby raz posmakowała takiego specjału, to już nigdy nie leczyłaby kataru surowymi pomarańczami, choćby najsłodszymi.